22-letnia Polka zajęła w ostatnią sobotę trzecie miejsce w estońskim Otepaeae w biegu pucharowym na 10 km techniką klasyczną. Po rocznej przerwie spowodowanej zawieszeniem za stosowanie niedozwolonych środków w ciągu dwóch tygodni wyrosła na nadzieję Polski na medal w Turynie. To o tyle ważne, że poza będącym bez formy Adamem Małyszem to jedna z niewielu takich nadziei.
Trener Polki Aleksander Wierietielny wierzy w ten medal. - Justyna bardzo mocno przepracowała okres przygotowawczy. Jest w dużo lepszej formie niż przed dyskwalifikacją - zapewnia szkoleniowiec. - W Otepaeae przedstawiono ją jako mistrzynię Rosji w biegu na 10 km, a to budzi szacunek u rywalek.
- Próbuje się na mnie wywierać presję tym medalem, ale ja się nie przejmuję. Przez rok byłam pozostawiona sama sobie. Teraz biegam głównie dla siebie - przyznaje otwarcie Kowalczyk. - Zbyt wiele w ostatnim roku przeszłam, by się teraz przejmować zarówno pochlebstwami, jak i krytyką - dodaje zdecydowanie.
Kowalczyk wróciła na trasy po rocznej dyskwalifikacji. W styczniu 2005 r. podczas mistrzostw świata do lat 23 w niemieckim Oberstdorfie w jej organizmie wykryto dexamethason. To środek zabroniony, którego nie można używać w dniu zawodów. Ale już w czasie treningów jest dozwolony. Kowalczyk, mając problem ze ścięgnem Achillesa, wzięła lekarstwo i nie zgłosiła tego, idąc na kontrolę antydopingową. Federacja narciarska zawiesiła zawodniczkę na dwa lata, ale decyzja ta wzbudziła wątpliwości nawet Światowej Agencji Antydopingowej (WADA). W końcu federacja skróciła karę do mniej niż roku, tak aby Kowalczyk mogła przygotować się do igrzysk w Turynie.
- Najpierw wynoszono mnie pod niebiosa. Potem zostałam skreślona i zapomniana, a teraz gdy znowu zaczynam robić wyniki ponownie robi się o mnie głośno - mówi biegaczka. - Nie ma we mnie wielkiego żalu, ale uraz pozostał i nabrałam dystansu. Stąd też nie udzielam się np. za często w mediach. Zawodniczka przyznaje, że w ciężkich chwilach zostali przy niej tylko prawdziwi przyjaciele. - Na nikogo nie zwalę publicznie winy za tamtą sytuację, ale z niektórymi ludźmi jeszcze się kiedyś policzę - kończy Kowalczyk.
Obecnie narciarka znajduje się teraz pod opieką medyczną doktora Roberta Śmigielskiego, który współpracuje także z Otylia Jędrzejczak. - Drugie potknięcie nie może nam się przydarzyć - mówi Wierietelny. W najbliższy weekend Kowalczyk wystartuje w Pucharze Świata w Val di Fiemme w biegu na 15 km.