Sprawa prezesa fundacji Porozumienie bez Barier o fałszywe zeznania przed komisją ds. Orlenu

Andrzej Kratiuk jest oskarżony o to, że skłamał przed komisją śledczą ds. Orlenu, twierdząc, że nie był agentem SB. Broni się, twierdząc, że z bezpieką utrzymywał kontakt służbowy. Odnalazł nawet byłą funkcjonariuszkę, która potwierdza jego słowa

Kratiuk to prezes prowadzonej przez Jolantę Kwaśniewską fundacji dobroczynnej Porozumienie bez Barier. Jest też współwłaścicielem kancelarii prawnej KNS. W lutym ub. roku stanął przed komisją ds. Orlenu na wniosek Romana Giertycha (LPR), który sugerował, że przez fundację przepływają pieniądze mafii paliwowej.

Ziobro chwali prokuraturę

Oskarżenia się nie potwierdziły, a ostatnio prokuratura musiała zwrócić Kratiukowi zajęte na wniosek komisji dokumenty jego kancelarii. W raporcie komisji Orlenu nie ma mowy o fundacji. Mimo to Kratiuk stanie przed sądem. Powód? Pytany przez posła Andrzeja Grzesika (Samoobrona), czy współpracował z tajnymi służbami PRL, zaprzeczył. Tymczasem latem tego roku komisja dostała z IPN teczkę Kratiuka, z której wynika, że w latach 80. był kontaktem operacyjnym SB o pseudonimie A.K. Komisja skierowała do prokuratury doniesienie, oskarżając Kratiuka o składanie fałszywych zeznań. Prokuratura najpierw postawiła Kratiukowi zarzuty, a w ub. tygodniu skierowała do sądu akt oskarżenia. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro chwalił niedawno prokuraturę za "zdynamizowanie sprawy Kratiuka".

Spotykałem się z obowiązku

Kratiuk mówi, że oskarżenia pod jego adresem mają polityczny charakter. - Jestem uważany za człowieka związanego z prezydentem Kwaśniewskim, atak na mnie to de facto atak na środowisko Kwaśniewskiego - twierdzi prezes fundacji żony b. prezydenta, który na swoją obronę przytacza odtajnioną przez IPN instrukcję peerelowskiego MSW dotyczącą tego, kto jest tajnym współpracownikiem. Jeden z paragrafów tej instrukcji mówi, że "kontakty operacyjne SB nawiązuje z obywatelami (...), gdy nie zachodzi potrzeba angażowania tajnych współpracowników".

- Moje spotkania z funkcjonariuszami SB miały charakter oficjalny i wynikały z pełnionej przeze mnie funkcji wiceprzewodniczącego, a potem przewodniczącego Zrzeszenia Studentów Polskich w Warszawie. Spotkania były umawiane przez mój sekretariat, odbywały się jawnie w siedzibie mojego biura - wylicza Kratiuk i dodaje, że ZSP tak jak każda działająca w PRL organizacja społeczna miało obowiązek kontaktować się z organami administracji państwowej, czyli z SB. - Za spotkania z SB nie brałem nigdy żadnego wynagrodzenia, nie pisałem raportów, nie podpisywałem zobowiązań, nie wiedziałem, że założono mi jakąś teczkę - twierdzi Kratiuk. Skontaktował się on z por. Anną Pasternak, b. funkcjonariuszką SB, która przychodziła do jego gabinetu, a potem z rozmów pisała raporty.

Pasternak napisała oświadczenie, w którym potwierdza słowa Kratiuka. "Kontakty SB z kierownictwem ZSP były wykonaniem obowiązku ustawowego (..) nałożonego zarówno na funkcjonariuszy SB, jak i na kierownictwo organizacji społecznych (...) dotyczyły zarówno ochrony ZSP, jak i całego środowiska studenckiego przed zagrożeniami (...) spotkania te były całkowicie jawne" - pisze, dodając, że spotkania umawiała przez sekretariat, gdzie przedstawiała się z imienia i nazwiska jako funkcjonariusz SB. Pasternak napisała, że Kratiuk nie był tajnym współpracownikiem, tylko kontaktem operacyjnym. Chciała też przed prokuratorem wyjaśnić, dlaczego Kratiukowi założono teczkę i nadano kryptonim. "Będę to mogła zrobić po zwolnieniu mnie z tajemnicy" - napisała. Czy oprócz spotkań z por. Pasternak Kratiuk spotykał się z innymi funkcjonariuszami, poza siedzibą ZSP? - Kiedy ta pani wyjechała na kilkumiesięczne szkolenie, przychodził ktoś, kto ją zastępował. Ale rozmowy odbywały się tylko w moim biurze - zapewnia Kratiuk.

Prokurator nie przesłucha

Jednak prowadzący sprawę prokurator Grzegorz Jaremko odrzucił tłumaczenia Kratiuka i nie zgodził się na przesłuchanie b. funkcjonariuszki. Jego zdaniem nie jest to konieczne, bo z teczki Kratiuka jasno wynika, że z SB spotykał się świadomie, często i chętnie przekazywał informacje. "Informacje te dotyczyły sytuacji w środowisku akademickim, nastrojów w nim panujących, nastawienia ZSP do rodzącej się opozycji w środowisku studenckim. Takie informacje oceniane przez SB jako w pełni wiarygodne nie mogły być udzielane przez osobę niezwiązaną z węzłem współpracy" - pisze prokurator, który odrzucił też inne wnioski Kratiuka. Prezes Porozumienia bez Barier chciał, by przesłuchano m.in. jego sekretarkę z ZSP i osoby, które pracowały z nim w organizacji (wśród nich b. ministra skarbu Wiesława Kaczmarka).

- Wezwę tych ludzi na świadków przed sądem - mówi Kratiuk.