...zabierz ze sobą do łóżka filiżankę gorącej herbaty. Napij się i zaraz potem popieść ustami najczulsze miejsca swojego partnera. Poproś go, by zrobił to samo".
Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby co do joty te polecenia wypełniać. Kierując się radami udzielanymi przez poradniki seksualne, ryzykujesz nie tylko ciężką alergię, oparzenia, ale też to, że twój partner ucieknie, gdzie pieprz rośnie, zostawiając ci na pamiątkę nietkniętą paczkę prezerwatyw.
"Pozwól mu popieścić twój punkt A-aaaach. To delikatna, lekko wypukła przestrzeń na przedniej ściance pochwy, między punktem G i szyjką macicy. Badania wykazały, że ten umiejętnie pieszczony punkt wywołuje dodatkowe nawilżenie pochwy i pozwala kobietom nawet na wielokrotny orgazm. Wypowiedz magiczne Ooooommm. Udowodniono, że ćwiczenia relaksacyjne i medytacja podwyższają poziom DHEA - hormonu odpowiedzialnego za nasze doznania seksualne".
Słowa: "udowodniono", "jest pewne", "nie ma najmniejszej wątpliwości", często goszczą na łamach seksualnych poradników. Mają nas przekonać, że to nie tylko wyrwane zdania z tekstu, ale celne rady, które, jak się postaramy, wzbogacą, a nawet uzdrowią nasze stosunki partnerskie. Zupełnie tak, jakby seks bez tej całej wiedzy nie miał najmniejszego prawa się udać. Poradniki bardzo ochoczo powołują się również na wiedzę tajemną: "Rozbudź jego najwrażliwszy czakram, przez szamanów Huna nazywany wierzchołkiem Trójkąta Miłości". Cokolwiek to znaczy, brzmi nieźle.
Nie brakuje też rad, które brane zbyt poważnie do serca mogą szybko załatwić nam bezrobocie: "Poddaj się w ciągu dnia frywolnym marzeniom. Kiedy przyjdzie co do czego, podniecisz się w ciągu zaledwie 30 sekund. Uprzedź, że spóźnisz się do pracy. Około 9 rano przypada najlepszy dla mężczyzny moment na seks. Poziom testosteronu w organizmie osiąga swój maksymalny pułap, co wzmaga pożądanie".
"Na dłoniach mieści się ponad 72 tysiące zakończeń nerwowych. Co to oznacza? Że czas zagonić je do roboty! Każdy z tych nerwów może stać się fantastycznym miejscem erogennym. Dotykajcie się wzajemnie jak najczęściej: palcami, dłońmi, całą ręką pieśćcie swoje najczulsze miejsca, gładźcie skórę od stóp do głów".
Hitem, który do dzisiaj cieszy wszystkich w naszej redakcji, była jednak rada, jaką znalazłam w poradniku Lisy Sussman: "Ponad 100 sposobów. Szalony seks":
"Zanim zaczniecie się kochać, posmaruj jego mosznę... pastą do zębów. To rozgrzeje go jak nigdy dotąd i wywoła niezapomniane dla was obojga wrażenia. Później możesz bez obaw wylizać jej resztki (tego nie zaleci ci żaden stomatolog)". Majstersztyk sztuki pisarskiej, nie wspominając o seksuologii.
Kto pisze poradniki seksualne? Lou Piaget, organizatorka grup dyskusyjnych dla kobiet zainteresowanych seksem, autorka bestsellerów na liście książek o sposobach na niebanalny seks, czerpała swoją wiedzę głównie od swojej rodziny, chociaż przy konsultacji specjalistów. Lisa Sussman to nowojorska dziennikarka, pisząca m.in. dla "Cosmopolitan". Czy są one na tyle kompetentne, żeby wcielać się w rolę seksuologów? Hmm, cóż, na pewno mają doświadczenie. A to w obecnych czasach już dużo.
- Wielu sądzi, że aby zostać dobrym kochankiem, trzeba nauczyć się pewnych technik, ale to dalekie od prawdy. Można znać wszystkie "sypialniane" sztuczki na świecie i świetnie się bawić w łóżku, ale to, co sprawia, że ktoś jest mistrzem sztuki miłosnej, niekoniecznie uczyni z niego wspaniałego kochanka - twierdzi Piaget.
Z obserwacji pracowników europejskich księgarń wynika, że bezsprzecznie królują panie w wieku od 20 do 40 lat, wykształcone, z większych miast. Zazwyczaj samotne lub panny, chociaż coraz częściej zdarza się, że po poradniki sięga kobieca dłoń, na której na palcu serdecznym tkwi obrączka. Czyli wypisz-wymaluj wielbicielki Bridget Jones, Cassie z "Seksu w wielkim mieście" czy "Przyjaciół". Po poradniki nie sięgają, a przynajmniej się do tego nie przyznają, fanki Magdy M. Bo one takiej wiedzy nie potrzebują, są wystarczająco doświadczone. A może po prostu wiedzą, że trzy czwarte z owych rad jest najzwyczajniej w świecie niemożliwe do zrealizowania. Czy do uzdrowienia skostniałego związku wystarczy bowiem filiżanka czekolady albo smakowa prezerwatywa? Czy erotyczny masaż zastąpi nam szczerą rozmowę? I skąd ten nieszczęsny pomysł z pastą do zębów???