Problem imigracji z Azji środkowej i z Kaukazu północnego stał się głównym tematem kampanii przedwyborczej do rady Moskwy zapowiedzianych na 4 grudnia. Choć Duma Moskiewska nie ma wielkich uprawnień, to mandat jej deputowanego daje dostęp do państwowych mediów oraz gwarantuje zainteresowanie ogólnorosyjskiej prasy. Rada jest trampoliną do wielkiej polityki, a stołeczne wybory to prestiżowy pojedynek największych partii.
Lewicowo-nacjonalistyczna Rodina, której szefuje Dmitrij Rogozin, od kilku tygodni wykorzystywała coraz bardziej ksenofobiczne hasła i grała na lękach przed cudzoziemcami. Skandal wywołała jej reklamówka wzywająca do "oczyszczenia Moskwy z brudu", czyli - jak wynikało z kontekstu - z przybyszów z Kaukazu i poradzieckiej Azji. To właśnie ten film stał się dla sądu głównym argumentem za skreśleniem kandydatów Rodiny z list wyborczych. Oskarżono ich o podżeganie do waśni religijnych i narodowych.
Decyzja sądu to cios w największą siłę opozycyjną w 12-milionowej Moskwie. Nacjonalizm i wiece Dmitrija Rogozina urządzane są m.in. na targach, z których obiecuje przegnać obcych handlarzy, dają bowiem Rodinie 15-proc. poparcie w sondażach. Wyprzedza ją jedynie prokremlowska Jedna Rosja (43 proc.), którą wspierają państwowe media i administracja publiczna.
- W Rosji nie przestrzega się trójpodziału władzy. Decyzja sądu o skreśleniu Rodiny była inspirowana przez władze, które przestraszyły się siły rosyjskiego nacjonalizmu - twierdzą niezależni obserwatorzy.
Do niedawna wielu demokratów utrzymywało, że kremlowskie ostrzeżenia przed przybierającym na sile nacjonalizmem są propagandowym straszakiem, który ma przeciągnąć na stronę Kremla wyborców przerażonych groźbą "brunatnej rewolucji". Krytycy Władimira Putina wypominają mu też, że sam wielokrotnie odwoływał się do nacjonalizmu, wykorzystując wielkomocarstwową nostalgię Rosjan dla swych politycznych celów. - Kartą nacjonalizmu grało wiele ugrupowań. Dziś jest jednak pewne, że nacjonalizm wymknął się spod kontroli i stał się samodzielną siłą polityczną - mówi socjolog Dmitrij Badowskij z Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego.
Paradoksalnie, wniosek o wyeliminowanie Rodiny z wyborów złożyła partia innego nacjonalisty Władimira Żyrinowskiego. Żyrinowski jest jednak uważany za "opozycję koncesjonowaną", która krytykuje władze, ale w najważniejszych głosowaniach zawsze popiera Kreml. - Być może Rodina, która poczuła siłę swego nacjonalistycznego elektoratu, zamierzała wyłamać się z podobnej roli. Dlatego spotkała ją kara - uważa politolog Konstantin Siwczuk. Nie wyklucza, że po takim "nastraszeniu Rogozina" sąd najwyższy uchyli decyzję o niedopuszczeniu tej partii do wyborów.