Zrobiło się nieco chłodniej i przyszedł sezon na dokarmianie ptaków. Powiesiłem za oknem słoninę, nasypałem różnorakich ziaren do karmnika i jak co roku z wielkim zaciekawieniem zacząłem przyglądać się sikorom, kowalikom, mazurkom, no i trznadlom. Ponieważ skład gatunkowy stołujących się u mnie ptaków nie zmienia się od lat, od razu spostrzegłem, że na słoninie uwija się przedstawiciel gatunku, którego dotąd nie widziałem. A może raczej widziałem, ale na pewno nie w karmniku w listopadzie.
Ten znacznie smuklejszy od każdej sikorki ptaszek o szarym upierzeniu i w czarnej czapeczce na głowie kojarzył mi się z latem. Przetarłem oczy ze zdumienia i sięgnąłem po atlas. Nie było wątpliwości - na mojej słoninie nieco prześladowana przez sikorki bogatki próbowała się posilić pokrzewka czarnołbista. A to ptaszek, który obecnie powinien być nie w północno-wschodniej Polsce, ale w Hiszpanii, a może nawet w Afryce Północnej, bo tam właśnie znajdują się tradycyjne zimowiska tego gatunku. Specjalnie piszę "tradycyjne", ale o tym za chwilę. - No to masz za oknem najlepszy dowód na działanie procesów ewolucji - wyjaśnił mi dr Przemysław Chylarecki z Muzeum i Instytutu Zoologii PAN, czym wprawił mnie w zdumienie, bo słowo "ewolucja" kojarzy mi się raczej z procesami trwającymi miliony lat, a dowodami na jej istnienie są raczej skamieniałe kości, a nie szare ptaszki jedzące słoninę.
Okazuje się jednak, że pokrzewki są znakomitym dowodem na działanie sił ewolucji. Otóż dzięki badaniom prof. Petera Bertholda wiemy, że u tych ptaków geny są głównym czynnikiem decydującym o tym, czy i gdzie pokrzewka leci. Jak to wykazano? W bardzo prosty sposób przypominający doświadczenia Mendla z grochem. Otóż badacze umieścili w hodowli kilkaset pokrzewek z francuskiej doliny Rodanu. - W naturalnej populacji trzy czwarte tamtejszych pokrzewek odlatuje, a jedna czwarta nie. Odpowiednio dobierając ptaki i krzyżując je, po trzech pokoleniach badacze uzyskali sztuczną "populację", w której wszystkie pokrzewki chciały wędrować, a po sześciu pokoleniach zupełnie inną, w której żaden ptak nie myślał o podróży. Później w podobny sposób wykazano, że od genów zależy też kierunek wędrówki - opowiadał Przemek.
Od jakiegoś czasu pokrzewki są coraz częściej widywane zimą w zachodniej Polsce. Od lat 60. część ptaków nie leci z Europy Środkowej na zachód lub południe do Hiszpanii czy północnej Afryki, ale na północny zachód do Wielkiej Brytanii. Odsetek zimujących na miejscu i na Wyspach pokrzewek stale się zwiększa. Z pewnością zmiana kierunku wędrówki została wywołana przez jakąś zmianę w genach. Tylko gdyby zimy były takie srogie jak onegdaj, a na dodatek na Wyspach Brytyjskich nie rozpowszechniłby się zwyczaj dokarmiania ptaków, próba zimowania w tamtych rejonach skończyłaby się zagładą, a nie sukcesem. Zimy jednak robią się łagodniejsze, a ludzie bardzo chętnie dokarmiają ptaki. Poza tym droga na Wyspy jest krótsza niż do Afryki i ptaki mogą ją bezpieczniej przebyć oraz szybciej wrócić na lęgowiska. Jednym słowem, zmiana w genach trafiła na odpowiednie warunki środowiskowe, które pozwoliły się jej utrwalić, i na tym właśnie polega ewolucja. Nie wiem tylko, czy pokrzewka, która próbowała jeść słoninę za moim oknem, to nie przykład ślepego zaułku w ewolucji tego gatunku. Zimy na wschodzie Polski wciąż bywają przecież srogie.