Kolejne zachorowania w Turcji

W różnych prowincjach kraju zanotowano pięć nowych przypadków ptasiej grypy wśród ludzi. Do tej pory w całej Turcji zachorowało 14 osób - ogłosił tamtejszy minister zdrowia

Według Recepa Akdaga w liczbie tej znajduje się również trójka rodzeństwa z miasta Dogubeyazit we wschodniej prowincji Van, które zmarło w ubiegłym tygodniu. Ich sześcioletni brat, którego również podejrzewano o zakażenie, został wczoraj zwolniony ze szpitala do domu. Badania pokazały, że w organizmie chłopca (pomimo że wykazywał pewne objawy choroby) nie ma śmiertelnego wirusa H5N1.

W prowincji Van przebywa już międzynarodowy zespół ekspertów wysłany przez Światową Organizację Zdrowia (WHO). Specjaliści mają zbadać jak szybko i którędy rozprzestrzenia się groźny zarazek.

Największe obawy ekspertów i zarazem panikę wśród ludności wzbudzają trzy przypadki zachorowań w okolicach stolicy kraju Ankary. W stołecznym szpitalu przebywa dwójka chłopców, w wieku dwóch i pięciu lat. Dzieci najprawdopodobniej zakaziły się dotykając rękawic, w których ich ojciec przenosił padnięte dzikie kaczki. - Choć chłopcy złapali wirusa, to nie wykazują na razie objawów choroby - uspokaja opiekujący się nimi dr Metin Dogan.

Trzeci pacjent - 60-letni mężczyzna z przedmieść Ankary - zakaził się od kurczaka, którego przygotowywał na posiłek. Jednak zdaniem lekarzy też jest na razie w dobrej kondycji.

W całej Turcji obserwacją objęto około 50 osób. Władze zapewniają, że nie ma żadnych dowodów na to, iż choroba przenosi się z człowieka na człowieka. Potwierdza to Klaus Stoehr zajmujący się w WHO chorobami zakaźnymi. - Ryzyko epidemii wśród ludzi pozostaje wciąż takie samo, jak było. Wirus prawdopodobnie zaatakował tureckie zwierzęta znacznie wcześniej, niż podejrzewaliśmy. Obecny wybuch zachorowań wśród ludzi jest, niestety, skutkiem słabej kontroli zdrowotnej i epidemiologicznej w Turcji - mówi Stoehr.

Zachorowania w Turcji wzbudziły niepokój w sąsiadujących z nią krajach. Iran już zamknął z tego powodu jedno z przejść granicznych. W Syrii doniesiono o mężczyźnie mieszkającym w pobliżu granicy z Turcją, który mógł umrzeć z powodu ptasiej grypy. Jednak syryjskie ministerstwo zdrowia twierdzi, że zgon owego człowieka nastąpił nie w wyniku ptasiej grypy, ale "jakiejś choroby układu oddechowego".