Jak opisaliśmy wczoraj, policja zatrzymała dwóch dyrektorów z urzędu miasta w Gdańsku: Wiesława Chmurę i Krzysztofa Mincewicza. Obu zarzucono korupcję, ustawianie konkursów i przetargów na remonty. Mincewicz, który dał się złapać na gorącym uczynku - wziął łapówkę od policyjnych prowokatorów - trafił do aresztu. Chmura ma dozór policyjny. Obaj mają być zwolnieni z pracy.
Gdańskiem od lat rządzi Platforma. Prezydent Gdańska i szef PO w mieście Paweł Adamowicz chce ratować nadszarpnięty wizerunek PO i urzędu, za który ponosi odpowiedzialność.
Dlatego ogłosił wczoraj na specjalnej konferencji prasowej, że wyśle swych tajniaków na przetargi, konkursy i do gabinetów podwładnych. Podlegli Adamowiczowi urzędnicy będą musieli się zgodzić na monitoring - wczoraj zostali uprzedzeni, że kamery, za ich zgodą, zawisną w gabinetach i na korytarzach. Żaden z naczelników wydziałów nie sprzeciwił się.
Adamowicz zapowiedział też zastosowanie systemu antykorupcyjnego, tzw. tajnych zakupów (ang. mystery shopping). Dotychczas takie sztuczki stosowali właściciele prywatnych firm - najczęściej hipermarketów i hoteli. Podstawieni ludzie udający klientów sprawdzają, czy obsługa nie leniuchuje, nie kradnie itd.
- Konsultowałem już tę sprawę z naczelnikiem gdańskiego wydziału antykorupcyjnego i prokuraturą. Przychylnie patrzą na nasz pomysł - mówił Adamowicz
Policja namierzyła dwóch zatrzymanych dyrektorów dzięki podsłuchom telefonicznym. W trakcie jednej z nagranych rozmów Chmura załatwiał interesy z przewodniczącym rady miejskiej Bogdanem Oleszkiem, członkiem zarządu gdańskiej PO. Oleszek zapewnił Chmurę, że poprze jego kandydaturę w nadchodzącym konkursie na dyrektora Międzyszkolnego Ośrodka Kultury Fizycznej. W zamian za to synowa Oleszka miała zachować miejsce pracy w Ośrodku.
- Na pytanie Chmury, czy go poprę w konkursie, przytaknąłem, ale to było na odczepnego - mówi teraz "Gazecie" Oleszek. - Faktycznie nie zrobiłem nic, by wygrał konkurs.
Nawet jeśli tak było, kariera Oleszka może się skończyć. Wczoraj prezydent Adamowicz powiedział, że PO oczekuje zawieszenia jego działalności politycznej do wyjaśnienia sprawy.
A śledztwo Prokuratury Okręgowej w Gdańsku nabiera tempa. Zgłaszają się kolejni świadkowie, którzy chcą opowiadać o ustawianiu przetargów i konkursów. Wiemy na przykład, że zgłosił się świadek, który opisał nieprawidłowości przy wyborze dyrektora Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Wczoraj radni LPR złożyli do NIK wniosek o kontrolę wszystkich przetargów z ostatnich lat. Tomasz Sielatycki, sekretarz gdańskiej Ligi i członek komisji rewizyjnej rady, ujawnił, że już kilka tygodni temu komisja przekazała Adamowiczowi informacje o źle prowadzonych przetargach w MOKF.
W ciągu roku Gdańsk miał (nie) szczęście do afer korupcyjnych. Były trzy. Ubiegłej jesieni ujawniliśmy, że na Uniwersytet Gdański przyjmowano po znajomości dzieci prawników. Choć wszystkie możliwe instytucje potwierdziły słuszność zarzutów, nikt z władz UG nie przeprosił.
Latem wybuchła afera w gdańskim sądzie. Mecenas brał pieniądze od bandytów, znajoma sędzia ich wypuszczała, przełożeni przymykali oko. Na nasz artykuł "Sąd się sprzedał" trójmiejscy sędziowie zareagowali już tylko milczeniem.
Gdański magistrat postąpił najmądrzej. Prezydent przyznał się do błedów i próbuje przekuć wpadkę w sukces. Może jeszcze będzie miał z tego wszystkiego korzyść w postaci wydajniej pracujących - bo obserwowanych przez kamery - urzędników.
Piotr Głuchowski