Polacy kochają szopki, ale ich nie kupują

100 mln euro - tyle wydają Włosi na bożonarodzeniowe szopki. Mały Jezusek ze świętą Rodziną i Trzema Królami są prawie w każdym włoskim domu, a także na klatkach schodowych, w szpitalach, więzieniach i szkołach. Towarzyszą im zwierzęta, anioły, murzynek i inne niezbędne w szopce postacie. Z ich produkcji żyje we Włoszech wiele ludzi - ponad 3 tys. firm zajmuje się ich produkcją.

W Polsce jest pod tym względem dużo skromniej. - Kupują od nas głównie księża proboszczowie, czasem wspólnoty parafialne - mówi Jan Rzemień, jeden z niewielu producent szopek w Polsce. - A postacie są zrobione z mas żywicznych, to się nie psują co roku. Jak już raz kupią, to mają na lata. Polacy do domów raczej nie kupują, nie ma takiej tradycji.

W dodatku polskie szopki są dość drogie. By mieć którąś z nich w mieszkaniu, trzeba wydać od kilkuset złotych w górę. We Włoszech starcza połowa, a nawet jedna trzecia tej kwoty. Ale jest na to rada. Można zrobić szopkę samemu. Wystarczy trochę papieru i dobry pomysł. Bardziej utalentowani mogą lepić w glinie albo strugać w drewnie. Że się opłaca, przekonali się uczniowie z bydgoskiego Zespołu Szkół Plastycznych. Ze swoją rzeźbioną szopką pojechali do Watykanu. Zrobili furorę, nawet papież Benedykt XVI kazał zatrzymać samochód, by się jej lepiej przyjrzeć. Sam papież jest zresztą wielkim fanem szopek. Kilkanaście dni temu sam namawiał wiernych do ich budowania.