Za opakowanie stosowanego w terapii nowotworowej endoxanu Polak płaci 49 zł, Francuz - niecałe 19 zł. W Grecji aspiryna kosztuje ok. 3 zł, w Polsce - ok. 6 zł, podobnych różnic jest wiele. Powód? Koncerny farmaceutyczne z każdym krajem negocjują ceny na swoje produkty.
- Firmy robią oczywiście wszystko, żeby maksymalnie wywindować ceny. Od polityki państwa, rządowych negocjatorów zależy z kolei, jak bardzo potrafią zbić ofertę producenta - mówi Leszek Borkowski z Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych. - Dlatego w krajach Unii są tak duże rozbieżności, a Polska ma wiele leków o najwyższych cenach.
Dzieje się to w sytuacji, gdy co trzeciego Polaka nie stać na wykupienie całej recepty w aptece (dane Ministerstwa Zdrowia). Od września możemy importować leki z dowolnego kraju Unii, a więc i z takiego, gdzie jest tańszy (to tzw. import równoległy). Choć do naszych aptek trafiło w ciągu ostatnich tygodni dopiero dziesięć tańszych leków, koncerny bez negocjacji i rozgłosu już zaczęły obniżać ceny swoich produktów.
- Dla producentów import równoległy to poważne zagrożenie - ocenia Leszek Borkowski. - Uważnie śledzą rynek i walczą z importerami na różne sposoby.
Gdy w Polsce pojawił się tańszy cilest (lek antykoncepcyjny) z zagranicy, koncernom opłaciło się obniżyć jego cenę. Efekt - importerzy przestali go sprowadzać. Nie zmienia to faktu, że import równoległy to świetny sposób na obniżki cen. Te obserwacje potwierdzają importerzy.
- Cilestu sprowadzać już nie będziemy, ale zapotrzebowanie na inne tańsze leki jest ogromne, większe niż nasze obecne możliwości - mówi Andrzej Pilewski, kierownik ds. logistyki warszawskiej hurtowni Intra. - Nadal sprowadzamy m.in. eurespal, detralex , luivac.
Ministerstwo Zdrowia może pomóc importerom, a tym samym pacjentom i sobie. Jak? Leki z importu muszą być teraz przepakowywane do nowego pudełka i zaopatrzone w ulotkę w języku polskim. Buteleczki lub listki z lekami zostają oryginalne. - Koncerny, żeby utrudnić sprowadzanie leków, zarzucają importerom nielegalne wykorzystanie znaku towarowego - mówi Borkowski. - No bo ulotka i pudełko polskie, a w środku lek z napisem francuskim. Nowelizacja rozporządzenia o opakowaniach leków uregulowałaby sytuację. Kolejnym krokiem powinno być zobowiązanie aptek do posiadania przynajmniej kilku tańszych leków z importu. - Takie rozwiązanie z powodzeniem funkcjonuje u bogatych Niemców, gdzie każda apteka musi mieć wśród swojego asortymentu 6 proc. leków z importu - mówi Stanisław Vogel, prezes Izby Aptekarskiej w Gdańsku. - I pacjent ma pewność, że w aptece jest zawsze kilkanaście tańszych medykamentów. Na leku z importu aptekarz nie traci, a ściąga pacjentów do apteki. Konieczną zmianą zdaniem Leszka Borkowskiego byłoby też wprowadzenie rozporządzenia, w myśl którego każdy lek importowany musiałby kosztować w aptekach przynajmniej 15 proc. taniej od jego odpowiednika. Uzasadnia to tak: - Dziś hurtownie i aptekarze sami mogą regulować ceny sprowadzanych leków. Jak wejdzie oficjalnie te 15 proc., będą musieli tak ustalać ceny, żeby zarobić, ale i dostosować się do ministerialnych wymogów.
Na razie Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych zgodził się na import dziesięciu leków, ale w kolejce na rozpatrzenie czeka kolejne kilkadziesiąt. Do końca 2006 roku leków z importu ma być aż ponad sto.
- Wszystko, co pozwala zaoszczędzić pacjentowi na lekach, jest dobre - mówi Paweł Trzciński z biura prasowego Ministerstwa Zdrowia. - Import to nowe zjawisko, przyglądamy mu się życzliwie i na pewno zrobimy wszystko, by takich leków było na naszym rynku jak najwięcej.
Europejska Federacja Przemysłu i Stowarzyszeń Farmaceutycznych oceniła, że działalność importerów równoległych zmniejsza zysk producentów o blisko 2 mld euro rocznie. Wielka Brytania oszczędza np. 342 mln euro, Niemcy 194 mln euro, a Szwecja 42 mln euro. Polska dopiero zaczyna.
Szpitalny lek Campto stosowany w leczeniu nowotworów przewodu pokarmowego z ceny 1330 zł za tzw. setkę staniał we wrześniu tego roku do 992 zł. Lek szpitalny Eprex niezbędny w leczeniu przewlekłej niewydolności nerek staniał aż o ponad 50 zł. Antykoncepcyjny lek Cilest z 31 zł zjechał na 23 zł, Detralex z 52 zł na 31 zł.