Kiedy za socjalizmu studiowałem na Akademii Sztuk Pięknych w Wilnie, artystom nie wolno było dotykać trzech tematów: religii, socjalizmu i seksu. Twórcy umieli jednak obchodzić te zakazy, malując i pisząc nie wprost. Teraz mam wrażenie, że cenzura wraca, choć innymi drzwiami. Przykłady wystaw Doroty Nieznalskiej w Gdańsku czy instalacji Maurizio Catellana w Zachęcie z Janem Pawłem II przygniecionym głazem pokazują, że w Polsce religia to nadal temat tabu. Często sam stoję - z obawy o reakcje odbiorców - przed dylematem, czy użyć w obrazie lub plakacie motywu krzyża. Świat poszedł naprzód, ale wielu Polaków ma jeszcze mentalność jak z epoki feudalizmu. Jeśli artyści używają symboli i wizerunków postaci z sensem, a nie tylko po to, by szokować, nie wolno ich cenzurować. Skończy się bowiem na tym, że będą tworzyć tylko dla siebie czy grona znajomych i organizować zamknięte pokazy sztuki.