W poniedziałek przedstawiciele pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ - USA, Francji, Wielkiej Brytanii, Chin, Rosji oraz Niemiec - rozmawiali w Londynie o tym, co począć z irańskim programem atomowym. Po pierwszych przeciekach, że rozmówcy chcą przedstawić sprawę w Radzie Bezpieczeństwa, następne są mniej jednoznaczne. We wtorek rzecznik chińskiego MSZ Kong Quan przekonywał do powrotu do już pogrzebanych rozmów dyplomatycznych między negocjacyjną grupą UE-3 (Niemcy, Francja, Wlk. Brytania) a Iranem. W ubiegłym tygodniu w Berlinie szefowie MSZ grupy orzekli, że z winy Teheranu negocjacje utknęły w martwym punkcie. Zwrócili się o nadzwyczajne zebranie Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) i przesłanie do Rady Bezpieczeństwa skargi na łamanie przez Iran układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. MAEA zrobi to 2 lutego, uchwalając rezolucję w sprawie Iranu. Jaka będzie jej treść?
- Nie osiągnęliśmy zgody - przyznał we wtorek w telewizji niemiecki wiceminister spraw zagranicznych Gernot Erler. Sprzeciw Rosji i Chin, przyjaciół Iranu związanych z nim również gospodarczo, a do tego stałych członków Rady Bezpieczeństwa z prawem weta wobec sankcji, sprawia, że Teheranowi niewiele grozi. "Nie udajemy się do Nowego Jorku, by nakładać karne sankcje ekonomiczne" - potwierdził anonimowy przedstawiciel brytyjskiego rządu.
W dzień po londyńskiej naradzie Teheran ponownie zaoferował powrót do negocjacji. Londyn odrzucił propozycję, która jest "pozbawiona treści", rosyjski minister obrony Siergiej Ławrow przypomniał Iranowi, że najpierw musi przywrócić zerwane moratorium na wzbogacanie uranu. Ale tego właśnie Teheran nie chce zrobić. Rzucając wyzwanie światu, zdjął plomby z urządzeń nuklearnych w Natanz i twierdzi, że jako suwerenny kraj ma prawo do wzbogacania uranu. Wysoko wzbogacony uran może służyć do budowy bomby, a Zachód podejrzewa Iran właśnie o chęć jej zdobycia.
We wtorek prezydent Mahmud Ahmadineżad dał się przeprosić CNN i odwołał decyzję z poprzedniego dnia o wyrzuceniu amerykańskiej telewizji z kraju. Pretekstem do wydania zakazu było błędne tłumaczenie słów prezydenta. Powiedział on w sobotę, że każdy kraj "ma prawo do technologii nuklearnej", co w CNN przekręcono na: "każdy kraj ma prawo do broni nuklearnej".
Z trzydniowym opóźnieniem władze irackie doniosły o ostrzelaniu w sobotę przez irański okręt irackiego statku handlowego w pobliżu irackiego miasta Basra. W wyniku ostrzału jeden iracki marynarz zginął, a dziewięciu dostało się do niewoli. Do incydentu doszło u ujścia rzeki Szatt al-Arab do Zatoki Perskiej, która w swym dolnym biegu wyznacza granicę między Irakiem i Iranem i o którą w 1980 r. rozegrała się krwawa wojna iracko-irańska. Irańczycy oskarżają iracką jednostkę o przemyt nafty.