Dziś polski przemysł filmowy koncentruje się w Warszawie; większość produkcji jest realizowana w Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych przy Chełmskiej. Filmowcy mają tam do dyspozycji dwie hale zdjęciowe o pow. 600 m kw. każda oraz trzy studia telewizyjne. Obie hale są zajęte przez produkcje serialowe do końca przyszłego roku. Powstaje tu m.in. "Na Wspólnej" dla TVN. - Chcielibyśmy w przyszłym roku zacząć budowę nowoczesnej hali o powierzchni dwóch tysięcy metrów kwadratowych - mówi Remigiusz Podniesiński, zastępca dyrektora WFDiF w Warszawie.
Dwie nowoczesne hale z klimatyzacją (w tym największa w Polsce o pow. 1200 m kw.) wybudował kilka lat temu w stolicy Farat Film, gdzie powstają zdjęcia do seriali "Niania" i "Samo życie". O firmie stało się głośno, gdy Allan Starski postawił tam scenografię do "Pianisty" Romana Polańskiego.
Powstanie Instytutu Sztuki Filmowej może jeszcze zdynamizować produkcję fabularną, bo już w przyszłym roku ISF rozdysponuje pierwsze dotacje. Nadzieje na większe zarobki mają wytwórnie we Wrocławiu i Łodzi.
- Jestem dyrektorem od dziewięciu miesięcy i przyznam, że na początku byłem załamany. Miałem lawinę rachunków do zapłacenia, a na koncie pustki - mówi Andrzej Słodkowski, dyrektor WFF we Wrocławiu, która w ostatnich latach ograniczała się niemal wyłącznie do wynajmowania powierzchni biurowej. Po remoncie i zwolnieniach pracowników udało się ograniczyć koszty utrzymania. Teraz instytucja wraca do filmowej działalności.
We wrocławskiej wytwórni dopiero co kręcili: Wiesław Saniewski ("Bezmiar sprawiedliwości") i Filip Bajon ("Fundacja"), a w kwietniu padnie pierwszy klaps "Gospodyni" Andrzeja Żuławskiego. Młodzi reżyserzy kręcą tu teledyski finalistów ostatniego Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. - Liczę, że wykrystalizują się nam z tej pracy zespoły filmowe tworzące zalążek prawdziwej wytwórni. Nie chcemy ograniczyć się do wynajmowania wnętrz, ale zamierzamy współprodukować filmy - zapowiada dyrektor Słodkowski.
Wytwórnia we Wrocławiu poszukuje operatorów i montażystów. W ostatnich latach większość pracowników (oświetlacze, dźwiękowcy, rekwizytorzy) przeszła do innych firm. Mimo to dyrektor Słodkowski chce walczyć o zamówienia z zagranicy. Z zazdrością patrzy np. na Czechów, u których w halach powstają amerykańskie produkcje. - Z Wrocławia jedzie się dwie i pół godziny do Berlina, do Warszawy sześć. A koszty wynajęcia sprzętu w stolicy przekroczyły już rozsądne granice - twierdzi dyrektor wrocławskiej wytwórni. Jego atuty to hala zdjęciowa o powierzchni ponad 1100 m kw. i druga z basenem o głębokości 2,5 m.
Po Wrocławiu odradzać zaczęła się i Łódź. Sprzedano część budynków i spłacono długi (w 1998 r. było to 16 mln zł). Z nazwy wytwórni znikły słowa "w likwidacji", a likwidator Janusz Rau został tymczasowym kierownikiem instytucji. W łódzkiej hali rozpoczęły się prace nad filmem animowanym "Piotruś i Wilk" opartym na balecie Sergiusza Prokofiewa, który SE-MA-FOR produkuje z Brytyjczykami.
Łódzkie Centrum Filmowe jest bezcenne dla polskiego filmu. Wytwórnia ma magazyn kostiumów (kilkadziesiąt tysięcy sztuk), rekwizytów i militariów (2000 sztuk broni, wyrzutnie rakietowe, rewolwery - to wyjątkowy zbiór w skali Europy). Ostatnio na potrzeby filmu o Leonardo da Vinci dla Discovery Channel wypożyczono wszystkie stroje w stylu renesansu. Również wrocławska wytwórnia może pochwalić się sporymi zbiorami - ma 16 tys. kostiumów i 7 tys. rekwizytów.
- Hale są potrzebne i na pewno znajdą zastosowanie - uważa Jacek Bromski, reżyser, członek Rady Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. - Postawienie dekoracji bywa tańsze niż wynajęcie wnętrz.
- Cieszę się, że hale zdjęciowe wracają do życia. Byle nie powstawały w nich wyłącznie seriale - mówi operator Krzysztof Ptak nagrodzony za zdjęcia do "Pornografii" i "Mojego Nikifora". - W hali operator może dużo swobodniej kreować oświetlenie niż w naturalnych pomieszczeniach. Łatwiej robić wysmakowane kino.
Przykładem, że można sobie świetnie dawać radę poza Warszawą, jest wrocławska firma produkcyjna ATM, która ma tylko jedną halę. Na sześciuset metrach zrealizowano seriale: "Świat według Kiepskich", "Tango z aniołem" i "Fala zbrodni". - Mamy już kłopot, żeby sprostać zamówieniom - przyznaje Paweł Tobiasz, członek zarządu Grupy ATM. Firma rozpoczęła budowę dwóch hal (1200 m kw. każda), które można łączyć w jedną. Mają w nich powstawać teleturnieje, widowiska telewizyjne oraz filmy. Tobiasz: - Wyrobiliśmy sobie markę. Korzystamy z dobrych lokalnych aktorów. Kontrahenci są zadowoleni.