Taką m.in. opinię przeczytać można w odtajnionych właśnie notatkach z posiedzeń brytyjskiego gabinetu wojennego z lat 1942-1946. Historycy czekali na nie 60 lat - Brytyjczycy znani są z restrykcyjnych przepisów dotyczących odkrywania archiwów a dyskusja czy odtajnić te stenogramy trwała od ponad dwóch dziesięcioleci.
Sprawa osiedlania się Polaków, których pod koniec wojny było w Wielkiej Brytanii ok. 250 tys. gabinet omawiał 28 marca 1945 r. i wywołał jedną z najgorętszych debat. Churchill przekonywał, że należy ich przyjąć z wdzięczności za zasługi oraz dlatego, że "ludzie to bogactwo". Sugerował, że Polaków można wysłać jako brytyjskie siły okupacyjne do Niemiec, co pozwoliłoby zdemobilizować rodowitych Brytyjczyków. MSW dwukrotnie domaga się podczas dyskusji możliwości przedstawienia swych argumentów. Churchill ucina: "Tu na szali leży mój honor".
W końcu jednak ministrowi spraw wewnętrznych Herbertowi Morrisonowi udaje się dojść do głosu i przedstawić argumenty przeciw Polakom. Po pierwsze stanowią oni bardzo dużą liczbę cudzoziemców i nie ma szans, by trzy z czterech Dominiów [Kanada, Australia, Nowa Zelandia i Południowa Afryka] kogokolwiek wzięły. Po drugie wielu z tych, którzy przeszli przez armię to biedni ludzie, którzy często nie mieli poważnego zamiaru walczyć. W dodatku część z nich to faszyści.
Po trzecie wielu innych cudzoziemców też chce zostać w Wlk. Brytanii Wielu "walczyło" w Pionierach [Korpusie Pionierów używanym do budowy dróg, mostów, fortyfikacji, rozładowywania statków] by uniknąć internowania. Będą się domagać tego samego co damy Polakom. I po czwarte każde zwiększenie się populacji cudzoziemców grozi niepokojami - antysemityzm tli się pod powierzchnią".
Churchill odrzuca te argumenty: "Chodzi mi o Polaków, nie Żydów. Poza tym w porównaniu z innymi krajami mamy bardzo małą populację żydowską. Chodzi mi o Polaków, i to Polaków którzy naprawdę walczyli. Mamy wobec nich święty obowiązek. Oni mają swoje kłopoty. W dodatku zachęcaliśmy ich i obiecywaliśmy".
Premiera wspiera sekretarz stanu ds. lotnictwa sir A. Sinclair. Zwraca uwagę, że Polacy zachowują się bardzo dobrze i mają dobrą opinię w Szkocji, gdzie stacjonują. "Pamiętajcie, że pomogli nam podczas bitwy o Anglię. Ich piloci byli wtedy niezbędnym wzmocnieniem. Niewiele możemy dla nich zrobić. Skoro nie możemy nic innego, z pewnością powinniśmy zrobić chociaż to" - mówi.
Ostatecznie gabinet przychyla się do zdania Churchilla i Sinclaira.
Polacy są wielokrotnie wspominani w zapiskach sekretarza gabinetu Normana Brooka. Zwykle wzmianki dotyczą stosunków z Rosją czy polskich uchodźców na wschodzie. 13 kwietnia 1943 r. na wiele miesięcy przed pierwszą konferencją Wielkiej Trójki (Churchilla, Roosvelta i Stalina) w Teheranie szef MSZ Anthony Eden relacjonuje swoją wizytę w Waszyngtonie. To że Rosja otrzyma państwa bałtyckie uznaje za pewne. "Polska granica. Jeśli Polska dostanie wschodnią Rosję [to zapewne błąd w notatkach, mogło chodzić o Prusy - "Prussia" a nie "Russia"] i coś ze wschodniej Syberii [być może chodziło o Śląsk] to powinna zaakceptować linię Curzona. Linię tę brytyjski minister spraw zagranicznych lord Curzon nakreślił ją w 1919 jako proponowaną wschodnią granica Polski opartą o kryteria etniczne. Podczas II wojny Stalin wrócił do linii Curzona i w końcu stała się ona podstawą wytyczenia naszej obecnej wschodniej granicy. Rząd emigracyjny RP długo odrzucał linię Curzona nie chcąc rezygnować ze wschodniej części przedwojennej Polski.
Taktyka, mówi Eden: my, USA i Rosja powinniśmy uzgodnić sprawiedliwe rozwiązanie i przekonać Polskę do jego akceptacji. Lepsze to niż pozwolić, by negocjacje między Polakami a Rosjanami stały się problemem".
Na tym etapie Brytyjczycy najwyraźniej nie przewidywali, że przez środek Europy opadnie "żelazna kurtyna". Churchill mówi o integracji kontynentu po wojnie, jego zdaniem państwa powinny tworzyć grupy regionalne, które współpracowałyby ze sobą. W naszym regionie widzi "konfederację Dunaju, czyli blok środkowoeuropejski". "Czesi chcieliby się przyłączyć do Polski, jeśli ta porozumie się z Rosją. Jeśli nie to zwrócą się w kierunku Wiednia" - twierdzi.
Niestety notatki są niekompletne. Nie obejmują m.in. okresu Powstania Warszawskiego, o śmierci gen. Sikorskiego mówi się tylko w kontekście organizacji jego pogrzebu.
Notatki zawierają też sporo wątków, które mówią o "nowej masakrze Żydów w Polsce, lub nie dotyczą bezpośrednio Polski.
Sekretarz gabinetu wojennego Norman Brook i autor odtajnionych notatek z posiedzeń tak opisuje naradę z 7 grudnia 1942 roku. Minister spraw zagranicznych Anthony Eden mówi o "nowej masakrze Żydów w Polsce" i o tym, że "małe kraje naciskają na nas o deklarację obiecującą zemstę". Chodzi o wspólną deklarację Wielkiej Brytanii, USA i Rosji. "Rozważana" - stwierdza lakoniczna notatka.
Tydzień później Churchill dopytuje się, czy informacja o masakrze Żydów w Polsce "metodami elektrycznymi" została potwierdzona. Eden: "Nie bezpośrednio, ale pośrednie dowody sugerują, że to może być prawda. Nie można potwierdzić metody. Wiemy, że Żydzi są wywożeni np. z Norwegii i wysyłani do Polski, najwyraźniej w celu tego typu.
Została uzgodniona wspólna deklaracja. Prawdopodobnie zostanie ogłoszona w czwartek. Zobowiązuje nas do ukarania odpowiedzialnych".
Takiej deklaracji domagali się przywódcy żydowscy w Polsce, a swą prośbę przekazali za pośrednictwem Jana Karskiego, pierwszego polskiego emisariusza, który pod koniec listopada 1942 r. dotarł do Londynu z raportem na temat sytuacji Żydów. Streszczenie raportu otrzymał Eden, ale osobiście spotkał się z Karskim dopiero 4 lutego 1943 r. Nie dopuścił Polaka do Churchilla, bo - jak twierdził - musiał chronić premiera przed zbyt wieloma petentami. Nie przekazał też większości informacji o sytuacji Żydów w Polsce.
W notatkach znajdujemy wiele ciekawych informacji niedotyczących bezpośrednio Polski. Churchill nie krył na przykład, że jeśli tylko schwyta Hitlera, zamierza go uśmiercić bez procesu. "Ten człowiek jest głównym źródłem zła". Chce go uśmiercić jak "gangstera" na krześle elektrycznym, które - jak ironizuje - niewątpliwie dałoby się wypożyczyć od Amerykanów w ramach programu pomocy wojennej Lend Lease.
Podobne plany miał wobec innych przywódców III Rzeszy. 12 kwietnia 1945 roku podczas dyskusji, czy powinien się odbyć proces władców nazistowskich Niemiec, Churchill twierdzi, że byłaby to farsa i że "gdy tylko dopuści się sprawiedliwy proces, pojawi się mnóstwo komplikacji". Brytyjczycy mieli jednak świadomość, że do procesu prawdopodobnie dojdzie, bo chcą tego inni alianci. Pod koniec wojny Churchill uznał, że sprawa nie jest warta poważnego sporu z sojusznikami.
Mimo to pytał gabinet, czy nie można by negocjować z Himmlerem, "a później go odstrzelić" [Himmler podejmował próby zawarcia oddzielnego pokoju z aliantami zachodnimi - red.].
O emocjach miotających premierem świadczy też to, że w lecie 1942 r. chciał bombardować niemieckie wioski w odwecie za zamordowanie przez Niemców prawie 450 mieszkańców Lidic pod Pragą. Odwet miał się odbywać "w stosunku trzy za jedną". Członkowie gabinetu przekonali premiera, by odstąpił od tego planu, bo jest zbyt niebezpieczny dla brytyjskich pilotów. Clement Attlee - przyszły premier, a wtedy sekretarz ds. dominiów - przekonywał, by "nie wchodzić w konkurowanie na koszmary z Niemcami". 15 czerwca Churchill odstąpił od swego pomysłu. "Instynkt mówi mi co innego. Niechętnie przychylam się do poglądów gabinetu przeciw".
Churchill wypowiadał się także o innych przywódcach. Wyraźne są animozje między nim a przywódcą wolnych Francuzów Charles'em de Gaulle'em, który po złamaniu Francji przez Niemców w 1940 r. znalazł się w Wielkiej Brytanii i stanął na czele tych rodaków, którzy nie godzili się na kapitulację i kolaborację z Hitlerem. Churchill uważał, że Francuz ma "bezsensowne ambicje" i jest przeszkodą w budowie zaufania między dwoma państwami. Gdy w marcu 1943 roku generał chciał odwiedzić francuskie terytoria w Afryce, skąd alianci przegnali właśnie władze Vichy, Brytyjczycy nie wydali zgody, co sprawiło, że skarżył się, iż jest traktowany jak jeniec wojenny. Churchill kazał dać generałowi jasno do zrozumienia, że ma robić, co Brytyjczycy mu każą. "A jeśli będzie próbował odpłynąć np. francuskim niszczycielem, aresztujcie go. Trzeba podjąć kroki, by temu zapobiec". De Gaulle w końcu dotarł do Algieru w maju i wraz z gen Giraud ogłosił powstanie Francuskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego.
Churchill najwyraźniej wolał, by de Gaulle nie objął władzy w wyzwolonej Francji. W kwietniu 1945 r. mówił, że "nie ma szans na oparte na zaufaniu stosunki z Francją, dopóki nie pozbędziemy się de Gaulle'a". Jednak wbrew Churchillowi uznawany przez Francuzów za bohatera narodowego generał został premierem. Później, po latach, już jako prezydent długo blokował wejście Wielkiej Brytanii do Wspólnot Europejskich.
W zapiskach są pozytywnie wypowiedzi Churchilla o Stalinie. W sierpniu 1942 r., po wizycie w Moskwie mówił członkom gabinetu, że to "wielki człowiek, wielka mądrość". W 1945 roku mówi, że "Rosja zachowuje się bardzo źle" w Bułgarii i w Polsce.
Churchill był też gotów ostro potraktować hinduskiego przywódcę Mahatmę Gandhiego, którego od 1942 roku Brytyjczycy przetrzymywali w więzieniu za to, że krytykował udział hinduskich żołnierzy w wojnie przeciw Hitlerowi (Indie wciąż były jeszcze "perłą w brytyjskiej koronie"). Gabinet wielokrotnie dyskutował, co powinien zrobić, jeśli Gandhi rozpocznie strajk głodowy. "Trzymałbym go i pozwolił mu robić, jak chce" - mówił w 1942 r. premier, sugerując, że pozwoliłby Gandhiemu umrzeć z głodu. W 1943 r. ustalono, że gdyby Gandhi był bliski śmierci, to zostanie uwolniony ze względów humanitarnych. Stało się to w 1944 roku z powodu słabego zdrowia Gandhiego, choć nie głodował. W sprawie Gandhiego i Indii gabinet zastanawiał się głównie nad tym, jak śmierć przywódcy Hindusów wpłynęłaby na wizerunek brytyjskich władz i czy mogłaby doprowadzić do antybrytyjskiego powstania.
Gabinet dyskutował też o mniej poważnych sprawach, np. jak traktować stacjonujących na Wyspach czarnoskórych żołnierzy amerykańskich. W armii brytyjskiej kolorowi spali i jedli razem z białymi, a czarni w amerykańskiej - oddzielnie. Brytyjskiemu rządowi bardzo zależało na tym, by uniknąć zadrażnień związanych z tą kwestią. Gabinet dyskutował, czy w związku z tym np. w kantynie na londyńskiej stacji Victoria będzie można obsługiwać czarnych. Ostatecznie ustalono, że Brytyjczycy nie będą pomagać Amerykanom w segregacji rasowej, ale brytyjskim żołnierzom zalecono "dużą ostrożność, szczególnie w relacjach z czarnymi Amerykanami".
Inną kwestią obyczajową, którą gabinet uznał za wartą zajęcia się, była sprawa przyjmowania kobiet do służby dyplomatycznej. Churchill był raczej za: "Nie podobał mi się pomysł, by zasiadały w parlamencie, ale wyszło lepiej, niż myślałem. Jeśli można używać kobiet do obsługi baterii przeciwlotniczych, to dlaczego nie w służbie zagranicznej?".
Ktoś z obecnych zwracał uwagę, że podstawowym problemem będą małżeństwa, "chyba że wybierze się kobiety nienadające się do małżeństwa". W przeciwnym wypadku z pewnością poślubią np. cudzoziemca lub innego dyplomatę, co utrudni wysyłanie ich na placówki. Na to premier wypowiedział się za przyjęciem zasady, że ktokolwiek poślubi cudzoziemca, musi wystąpić ze służby dyplomatycznej.
Pełne notatki Normana Brooka znajdują się na stronie internetowej archiwów brytyjskich www.nationalarchives.gov.uk