Zrobiono wiele żartów rysunkowych, których bohaterem był Pan Bóg, i nie zauważyłem, żeby on sam lub ktokolwiek inny miał o to pretensje. Tym bardziej żarty z jego trzeciorzędnego sługi nie powinny budzić emocji. Problem zacznie się wtedy, gdy ojciec Ryzyk zostanie uznany przez obecny parlament za ważniejszego od Boga Ojca.
Karanie młodych satyryków byłoby równoznaczne z instrukcją, jak nie należy edukować młodzieży. Nawet na chwilę nie można zapominać, że żyjemy w demokratycznym państwie. Ełk leży niebezpiecznie blisko granicy z Białorusią, więc pozostaje mieć nadzieję, że tamtejsze myślenie nie przeniknie do tego miasta. Inaczej należałoby również obniżyć ocenę ze sprawowania tygodnikowi, który pokazał na okładce premiera Marcinkiewicza w moherowym berecie.
Trudno o kategoryczne sądy, gdy nie zna się szczegółów sprawy. Pamiętam jednak czas, gdy sam tworzyłem szkolny kabaret. Jeździliśmy z programem parodiującym prof. Zihna. Wyśmiewaliśmy zaobserwowane w różnych miastach symbole socjalizmu, rysując je na planszy niczym profesor architekturę w swoim telewizyjnym programie. Pewnego dnia w szkole pojawiło się dwóch smutnych panów. Po tej wizycie dyrektor oznajmił: "Marcinku, jutro w Dębicy Zihna już nie będzie". Czasy się zmieniły, ale jak widać nie wszędzie i nie do końca.
Bardzo się cieszę, kiedy dowiaduję się, jak wielu rzeczy u nas robić nie wolno. Za dużo było wolności, a gdy wolno wszystko, to w takich warunkach nie da się robić kabaretu. Teraz, gdy rodzą się nowe talenty, kabareciarzy trzeba zwyczajnie tępić. Tylko w warunkach prawdziwej cenzury z dużej masy wyłonią się prawdziwe kabaretowe brylanty.
Ojciec Rydzyk jest idealnym "materiałem" dla kabareciarza. Jego styl bycia aż się prosi, żeby go obśmiać. Sam się nieraz zastanawiałem, jak to zrobić, ale napotykałem na tą samą trudność - nie wiedziałem, co wybrać. Dlatego gratuluję pomysłowości licealistom z Ełku. Czy mieli prawo śmiać się z o. Rydzyka? Ojciec Rydzyk jest osobą publiczną. I jak każda taka osoba podlega ocenie społeczeństwa. Również tej, która lubi się pośmiać. A najbardziej kabaretowo zachowały się w całej tej sytuacji panie katechetki.