Moskwa od upadku ZSRR strofuje republiki bałtyckie za to, że - jej zdaniem - nie przestrzegają praw mniejszości rosyjskich w tych krajach. Sprawa ta jest źródłem nieustających sporów i kryzysów dyplomatycznych.
Ostatnie starcie miało miejsce kilka dni temu w komisji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy zajmującej się właśnie sytuacją mniejszości w krajach bałtyckich. Rosja nakłoniła sprawozdawcę komisji, węgierskiego deputowanego Gyorgyego Frundę, by w swym raporcie o sytuacji mniejszości na Łotwie zalecił temu krajowi, żeby w całości ratyfikował konwencję o prawach mniejszości.
Łotwa ratyfikowała konwencję w maju, ale wyłączyła z ratyfikacji dwa artykuły konwencji. Łotysze chcą na jakiś czas nie dopuszczać do stosowania dwujęzycznych nazw w rejonach zamieszkałych przez mniejszości oraz używania języków mniejszości w instytucjach państwowych. Jednocześnie Łotwa oświadczyła, że konwencja stosuje się tylko do tych mniejszości - m.in. Litwinów i Polaków - których członkowie są obywatelami Łotwy.
Tymczasem 14 lat od odzyskania przez Łotwę niepodległości wciąż blisko połowa z ok. 700 tys. łotewskich Rosjan nie ma obywatelstwa tego kraju. Jest tak, bo po 1991 roku Łotwa - której ludność ledwie przekracza 2,3 mln mieszkańców - przyznała automatycznie obywatelstwo tylko "starym" Rosjanom, którzy mieszkali w Łotwie przed II wojną światową, czyli przed wcieleniem Łotwy do ZSRR w 1940 roku.
Pozostałym Rosjanom, którzy przyjechali na Łotwę z ZSRR jako urzędnicy władz okupacyjnych lub później w latach Związku Radzieckiego, niepodległa Łotwa umożliwia od 1995 r. uzyskanie obywatelstwa pod warunkiem znajomości języka łotewskiego oraz łotewskiej historii.
"Nowi" łotewscy Rosjanie początkowo gardzili obywatelstwem. Jednak z biegiem lat zaczęli je coraz liczniej przyjmować. Latem tego roku po raz pierwszy obywatelami Łotwy stała się ponad połowa rosyjskiej ludności (53 proc.). Proces naturalizacji przyspieszył zwłaszcza w ostatnich latach, gdy łotewscy Rosjanie zorientowali się w korzyściach, jakie stwarza im przynależność Łotwy do UE oraz szybki rozwój gospodarki.
Europa przyjmowała tę politykę z drobnymi zastrzeżeniami, ale i ze zrozumieniem. Rosja, która nigdy nie uznała okupacji Łotwy i nie potępiła masowych deportacji oraz represji wobec Łotyszy po zajęciu kraju przez ZSRR, nie rezygnuje z piętnowania jej za gwałcenie praw ludności rosyjskojęzycznej.
Gyorgy Frunda w swym raporcie żądał również od władz Łotwy, by zniosły wszelkie wymogi stawiane łotewskim Rosjanom przy ubieganiu się o obywatelstwo. Zwykle raporty swojego sprawozdawcy komisje Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy przyjmują bez zmian. Tym razem jednak wybuchł bunt.
Kiedy Frunda poddał swój raport pod głosowanie w komisji, przegrał. Komisja nie tylko odrzuciła jego wnioski, ale zdecydowała także o zaprzestaniu pisania podobnych raportów w przyszłości, bowiem zdaniem deputowanych prawa mniejszości są na Łotwie przestrzegane.
Rosjanie decyzję komisji Zgromadzenia przyjęli źle. W ciągu kilku dni przeciw "pobłażliwej polityce UE krycia jednego ze swoich członków" zaprotestowali kolejno szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow, jeden z jego zastępców oraz szef komisji Dumy ds. mniejszości Konstantin Kozaczew.