Wraca sprawa Centrum przeciw Wypędzeniom

Niemieccy chadecy odrzucają pomysły budowy centrum polskiej martyrologii w Berlinie, chcą dalej tworzyć Centrum przeciw Wypędzeniom. Czy to znak, że polsko-niemiecki konflikt o historię odżywa na nowo?

Zaogniło się po tym, jak Stefan Hambura, niemiecki adwokat reprezentujący Polaków przed sądami w Niemczech w sprawach o roszczenia majątkowe, rzucił na łamach jednego z berlińskich dzienników hasło budowy Centrum Martyrologii Narodu Polskiego. Centrum z siedzibą w śródmieściu Berlina miałoby przypominać Niemcom o cierpieniach, jakie naród polski poniósł podczas wojny. - Niemcy nie mają o tym pojęcia - twierdził Hambura.

Centrum miałoby być też odpowiedzią na lansowaną od lat przez Związek Wypędzonych i jego szefową Erikę Steinbach koncepcję stworzenia w stolicy Niemiec Centrum przeciw Wypędzeniom, gdzie główny nacisk położono by na cierpienia Niemców przymusowo wysiedlonych w 1945 r. ze Śląska, Pomorza i Sudetów.

Hasło Hambury podchwycili z miejsca wicemarszałek Sejmu Marek Kotlinowski (LPR) oraz działacze związanego z PiS Powiernictwa Polskiego, organizacji zapowiadającej reprezentowanie przed sądami Polaków poszkodowanych przez Niemców podczas wojny.

W Niemczech sprawa budzi kontrowersje. Wprawdzie intencje Hambury rozumie Ruprecht Polenz (CDU), przewodniczący komisji Bundestagu ds. zagranicznych, ale jak podaje piątkowy "Neues Deutschland", wolałby on raczej, by dramatyczne losy narodu polskiego przedstawiono w specjalnym muzeum, a nie centrum martyrologii. Popierają go Angelica Schwall-Düren (SPD), szefowa Towarzystwa Polsko-Niemieckiego, i Gesinne Schwan, pełnomocnik rządu ds. stosunków z Polską. Z kolei Irena Lipowicz, pełnomocnik polskiego rządu ds. stosunków polsko-niemieckich, zapowiada powstanie w Berlinie Polskiego Instytutu Badań Historycznych.

Pomysł Hambury nie podoba się chadekowi Norbertowi Lammertowi, przewodniczącemu Bundestagu, który mówi na łamach "Neues Deutschland": "Jak rozumiem, ten pomysł jest nieodzowną częścią planowanego Centrum przeciw Wypędzeniom".

Wypowiedzi Lammerta, a także posła CDU Jochena-Konrada Fromme, to kolejny w ostatnich dniach sygnał, że część chadeków dalej zamierza forsować koncepcję Eriki Steinbach, choć wydawało się już, że sprawa została przynajmniej na kilka lat zamknięta. Rządzące Niemcami CDU i SPD wprawdzie postanowiły stworzyć w Berlinie "wyraźny znak" upamiętniający wypędzenia, ale z uwzględnieniem wszystkich wypędzeń, jakie miały miejsce w XX w. Fromme postanowił dać odpór ofensywie Polskiego Powiernictwa, które ostatnio wydało antyniemiecki plakat wojenny, na którym polski żołnierz przebija bagnetem wielką dłoń z wymalowaną na niej swastyką, całość opisują słowa "Wara" oraz data 1939-2005. - Antyniemiecka nagonka uprawiana przez Powiernictwo archaicznymi metodami jest znacznym obciążeniem stosunków niemiecko-polskich - stwierdził deputowany w apelu do polskiego rządu i parlamentu o powstrzymanie kampanii propagandowej Powiernictwa.

Piotr Burasa, analityk z wrocławskiego Centrum im. Willego Brandta, uważa, że po krótkim okresie spokoju polsko-niemiecki konflikt o historię znowu się zaognia. - Dzieje się to za sprawą radykalnych środowisk po obydwu stronach Odry. Istnieje ryzyko, że dojdzie do kolejnej fali wzajemnych oskarżeń, a to z kolei na pewno nie pomoże stosunkom między Berlinem a Warszawą - twierdzi. Jego zdaniem inicjatorzy budowy centrum martyrologii nie chcą z Niemcami dialogu o historii, pozostając jedynie przy oskarżeniach. - W ten sposób można było z Niemcami dyskutować 30 lat temu, gdy żyło pokolenie bezpośrednio odpowiedzialne za wojnę. Dziś argumenty Powiernictwa Polskiego trafiają w próżnię. Zamiast marnować siły na rozmaite centra, powinniśmy się włączać w niemieckie dyskusje o historii, próbować Niemców zainteresować naszymi dziejami, a nie tylko uparcie wpajać im, że są oprawcami Polaków - uważa Buras.