Za życia oddali swoje zwłoki nauce

- Postanowiłam przekazać swoje ciało w darze Śląskiej Akademii Medycznej. Kierowała mną myśl: z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. Uznałam, że bez sensu byłoby marnowanie doczesnych szczątków w ziemi, skoro mogą służyć innym - wyjaśnia pani Aniela z Katowic.

Taką samą decyzję podjęło w ciągu ostatnich dwóch lat ponad czterdzieści osób z całej Polski. Po śmierci jako pomoce naukowe będą przez około dwóch lat służyć przyszłym lekarzom, by dokładnie poznali wszystkie kostki, chrząstki i żyłki, z których składa się człowiek.

Życie po życiu

Aniela T. , krawcowa z Katowic, osoba pełna wigoru i energii, powiedziała pewnego dnia oszołomionej córce: "Gdy umrę, pogrzeb wyprawisz mi dopiero po kilku latach. Póki co wystarczy msza i modlitwa w kościele. Rodzinie jakoś wytłumaczysz. Jak? Coś wymyślisz".

Pani Aniela dokładnie zaplanowała swoje życie po życiu. W radiu usłyszała, że studenci medycyny nie mogą zgłębiać tajników ludzkiego ciała, bo nie mają na czym ćwiczyć. Gdy ochłonęła, długo się nie zastanawiała. Następnego dnia poszła do Zakładu Anatomii Prawidłowej Śląskiej Akademii Medycznej i przedstawiła swą ofertę. - Jestem katoliczką i uważam, że moje postanowienie nie kłóci się z wiarą. Wręcz przeciwnie - jest jej przejawem - podkreśla pani Aniela.

Od tego czasu minął rok, a pani Aniela nie tylko nie zmieniła zdania, ale utwierdziła się w swej decyzji. - Kto wie, może jeszcze męża przekonam - zastanawia się po cichu.

Na taki sam krok jak pani Aniela zdecydował się 65-letni Stanisław M. Mieszka sam w dużym domu w okolicy Zawiercia. Latem nie zsiada z roweru, a zimą uprawia marszobiegi. Ciągle w ruchu, bardzo dba o swoją kondycję. Rzucił papierosy, pozbył się 30 kg nadwagi. Na zasłużonej emeryturze odstresowuje się po latach ciężkiej pracy w hutnictwie.

O swojej decyzji postanowił powiedzieć dorosłym dzieciom. Syn i córka, którzy mają własne rodziny, przyjęli to ze spokojem. - Nigdy nie zastanawiałem się w szczególny sposób nad śmiercią. Po prostu kiedyś przyjdzie - wyznaje pan Stanisław. - Gdy tylko dowiedziałem się o możliwości przekazania zwłok, nie wahałem się ani chwili. W specjalnej ankiecie, którą wypełniłem na prośbę zakładu anatomii, zaznaczyłem, że jeśli kogoś mogą uratować moje narządy, to zgadzam się na ich pobranie.

Pan Stanisław jest pragmatykiem. Dlatego dodaje: - Przynajmniej dzieci unikną wszystkich korowodów z pogrzebem. Wystarczy poinformować zakład, i oni się zajmą stroną techniczną, czyli przewiezieniem ciała.

Widziała własny pogrzeb

Pani Aniela zobaczyła już na płycie DVD, jak będzie wyglądał jej pogrzeb, choć do umierania jako całkowicie zdrowiutka 53-latka wcale się nie spieszy. Jest po prostu osobą praktyczną, taką, co lubi wiedzieć i widzieć. A to, co zobaczyła bardzo się jej spodobało.

W Parku Pamięci w Rudzie Śląskiej dla takich jak ona darczyńców przygotowane jest specjalne miejsce w centralnym punkcie nekropolii. Grobowiec, który właściwiej byłoby nazywać pomnikiem, robi wrażenie. "Niech rozmowy umilkną, niech uśmiech zastygnie, bo w tym miejscu śmierć cieszy się, że pomaga żyjącym" - takie umieszczono na nim motto.

Zakład anatomii wyprawił już dwie ceremonie pochówku. Zawsze uczestniczą w nich władze akademii, rodziny zmarłych oraz wdzięczni studenci śląskiej akademii medycznej. Bo tak naprawdę to oni najlepiej wiedzą, że nawet najdoskonalszy model nie zastąpi dotknięcia prawdziwego serca.

O nagraniu ceremonii pogrzebowej zdecydował prof. Jerzy Gielecki, kierownik zakładu anatomii, człowiek, który opracował jedyny w Polsce program przekazywania zwłok dla celów naukowych. Profesor wie, że dla darczyńców ceremoniał pogrzebowy ma ogromne znaczenie. Stąd nagranie, które obrazuje jednocześnie wyjątkową wartość tej ofiary.

- Ludzkie ciało to najdoskonalszy na świecie atlas anatomiczny. Nie ma szans, by za pomocą plastikowych fantomów dotrzeć do wszystkich tajemnic serca, mózgu, wątroby. Trzeba dotknąć każdej bruzdy, pogładzić powierzchnię czaszki - wyjaśnia naukowiec.

W zamian za potwierdzone notarialnie przekazanie zwłok darczyńcy akademii otrzymują jedynie godny pochówek. - To nie jest transakcja. Choć już po zgonie nie wszystkie rodziny to rozumieją - wyjaśnia prof. Gielecki. Jeśli ktoś chce się wycofać, w każdej chwili może zmienić zdanie. Rodzina musi przedstawić zeznania pięciorga świadków, którzy z ust zmarłego usłyszeli deklarację.

Prochy rozsypią w wybranym miejscu

Prowadzenie dokumentacji ofiarodawców spoczywa na barkach Elżbiety Kuncio. Co jakiś czas rozkłada pęczniejącą teczkę i rozmyśla nad niecodzienną ofiarą składaną tak bezinteresownie. Wśród osób spisanych przez panią Elę przeważają samotni i starzy, bezdzietne małżeństwa, osoby niezwykle świadome swych decyzji.

Pan Stanisław ze spokojem patrzy w przyszłość. To łatwiejsze, gdy ma się z okna takie jak on widoki. Zaśnieżone sosny, pagórki, błękitne niebo. Dlatego, kiedy podejmował te najważniejsze decyzje, postanowił, że na cmentarzu w Rudzie Śląskiej stanie pusta urna, bo jego prochy najbliżsi rozsypią w wybranym przez niego miejscu. Gdzie? - To tajemnica - mówi.

Ksiądz Andrzej Kołek, z ramienia kościoła uczestniczył w pochówku szczątków

Nie ma wprawdzie dokumentów kościoła dotyczących przekazywania zwłok, mowa jest tylko o donacji narządów. Przez analogię do zachęty wyrażonej kiedyś przez Jana Pawła II, dotyczącej przekazywania przez wiernych narządów do przeszczepu, Kościół traktuje donację zwłok jako wyraz ratowania ludzkiego życia. I dlatego zasługuje ona na aprobatę. Oczywiście musi się odbywać tak jak to się zresztą dzieje, z całym poszanowaniem dla ludzkiego ciała.

W Polsce przekazywanie zwłok dla celów naukowych to wciąż temat tabu i nieuregulowana prawnie kwestia. Wprawdzie rozporządzenie ministra zdrowia mówi o takiej możliwości w przypadku zwłok o nieustalonej tożsamości, chowanych na koszt gminy, ale nie ma przepisów wykonawczych. Władze gminy zwyczajnie boją się podejmowania decyzji o przekazaniu przez nikogo nieopłakiwanych zwłok. Kiedyś studentom medycyny służyły ciała skazańców, np. sławnego szpiega Maty Hari lub bezdomnych. Teraz można mówić, że do akademii medycznych trafiają wybrani.