Marsz legalny, ale uczestnicy pod sąd

Choć jeden sąd uznał, że poznański Marsz Równości był legalny, 70 jego uczestników stanie przed innym sądem za to, że brali udział w... nielegalnej demonstracji

W środę wojewódzki sąd administracyjny uznał, że prezydent Poznania Ryszard Grobelny złamał prawo, zakazując listopadowego Marszu Równości. Niezgodna z prawem polskim i europejskim była też decyzja wojewody wielkopolskiego Andrzeja Nowakowskiego, który podtrzymał zakaz wydany przez prezydenta.

Organizatorki Marszu Równości nie kryły radości z wyroku WSA. Jednak i one, i wielu innych uczestników demonstracji czekają jeszcze rozprawy przed sądem grodzkim. Wszyscy mają postawiony zarzut "nieopuszczenia zbiegowiska". Za takie wykroczenie grozi do miesiąca aresztu i grzywna.

Policja się nie wycofa

Wnioski do sądu o ukaranie uczestników Marszu Równości poznańska policja skierowała zaledwie kilka dni przed środową decyzją WSA. Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy poznańskiej policji, stanowczo zaprzecza, by funkcjonariusze spieszyli się i chcieli za wszelką cenę zdążyć przed pomyślną dla uczestników decyzją sądu administracyjnego. - Tyle czasu zajęło nam przygotowanie wniosków do sądu - wyjaśnia.

Jego zdaniem wyrok WSA "nie uwalnia od odpowiedzialności osób, które złamały prawo". - 19 listopada obowiązywał zakaz marszu. Decyzje prezydenta i wojewody były ważne. I wtedy doszło do złamania prawa - mówi Borowiak.

Podkreśla, że policja nie wycofa z sądu wniosków o ukaranie uczestników Marszu: - Nie mamy takiego prawa. Sprawą może się już zająć tylko sąd.

Czy sąd umorzy?

Nie wiadomo, kiedy Sąd Rejonowy w Poznaniu zajmie się uczestnikami marszu. Być może jeszcze w tym roku.

- Te postępowania powinny być jak najszybciej umorzone, bo trudno skazywać ludzi za to, że nie podporządkowali się nielegalnej decyzji - mówił zaraz po środowym wyroku WSA Andrzej Malanowski z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.

- Obrońcy obwinionych o udział w nielegalnej manifestacji mogą przypomnieć decyzję WSA o tym, że zakaz wydano niezgodnie z prawem. Sędziowie muszą to wziąć pod uwagę - mówi Piotr Górecki, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Poznaniu. - Nie zmienia się za to sytuacja zatrzymanych za zakłócanie porządku publicznego, za okrzyki, rzucanie kamieniami itp. Będą odpowiadać niezależnie od tego, czy manifestacja była legalna, czy nie - dodaje.

Przypomnijmy, że przeciwnicy Marszu Równości wykrzykiwali w stronę jego uczestników m.in.: "Pedały do gazu" czy "Zrobimy z wami, co Hitler z Żydami".

Dla Gazety

prof. Zbigniew Hołda

Helsińska Fundacja Praw Człowieka

Nie wydaje mi się, żeby w ogóle można było mówić o popełnieniu wykroczenia przez uczestników marszu. Przepis kodeksu wykroczeń dotyczy "zbiegowiska", więc należy domniemywać, że chodzi o zgromadzenie nielegalne. Tymczasem, co prawda po fakcie, ale sytuacja zmieniła się - sąd administracyjny orzekł, że to zakaz zgromadzenia był nielegalny. A więc uczestnicy marszu po prostu egzekwowali swoje konstytucyjne prawo.

Ale nawet gdyby uznać, że w momencie wezwania do opuszczenia "zbiegowiska" było ono nielegalne, to trzeba zapytać, czy racjonalne jest dzisiaj absorbowanie sądu tą sprawą? I represjonowanie uczestników, którzy stali się ofiarami naruszenia prawa przez prezydenta Poznania i wojewodę?

Moim zdaniem przyzwoitym zachowaniem byłoby wycofanie przez policję wniosków o ukaranie.