W Iranie z telewizji i radia zniknie zachodnia muzyka

Prezydent Iranu nakazał, żeby z publicznego radia i telewizji zniknęły wszelkie utwory muzyczne, które powstały na Zachodzie

Konieczne jest usunięcie muzyki zachodniej, a także wszelkiej muzyki nieprzyzwoitej z radia i telewizji Republiki Islamskiej - zdecydowała w poniedziałek Najwyższa Rada Rewolucyjna ds. Kultury, której prezydent Mahmud Ahmadineżad jest przewodniczącym. Dokładniej cenzurowane będą telewizyjne filmy i seriale. - Trzeba eliminować przemoc oraz miałkość, a sprzyjać promowaniu kina uduchowionego - poucza Rada. Dodatkowo zakazała ona dystrybucji zagranicznych filmów, które promują "aroganckie mocarstwa" (chodzi zapewne o Stany Zjednoczone). Za pół roku irańska rada radiofonii i telewizji musi zdać prezydentowi raport z wykonania zadania.

Nowy przepis dotknie nie tylko gwiazdorów zgniłego, amerykańskiego popu w stylu George'a Michaela, ale także i Bogu ducha winnych dawniejszych kompozytorów. Jak choćby Jana Sebastiana Bacha, tworzącego w czasach, w których wiadomego "aroganckiego mocarstwa" nie było jeszcze na mapie świata.

- Ten człowiek żyje wciąż w erze kamienia łupanego! Musi zrozumieć, że nie może nam nakazać, czego będziemy słuchać, a czego nie - mówił wczoraj jeden z klientów sklepu muzycznego w Teheranie zaczepiony przez dziennikarzy. Inni lekceważyli przepis. W Iranie jest bowiem wiele zakazów, które pozostają jedynie na papierze. Nie wolno mieć anten satelitarnych, ale są one na prawie każdym teherańskim domu. Policja nie czepia się pod warunkiem, że antena jest jako tako zamaskowana i nie wystaje z dachu czy balkonu.

Jednak kontrolowanie telewizji i radia jest dużo łatwiejsze, a prezydent Ahmadineżad na razie dość konsekwentnie realizuje swoje obietnice. W maju, zanim niespodziewanie wygrał wybory, zapowiadał powrót do ideałów rewolucji islamskiej z 1979 r., w wyniku której władzę objęli szyiccy duchowni. Jej przywódca ajatollah Chomeini okrzyknął Stany Zjednoczone Wielkim Szatanem, chciał zmieść Izrael z mapy i zakazał wszelkiej muzyki niemuzułmańskiej. Ahmadineżad, zanim wziął się za muzykę, zdążył już zaproponować przeniesienie Izraela na Alaskę i powątpiewał w zagładę Żydów w II wojnie.

Po zakazie ajatollaha Chomeiniego wielu irańskich muzyków wyjechało do Kalifornii, gdzie stworzyli ośrodek nagraniowy. Produkowali w nim płyty sprzedawane później w Iranie. W latach 90. stały się one tam przebojami. Po wojnie z Irakiem i śmierci Chomeiniego zapał rewolucyjny osłabł, a zakazy zaczęto traktować z przymrużeniem oka. Dziś w sklepach można kupić nawet hip hop, a do publicznej telewizji zakradły się melodie zachodnich przebojów (ale bez głosów wykonawców, jedynie jako muzyczna ilustracja). Do kin wróciły zachodnie filmy. Na wiosnę, podczas kampanii wyborczej, irański pop słychać było na ulicach, ponieważ rywale Ahmadineżada chcieli zaprezentować się wyborcom jako postępowi.

Sygnały, że odwilż się kończy, pojawiły się niedawno. Kilka tygodni temu w teatrze w Teheranie irańska orkiestra zagrała IX Symfonię Ludwika van Beethovena. Utwór wykonano po raz pierwszy od rewolucji. Sala była pełna, ale koncert wywołał oburzenie konserwatystów. Dyrygenta Alego Rahbariego oskarżano w mediach, że "promuje zachodnie wartości". W grudniu dyrygent podał się do dymisji i wyjechał z kraju.