Cykl "Święta polskie" wymyślił dla TVP Janusz Morgenstern, szef Studia Perspektywa. Powstały już znakomite filmy, m.in. "Cud purymowy" Izabeli Cywińskiej, "Noc Świętego Mikołaja" Janusza Kondratiuka, poświęcony Wigilii Bożego Narodzenia "Żółty szalik" w reż. Morgensterna (według Jerzego Pilcha), "Wszyscy święci" Andrzeja Barańskiego, "Długi weekend" Roberta Glińskiego, "Piekło, niebo" Natalii Korynckiej-Gruz, a także "Królowa chmur" Radosława Piwowarskiego.
Maciejowi Pieprzycy zaproponowano realizację filmu na Święto Niepodległości. - Nie miałem pomysłu. W wojsku nie byłem, a na Śląsku się wychowałem. Zaproponowałem Barbórkę i prima aprilis, ale bardziej zależało mi na Barbórce - opowiada Pieprzyca.
Dyrektor kopalni, by uświetnić obchody Barbórki, zaprasza na górniczą akademię gwiazdora telewizyjnego serialu. Młodego yuppie (Marcin Dorociński) ma powitać bochenkiem chleba Basia (Iwona Sitkowska), dziewczyna pracująca w sortowni. Zakochują się w sobie. Tymczasem o względy dziewczyny stara się również miejscowy chłopak. Zdjęcia kręcone są na Nikiszowcu, zabytkowej dzielnicy górniczej, w budynkach kopalni Mysłowice, a także pod ziemią w skansenie górniczym Królowa Luiza w Zabrzu.
Maciej Pieprzyca, reżyser: Sam żyję w tych dwóch światach. Od paru lat mieszkam w Warszawie, tu pracuję, na Śląsku mam rodzinę. Wszyscy teraz widzą Śląsk mroczny, z biedą, bezrobociem, strajkującymi górnikami. A ja zawsze wiedziałem, że jak będę robił film o Barbórce, to nie będzie to nic ponurego, bo to święto mi się ciepło kojarzy.
- Zrobiłem przypowieść o Śląsku, który pamiętam z dzieciństwa. Osadziłem ją w konkretnej dzielnicy, z konkretnymi ludźmi. Moja bohaterka Basia ciężko pracuje w kopalnianej sortowni. Wyciąga z wychodzącego na taśmie węgla kawałki drewna lub metalu. I pewnego dnia spotyka królewicza z bajki - gwiazdora telenoweli, który z Warszawy przyjeżdża do Katowic.
Z magicznej historii jednej barbórkowej nocy pomiędzy gwiazdorem i dziewczyną ze Śląska nie może nic wyjść i nic nie wychodzi. Ale przez to, że się spotkali, oboje coś zrozumieli. On wie, że nie można dać się zwariować. Ona uświadomiła sobie, że szczęścia nie można szukać w gwiazdach. Że jest tuż obok.
- Pomyślałem, że zderzę świat kryzysu wartości ze światem, w którym te wartości jeszcze istnieją. Bo w Warszawie powstały nowe modele rodziny, miłości, przyjaźni. Wszystko dopasowane jest do tempa pracy, szalonego rytmu tego miasta. A na Śląsku nadal ważny jest szacunek dla religii, pracy, rodziny.
- Mój bohater zagubił się w tym warszawskim świecie. Wizyta na Śląsku i to, co tu przeżywa, daje mu szansę, by się odnaleźć. Wierzę, że z niej skorzysta.
- W Warszawie nie przydaje się nadmierna szczerość ani ufność. Tu Ślązaków odbiera się jako naiwnych i prostolinijnych. Pomaga za to śląski upór, twardość.
- Na Nikiszowcu spotykaliśmy fotografów z Kanady i Francji. Ich Śląsk też nęcił swoją egzotyką. W tym roku poza moją "Barbórką" zostało tu zrealizowanych jeszcze kilka filmów. A w przyszłym roku zapowiadają następne.
To piękne miejsce, które ciągle się zmienia. Zdjęcia zaczęliśmy rok temu. Przez cały dzień kręciliśmy prawdziwe górnicze święto, z orkiestrą, która o świcie budzi ludzi, i uroczystą mszę w kościele. To nie była jednak Barbórka, jaką pamiętam z dzieciństwa. Tamta była barwna, z mnóstwem imprez, kramów. Wtedy to było wesołe święto. Teraz jest skromniejsze, rodzinne i refleksyjne. Pamiętam, jak ksiądz podczas mszy dziękował Bogu za pracę, za to, że kopalnia nie jest jeszcze zamknięta. Sądzę, ze tegoroczna Barbórka będzie równie skromna i refleksyjna, a po ostatnich śmiertelnych wypadkach w kopalniach na pewno smutniejsza.
"Barbórka", scenariusz i reżyseria: Maciej Pieprzyca, muzyka: Patryk Zakrocki, obsada: Iwona Siatkowska, Marcin Dorociński, Robert Talarczyk
4 grudnia, godz. 20.15, program I TVP, z cyklu "Święta polskie"