Po udarze mózgu można żyć normalnie - mówi pacjentka

Warszawianka Irmina Krupińska (lat 79) na początku grudnia przeszła udar mózgu. - Wstałam rano, poczułam się źle, resztką sił doczołgałam się do telefonu. Byłam w domu sama. Zadzwoniłam do sąsiadki, to ona pomogła mi wezwać pogotowie - opowiada. Zanim dotarła do szpitala, kobieta miała sparaliżowaną prawą stronę ciała, straciła też mowę. - Leżałam jak kłoda, nie mogłam ruszyć ręką, nogą, wyszeptać nawet słowa.

Po tygodniu pobytu na neurologii w warszawskim Szpitalu Czerniakowskim pacjentka trafiła na rehabilitację. Tu zaczęła się uczyć na nowo mówić. Zajęła się nią kilkuosobowa ekipa, która opracowała program ćwiczeń stosowanych w rehabilitacji po udarze.

Na początek ćwiczenia były bardzo proste. Teraz pani Irmina ma już zajęcia dwa razy dziennie po godzinie, jedna sesja rehabilitacyjna trwa godzinę, wkrótce będzie trwała dwie-trzy godziny.

Po dwóch tygodniach pobytu w szpitalu pacjentka zaczęła odnosi spektakularne sukcesy. Może już niemal płynnie mówić, sama usiąść, uczesać włosy, pokroić kotlet! Wczoraj już mocno uścisnęła rękę swojemu lekarzowi - dr Katarzynie Antos ze Szpitala Czerniakowskiego. Zaczęła też poruszać się za pomocą chodzika.- Jestem zaskoczona wynikiem leczenia. Wczoraj zrobiłam już sto kroków na korytarzu, czyli jak dla mnie 100 km - żartuje. Pracuje m.in. z rehabilitantem, psychologiem, fizjoterapeutą. Minął jej stan przygnębienia, wrócił dobry humor. Za dwa tygodnie najprawdopodobniej wyjdzie do domu. - Gdyby nie szybka terapia, pewnie trafiłabym do domu opieki. Mam chorą córkę, nie mogłaby się mną zająć. Przez całe życie pakowałam czekoladki w Wedlu, jestem żywiołowa, ruchliwa. Nie wyobrażam sobie, że miałabym być przykuta do końca życia do łóżka - mówi pani Krupińska.