Komisje Prawdy i Pojednania zlustrują dziennikarzy

Komisje Prawdy i Pojednania powstają w kilku miastach Polski przy lokalnych oddziałach Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Będą rozliczać dziennikarzy ze współpracy z peerelowskimi służbami specjalnymi

Najbardziej radykalny jest tutaj Kraków. Z relacji szefa krakowskiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Andrzeja Stawiarskiego (dziennikarza "Gazety Wyborczej") wynika, że Komisja Prawdy i Pojednania będzie zajmować się głównie lustracją środowiska dziennikarskiego. Wystąpi do IPN o materiały na temat dziennikarzy współpracujących z tajnymi służbami PRL. Wymagałoby to zmiany w co najmniej dwóch ustawach - o IPN i lustracji, bo teraz organizacje i instytucje nie maja dostępu do takich akt.

Krakowskie koło SDP przewiduje też, że nazwiska dziennikarzy agentów będą ogłaszane. - A ci którzy uznają, że informacje na ich temat są nieprawdziwe, będą mogli odwołać się do sądu koleżeńskiego we wszystkich instancjach - mówi Stawiarski.

"By mogli wyznać prawdę"

- Kraków jest pierwszy, bo doszło tam ostatnio do kilku sytuacji, które wskazują na konieczność powstania takiej komisji - tłumaczy Krystyna Mokrosińska, szefowa SDP.

Rzeczywiście dwóch dziennikarzy, z TVP i "Gazety Krakowskiej", znalazło się na liście agentów, którą działaczka "Solidarności" Barbara Niemiec dostała z IPN, gdy poprosiła o rozszyfrowanie pseudonimów osób, które były w jej teczce jako donosiciele.

Listę ogłosiła w "Gazecie Polskiej". Jeden z dziennikarzy zrezygnował ze stanowiska w redakcji. Drugi jest na zwolnieniu lekarskim.

Kilka miesięcy wcześniej inny dziennikarz telewizyjny z Krakowa wyznał kolegom, że miał w swoim życiu epizod współpracy z SB. - Kiedy zdecydował się to powiedzieć, myślę, że odczuł ulgę. Nie musi się już bać ludzi, którzy mogli nim manipulować, bo wiedzieli o jego przeszłości - mówi Mokrosińska. - Komisja Prawdy i Pojednania ma być szansą na to, by uwikłani we współpracę ludzie mogli wyznać prawdę.

Pseudonimy "Parker" i "Nonparel"

Akcja powoływania komisji nie jest ogólnopolską inicjatywą SDP, chociaż pomysł wyszedł od zarządu Stowarzyszenia i ma jego poparcie. To, czy powstanie taka komisja, zależy od samodzielnej decyzji lokalnego oddziału SDP.

Czy w innych miastach Polski planuje się powołanie komisji zajmujących się lustracją dziennikarzy?

- Chciałabym, żeby w Poznaniu powstała taka komisja. W ciągu ostatniego roku mieliśmy przypadki, z którymi trudno sobie poradzić bez dokumentów, bez wiedzy, jak było naprawdę - mówi Jolanta Hajdasz (TVP 3) kierująca poznańskim SDP. Ma na myśli ujawnienie jako agenta znanego dziennikarza lokalnej telewizji i rzecznika "Solidarności" przez działacza podziemia Janusza Pałubickiego.

Była też afera w Koninie. Tam po opublikowaniu w internecie listy Wildsteina dawny opozycjonista rozklejał ulotki oskarżające miejscowego dziennikarza o to, że był agentem. - Dziennikarz był załamany, zaprzeczał, ale nie ma materiałów, które rozstrzygnęłyby, kto tu ma rację - mówi Jolanta Hajdasz.

Komisja lustrująca dziennikarzy powstanie też w Rzeszowie, gdzie przy regionalnym zarządzie "Solidarności" działa zespół "Ujawnić prawdę". W Rzeszowie impulsem była wystawa dokumentów z IPN.

Mówi Józef Matusz (dziennikarz "Rzeczpospolitej") kierujący rzeszowskim SDP: - Było tam dużo informacji na temat agentury w środowisku dziennikarskim. Zdjęcie znanego dziennikarza bratającego się z szefem SB. Raporty agentów o charakterystycznych pseudonimach "Nonparel" czy "Parker". Naprawdę paskudne donosy.

Weryfikacja w drugą stronę?

Ale nie wszędzie działacze SDP chcą lustrować. - Nie ma u nas takich tendencji. Osoby, które mogły współpracować z SB, kończą już pracę albo dawno nie pracują. Sztandarowych propagandzistów stanu wojennego dawno już w zawodzie nie ma - twierdzi Paweł Patora z "Dziennika Łódzkiego", szef SDP w Łodzi.

W łódzkich mediach pracują dwie osoby aktywne w komisjach weryfikujących dziennikarzy w stanie wojennym. - Tłumaczą, że starały się tam nie szkodzić innym, ale są na ich temat sprzeczne relacje - mówi Patora.

Sprawa weryfikacji dziennikarzy, czyli czystki w mediach zimą 1982 r., tuż po wprowadzeniu stanu wojennego, jest w całej Polsce przedmiotem śledztwa prowadzonego przez IPN.

Władze stanu wojennego wyrzuciły wtedy z pracy tysiące dziennikarzy. W komisjach weryfikacyjnych byli przedstawiciele SB, wojska, PZPR i dziennikarze, którzy często wskazywali, kogo zwolnić. Wszyscy rozmówcy "Gazety" są zgodni, że winnych wyrzucania z pracy kolegów związanych z "Solidarnością" należy dzisiaj publicznie napiętnować.

- Jako jeden z pierwszych oddziałów zwróciliśmy się do IPN o wszczęcie śledztwa w sprawie prześladowań dziennikarzy w stanie wojennym - mówi Tomasz Orlicz, który kieruje SDP we Wrocławiu.

Jednak na pytanie, czy powoła u siebie Komisję Prawdy i Pojednania, Orlicz stanowczo stwierdza: - Nie zgadzam się. To byłaby forma weryfikacji w drugą stronę. My tu jesteśmy pojednani od dawna, a jednocześnie nigdy nie pojednamy się do końca. Bez względu na działalność jakiejkolwiek komisji.

Kogo wpisać do ustawy?

O lustracji dziennikarzy mówi nie tylko SDP. Niedawno Stowarzyszenie Wolnego Słowa grupujące część wydawców podziemia (m.in. Mirosława Chojeckiego, Andrzeja Rosnera, Jacka Szymanderskiego) zażądało uznania SB za organizację przestępczą, ujawnienia wszelkich agentów i wpisania dziennikarzy do ustawy lustracyjnej - tak, by każdy, kto wykonuje ten zawód, musiał złożyć oświadczenie, czy w przeszłości współpracował z SB.

Według zapowiedzi polityków PiS znowelizowana ustawa lustracyjna ma objąć znacznie szerszy niż dotychczas krąg osób. PiS chce też, by ludzie uznani za agentów nie mogli przez pięć do dziesięciu lat obejmować stanowisk publicznych.

Prace nad projektem zmian ustawy lustracyjnej koordynuje poseł PiS Arkadiusz Mularczyk. - Projekt będzie gotowy na początku stycznia. Nie chcę mówić o szczegółach, bo to zbyt poważna sprawa, wiele zapisów wymaga jeszcze sprawdzenia, czy są zgodne z konstytucją.

Czy dziennikarze będą grupą podlegającą lustracji? Mularczyk: - Jest intencja, by w ustawie był taki zapis. Mamy jednak problem z definicją, kto jest dziennikarzem. Czy to etatowy pracownik redakcji, czy także osoba pisząca teksty dorywczo, na zlecenie. Być może oprzemy się na definicji dziennikarstwa z prawa prasowego. Ale wtedy lustracja nie będzie obejmować wszystkich piszących.

Czy lustracja dziennikarzy jest potrzebna?