Musioł: Uniwersytet Jagielloński ma być kryształowy

- Nie może być tak, żeby ktoś mówił innym językiem w czasie wykładu, a postępował inaczej. Taką schizofrenię mieliśmy za PRL, kiedy to wiele ludzi mówiło co innego w domu, co innego na zebraniach. Uważam, że Uniwersytet Jagielloński nie jest miejscem, w którym na taką schizofrenię powinniśmy sobie pozwalać - powiedział Karol Musioł, rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego w "Poranku Radia Tok FM"

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Panie rektorze, czy dobrze się stało, że ta lista ujrzała światło dzienne?

Karol Musioł: To jest problem, który był jasny dla nas od bardzo wielu lat. Uniwersytet Jagielloński był inwigilowany zawsze za PRL-u i to nie tylko w latach 80-tych, ale od samego początku istnienia PRL uniwersytet stwarzał potencjalne niebezpieczeństwo dla ustroju totalitarnego w związku z tym, powiedziałbym nawet, że było to dla nas pewne wyróżnienie, że stanowiliśmy ognisko potencjalnego oporu. W związku z tym spodziewaliśmy się, że jesteśmy inwigilowani. Lata 80-te były oczywiście wyjątkowe, bo mieliśmy wyjątkową "Solidarność", wyjątkowy NZS, dlatego stwarzaliśmy wyjątkowe niebezpieczeństwo. Podobnie, jak we wszystkich instytucjach w Polsce, gdzie takie niebezpieczeństwo było stwarzane, policja, służba bezpieczeństwa inwigilowała pracowników.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: W latach 80-tych, czy nawet wcześniej, na uczelni mogły być osoby, które zgodziły się na współpracę z SB.

Karol Musioł: Chcę powiedzieć, że my przyjmujemy zasadę domniemania niewinności - była o tym mowa podczas konferencji prasowej. Cokolwiek zostanie postanowione, zostanie postanowione zgodnie z prawem. To są zasady, którymi się będziemy kierować od samego początku.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Ale pan mówił, że pan chce zawiesić tych profesorów, którzy znaleźli się na tej słynnej liście w "Gazecie Polskiej".

Karol Musioł: Właśnie to są te drobne przekłamania, które w niektórych publikacjach prasowych się znalazły. Ja powiedziałem, że chciałbym doprowadzić do tego, aby do momentu, gdy komisja etyki podejmie decyzję - proszę zwrócić uwagę: do momentu - byłoby lepiej, żeby te osoby nie pełniły funkcji kierowniczych i nie prowadziły zajęć ze studentami. jeśli ta sprawa zostanie szybko załatwiona, to nie będzie żadnego problemu. Jeżeli to miałoby trwać, to wyobrażam sobie, że dla dobra tych osób, które mogłyby mieć bardziej sprzyjające warunki do wyjaśnienia całej sprawy, to myślę, że byłoby zasadne, żeby tak się stało.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Ale jest taka sytuacja, że jeden z tych, którzy zostali pomówieni w "Gazecie Polskiej" i przez panią Barbarę Niemiec, mówi, że on nie był żadnym agentem, ani współpracownikiem, tylko, że był ofiara systemu. Państwo teraz nie mają wglądu w akta IPN, bo pan Kurtyka tych akt odmówił. W związku z tym, jak uniwersytet chce sprawdzić, czy ten pan był ofiarą, czy był katem, tak najogólniej.

Karol Musioł: Władze uniwersytetu nie są ani oskarżycielami, ani obrońcami w tej sprawie. Prawnych możliwości nie ma żadnych, zostaje problem etyczny. Uważamy, że mogły zostać złamane zasady akademickiego kodeksu wartości.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Wtedy, czy teraz, kiedy oni się przez tyle lat nieprzyznawali?

Karol Musioł: Nie. Jak powiedziałem: nie chcę być ani adwokatem, ani oskarżycielem. Myślę, że o tym porozmawiamy na spokojnie w ramach Komisji ds. Etyki. Natomiast chcę powiedzieć, że konieczne jest wyjaśnienie tej sprawy, szczególnie w przypadku nauczycieli akademickich, w szczególności w przypadku tych osób, które znalazły się na liście bezzasadnie. Uniwersytet nie ma żadnych narzędzi do tego. Oczekujemy, że te osoby, których nazwiska znalazły się na liście wykorzystają wszystkie środki i wszystkie możliwe procedury. Przypominam, że Trybunał Konstytucyjny wydał przeczenie, które umożliwia im dostęp do ich teczek w IPN. Oczekujemy od nich, że one wyjaśnią swój status. I to jest to, czego oczekujemy, bo myślę, że mamy do tego prawo.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: A do czasu, kiedy sami zainteresowani będą wyjaśniać swój status? Pana zdaniem i zdaniem uniwersytetu mają nie prowadzić zajęć ze studentami?

Karol Musioł: Powiedziałem bardzo wyraźnie, i nie chcę tego zmieniać: byłoby wskazane, żeby tak było. Natomiast chcę jeszcze raz wyraźnie powiedzieć, że ja sam będę z nimi rozmawiał w piątek. Chciałbym wiedzieć, jakie kroki podejmą i czy na przykład uważają się za poszkodowane - bo jedna z osób tak twierdzi - czy też uważają, że to, że ich nazwisko jest na liście jest zasadne. W zależności od tego wyobrażam sobie, że będziemy podejmowali różne kroki lub działania. Jeszcze raz jednak przypominam, że prawnych możliwości nie mamy żadnych. Nie chcę mówić o szczegółach wyprzedzających i moją rozmowę z tymi osobami i działania komisji etyki, bo cóż byłaby to za komisja, gdybym ja teraz powiedział, co zrobi.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: No tak, tylko, że z tego, co pan mówi, to ta Komisja Etyki Uniwersytetu Jagiellońskiego ma tu być taką ostateczną instancją, a nie można się przecież spodziewać, że komisja etyki będzie decydować czy ktoś był agentem, czy nie, bo nie ma do tego, żadnych podstaw prawnych ani możliwości, by to sprawdzić.

Karol Musioł: Jeszcze raz powiedziałem, że my nie będziemy ani adwokatami, ani sędziami w tej sprawie w związku z tym chciałbym, by komisja etyki wysłuchała tych osób

Katarzyna Kolenda-Zaleska: A jeśli te osoby zaprzeczą, że współpracowały?

Karol Musioł: Przyjmiemy to do wiadomości.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: I nic więcej?

Karol Musioł: A co mogę zrobić? Nic nie mogę zrobić. Dlatego, że to są sytuacje, które nie podlegają żadnym działaniom, to są wszystko sprawy przedawnione, w związku z tym przyjmiemy to do wiadomości.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: W styczniu pan profesor Tomasz Gąsowski, który zajmuje się fundacją Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego, czy tym razem uniwersytet będzie chciał się przygotować na taki kolejny cios, który uderzy w uczelnię?

Karol Musioł: Ja bym nie przesadzał, że to jest cios w uczelnię. Ja uważam, że to jest problem kilku osób, które bardzo często poddawane szantażowi, brutalnym naciskom być może uległy. Jeszcze raz powtarzam, że przyjmujemy zasadę domniemania niewinności, w związku z czym to nie jest cios w Uniwersytet. To jest problem grupy ludzi, która miała to nieszczęście, że była na przykład przedmiotem zainteresowania służb bezpieczeństwa, bo przecież byli tacy, którzy byli przedmiotem zainteresowania i byli w stanie odmówić tej współpracy byli inni, którzy poddani naciskom, szantażowi, ulegli. Byli tacy, którzy po podpisaniu, po zgodzie od samego początku starali się z tego wywikłać. Możliwości jest wiele. Jeszcze raz powtarzam, mnie się wydaje, że społeczność akademicka ma prawo oczekiwać od tych osób wyjaśnienia tej sytuacji, do której z tych kilku kategorii - być może kategorii jest więcej - oni siebie zaliczają. No, a jak powiedziałem, co się potem stanie, to często zależy od tych osób, których nazwiska są na liście.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: A pana zdaniem takie osoby powinny brać udział w szeroko pojętym życiu akademickim, czy powinny uczyć studentów i czy gdyby się przyznali lub, gdyby były dokumenty potwierdzające ich rzeczywiście gorliwą współpracę z SB mieliby prawo do pozostania na uczelni, czy nie?

Karol Musioł: Prawo mają i nikt im tego nie zabrania. Jeszcze raz powtarzam, nikt na uniwersytecie nie będzie prawa łamał. To jest to, czego oczekuję, jako odpowiedź od komisji etyki, czy takie osoby z punktu widzenia tych wartości akademickich, które my na uniwersytecie uważamy za bardzo ważne, czy te wartości zostały złamane, czy nie, bo przecież nie wiemy, jak się potoczą te rozmowy. Nie wiemy, czy ktoś powie tak, współpracowałem ochoczo, bo uważałem, że ten system należy wspierać, czy też ktoś powie: tak, byłem ofiarą tego systemu. A ja przypomnę, że nam się wydawało, czy też mówiono mi o tym, że Trybunał Konstytucyjny, swoje orzeczenie, które wczoraj uzasadnił, że osoby, których nazwiska są na liście dostęp do swoich teczek będą miały dopiero w lutym. Okazuje się jednak, że będą miały od już. W związku z tym nie ma powodu żadnego, by całą te procedurę odkładać. Być może wcale nie będzie konieczne w tej sytuacji przedłużanie całego procederu, być może wyjaśnianie tych skomplikowanych ludzkich losów i sytuacji da się zrobić w szybkim czasie. A problem odłożenia zajęć i zawieszenia funkcji kierowniczych nie będzie potrzebny.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: A pan uważa, że takie osoby, które współpracowały z SB, nie powinny mieć kontaktu z młodzieżą, nie powinni uczyć młodzieży?

Karol Musioł: Uważam, że nie powinny mieć, dlatego, że uniwersytet ma być kryształowy. Tu nie ma miejsca na to, żeby ktoś mówił innym językiem w czasie wykładu, a postępował inaczej. Taką schizofrenię mieliśmy za PRL, kiedy to wiele ludzi mówiło, co innego w domu, co innego na zebraniach. Uważam, że Uniwersytet Jagielloński nie jest miejscem, w którym na taką schizofrenię powinniśmy sobie pozwalać.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Ale na wykładach na przykład z fizyki jakie znaczenie ma czy ktoś był agentem lub nie? Rozumiem, że na wykładach z etyki, czy filozofii, nawet literatury to może mieć znaczenie, ale tutaj ktoś wykłada fizykę i jakie to ma znaczenie czy był agentem czy nie, jeżeli na przykład przyznał się do tego, bo go zmuszono?

Karol Musioł: Istnieje jeszcze coś takiego jak przykład własnej osoby, własnego działania. Pewne zasady zawsze istniały, ale ostatnio spisaliśmy je i Senat je przyjął. Istnieje akademicki kodeks wartości, tam jest napisane, jakimi zasadami nauczyciel akademicki, profesor powinien się kierować. Jeżeli te zasady zostały złamane, to uważam, że bez względu na to co się wykłada przykład działania osobowego jest równie ważny, jak to co się mówi.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Myśli pan, że będzie jakiś przełom po tych jutrzejszych rozmowach?

Karol Musioł: Ja bym nie przesadzał, myślę, że nie będzie żadnego przełomu, bo ta cała sprawa wymaga w moim przekonaniu również sporo czasu i na refleksje i na uspokojenie. Wyobrażam sobie, że wszystkie te osoby, których nazwiska znalazły się na liście są pod ogromna presją, wiele z nich jest kompletnie zaskoczonych, w co głęboko wierzę, niektóre pewnie nie, ale to są sprawy, które również wymagają spokoju, refleksji i takiego akademickiego podejścia do tej sytuacji. Myślę, że te wszystkie sprawy poukładają się tak, że znajdziemy optymalne rozwiązania. Mam nadzieje, że tak się stanie, ale nie mam gwarancji.