Kiedy kilka miesięcy temu w pośpiechu kończył pracę nad nowym albumem, był pełen nadziei na to, że po raz kolejny trafi w serca swojej wiernej od 11 lat publiczności. Wszystko było już dopięte na ostatni guzik - zdjęcie na okładce, data premiery idaty koncertów. Ale właśnie wtedy po długiej walce zchorobą wwieku 68 lat odszedł ojciec piosenkarza Władysław. -Znalazłem się wjednym znajtrudniejszych okresów życia - wspomina artysta. - Choć wierzę wto, że człowiek po śmierci przenosi się w inny wymiar bytu, a jego dusza jest niezniszczalna, nie mogłem się pogodzić z tym, że straciłem możliwość fizycznego kontaktu z tatą.
Tymczasem płyta Stachurskiego trafiła do sklepów. On z rodziną zaszył się w domu w Czechowicach- -Dziedzicach. Strzeżony przez agencję ochrony dom wydawał mu się jedynym miejscem, wktórym czuł się bezpiecznie. Wpogodzeniu się z odejściem ojca pomagała świadomość, że on, umierając, wyrwał się z sideł choroby i bólu. Piosenkarz kolejny raz przypomniał sobie najważniejsze wartości, które wpajał mu ojciec. - Cierpliwość, punktualność i wiara we własne siły - recytuje Stachursky. -To właśnie dzięki nim pokonałem kolejne zakręty życiowe.
Ma nadzieję, że uda mu się ich nauczyć swojego synka mającego tak samo na imię jak on - Jacek. Bo, jak mówi, to właśnie dzięki wartościom, które wpoił mu ojciec, dziś wie, po co żyć. Jak sam mówi, rozpoczynając drugą dekadę kariery, zmienił swoje podejście do sławy. -Gdybym mógł rozpocząć drogę artystyczną od nowa, ludzie, znając moje piosenki, nigdy nie zobaczyliby mojej twarzy -mówi. Wciąż zależy mu na tym, by jego płyty sprzedawały się w sklepach jak świeże bułeczki, ale tylko po to, by zapewnić rodzinie godziwe utrzymanie. Coraz bardziej chroni swoją prywatność.
-Poczułem się zmęczony objawami popularności - wyjaśnia - podpisywaniem niezliczonych płyt, rozdawaniem autografów i pozowaniem do pamiątkowych zdjęć. Nie chcę udawać faceta, który zawsze jest szczęśliwy i nie ma problemów.
-Nauczyłem się unikać sytuacji, w których bym postępował niezgodnie z sumieniem -mówi. I tym właśnie oprócz miłości fanów zdobył sobie także ich szacunek. Jego internetową stronę www.stachursky.org odwiedza codziennie ok. 2 tys. osób. Czym je jeszcze zaskoczy? Nie boi się eksperymentów. -W przyszłym roku ukaże się mój nowy album, na którym będą piosenki w stylu ambitnego techno - zdradza. Niewykluczone jednak, że jeśli wpadnie mu do głowy pomysł nagrania swoich wersji piosenek z "Kabaretu Starszych Panów" - spełni go. Do tej pory sprzedał grubo ponad milion płyt ikaset ze swoją muzyką. I jest pewien - jego ojciec byłby zniego dumny. Przy swoim świątecznym stole zostawi puste miejsce. Na wszelki wypadek, bo nigdy przecież nie wiadomo, czy w wigilijny wieczór nie zapuka do jego drzwi ktoś, kto będzie chciał zjeść z nim kolację. I na znak, że kochać, to pamiętać. -Wierzę, że mój ojciec jest cały czas blisko mnie -mówi Stachursky.
Naprawdę nazywa się Jacek Łaszczok (39 l.). Debiutował w1995 r. płytą "Taki jestem". Do tej pory wydał 11 albumów. Łącznie sprzedał ponad milion płyt i kaset. Ma żonę Iwonę i syna Jacka. Trzykrotny laureat Superjedynki; fan filmowej serii o przygodach Godzilli i zapalony wielbiciel włoskiej kuchni.