Awantura o prywatyzację Dolnej Odry

Premier wstrzymał prywatyzację Dolnej Odry po tym, jak z LPR zagroził wycofaniem poparcia dla rządu.

Dolna Odra to szósty co do wielkości krajowy producent energii - opanowała ponad 3 proc. rynku, zatrudnia ponad 2,5 tys. osób.

Resort skarbu przygotowywał jej prywatyzację od kilku miesięcy. Wczoraj minister skarbu Andrzej Mikosz podpisał wstępną umowę z hiszpańskim koncernem energetycznym Endesa. I szybko zastrzegł: - Nie oznacza to sprzedaży zakładów. Doszło tylko do uzgodnienia podstawowych warunków transakcji.

Hiszpanie będą mogli kupić 85 proc. akcji Dolnej Odry (resztę otrzyma załoga). Wartości transakcji nie ujawniono. Mikosz zaznaczył, że chodzi o kwotę znacznie przewyższającą miliard złotych. Kilka dni temu zapowiadał, że to właśnie sprzedaż elektrowni zapewni znaczne wpływy do budżetu. Teraz wiadomo, że ministrowi nie uda się zrealizować zaplanowanych na prawie 5,7mld zł przychodów z prywatyzacji (do 2 grudnia wyniosły one 3,8 mld zł).

Decyzja ministerstwa rozsierdziła bowiem związkowców Dolnej Odry, posłów LPR oraz Samoobrony.

- Jeśli minister podpisze umowę prywatyzacyjną w takim kształcie, jaki proponuje obecnie, to znaczy, że rząd jak za komuny nie liczy się z ludźmi - mówi Antoni Anweiler, przewodniczący zakładowej "Solidarności".

Murem za związkowcami z Dolnej Odry stanął cały Zarząd Regionu NSZZ "Solidarność". Przewodniczący regionu Mieczysław Jurek jest nawet bardziej radykalny od kolegów z elektrowni: - Jeżeli minister nie wycofa się z prywatyzacji, posuniemy się do bardziej ostrych niż oflagowanie form protestu - zapowiada.

Przeciwko parafowaniu umowy wstępnej zaprotestowali również posłowie LPR. Ich zdaniem prywatyzacja elektrowni zagraża bezpieczeństwu energetycznemu kraju. Lider Ligi Roman Giertych powiedział w Sejmie, że jego partia wstrzymuje poparcie dla działań gospodarczych rządu Kazimierza Marcinkiewicza. LPR domaga się także odwołania ministra Mikosza.

Po południu sytuację łagodził premier Marcinkiewicz. Podczas konferencji prasowej stwierdził, że o prywatyzacji Dolnej Odry w tym roku nie ma obecnie mowy. Marcinkiewicz zabiega o głosy LPR, bo bez posłów tego ugrupowania nie przeforsuje przygotowanego przez swój rząd budżetu.

- Jestem przekonany, że decyzja LPR o wycofaniu poparcia oparta jest na niewłaściwych informacjach - powiedział premier. O jakie niewłaściwe informacje może chodzić?

Według naszych rozmówców z resortu skarbu LPR twierdzi, że umowa prywatyzacyjna została już faktycznie zawarta. Tymczasem nadal będą toczyły się negocjacje. - Nie ma zgodności co do ostatecznej ceny, trzeba dograć sprawę pakietu socjalnego. Dodatkowo decyzja o parafowaniu wstępnego porozumienia musiała zostać podpisana, bo zakończyła się wyłączność na negocjacje dla Endesy. Bylibyśmy niepoważni, gdybyśmy pozostawili całą sytuację w zawieszeniu - uważa nasz rozmówca. Według niego najwcześniej do prywatyzacji może dojść pod koniec stycznia

Minister Mikosz jest jeszcze bardziej ostrożny: - Prywatyzacja może się zakończyć dopiero pod koniec pierwszego kwartału.

Działacze związkowi godzą się, by Hiszpanie kupili tylko 33 proc. akcji elektrowni. Załoga otrzymałaby 15 proc., a skarb państwa - resztę, zachowując kontrolę nad firmą.

Na takie rozwiązanie z kolei nie chce się zgodzić resort skarbu, bo sprzedaż pakietu mniejszościowego oznacza mniejsze wpływy do kasy państwa. Inwestorzy nie płaca bowiem premii za przejęcie faktycznej kontroli nad spółką.