Kto rządzi Erą? Francuzi kontratakują

Kto rządzi Erą? "Nowy" zarząd operatora Ery związany z francuskim Vivendi przekonuje banki, by zerwały współpracę ze "starym" zarządem, posłusznym Elektrimowi. Francuzi domagają się też astronomicznego odszkodowania - 2,2 mld euro!

Znów ruszył bój o kontrolę nad Polską Telefonią Cyfrową, właścicielem sieci Era i Heyah. Firma warta dziś przynajmniej 4,5 mld euro coraz bardziej wymyka się spod kontroli Elektrimowi, spółce należącej do Zygmunta Solorza i Polsatu. Warszawski holding był dotąd górą w rozgrywce, ale do ofensywy przystąpił drugi współwłaściciel - francuskie Vivendi. W zeszłym tygodniu warszawski sąd przyznał, że to Francuzom należy się kontrola nad pakietem 48 proc. akcji PTC. Do Krajowego Rejestru Spółek jako prezes PTC wpisany został Bogusław Kułakowski, menedżer związany z Vivendi.

Francuzi wezmą Erę głodem (pieniędzy)

Kilka dni temu Francuzom nie udało się zająć siedziby spółki, bo "stary" zarząd mianowany przez Elektrim nie wpuścił "nowych" do siedziby. Jednocześnie złożył w sądzie odwołanie i liczy, że ten wkrótce przywróci wpisy "starych" do KRS. Francuzi nie rezygnują. Starają się jak najbardziej utrudnić życie "staremu" zarządowi. - Mamy zapewnienie banków współpracujących z PTC, że nie będą respektowały decyzji zarządu bezprawnie zajmującego siedzibę firmy - powiedział nam wczoraj Aleksander Kobecki z ET, firmy kontrolowanej przez Vivendi. Dziś na konferencji prasowej ET przedstawi dokumenty to potwierdzające.

To oznacza, że zarządzany dziś przez Elektrim operator Ery i Heyah może zostać odcięty od bieżącego finansowania, np. linii kredytowych wspomagających jego płynność. Konsekwencje dla PTC są trudne do przewidzenia. Operator wprawdzie ma po trzech kwartałach prawie miliard złotych zysku, ale przychody rosną mu wolniej niż konkurentów. Według Francuzów to pierwsze konsekwencje konfliktu wokół zarządu. Deklarują, że próbowali dogadać się ze stronnikami Elektrimu, ale bez skutku. - Kilkakrotnie chcieliśmy zająć siedzibę, ale oni wynajęli chyba z dwustu ochroniarzy - mówi "Gazecie" menedżer z francuskiego obozu.

Kto wygra to starcie?

Walka o Erę trwa już od wiosny. Wtedy sąd na wniosek Elektrimu wykluczył ET z grona udziałowców PTC i wpisał w to miejsce Elektrim. Warszawska spółka powołała się na orzeczenie sądu arbitrażowego z Wiednia, który unieważnił dokonaną przed wielu laty transakcję - przeniesienie 48 proc. udziałów PTC z Elektrimu do ET. ET było wspólnym przedsięwzięciem Vivendi i Elektrimu, ale z przewagą Francuzów.

Poczynaniom Elektrimu życzliwie przyglądał się Deutsche Telekom, który kontroluje dziś 49 proc. akcji PTC i ostrzy sobie zęby na przejęcie spornego pakietu 48 proc. Teraz układ sił jest niejasny. Elektrim przez kilka miesięcy nie zdołał się dogadać z Niemcami w sprawie sprzedaży odzyskanego od ET pakietu. Co więcej, zagroził odebraniem Deutsche Telekom jego akcji (powołał się na zapisy dawnych umów inwestycyjnych). Niewykluczone, że jeśli Francuzi przejmą zarządzanie Erą, natychmiast wykorzystają okazję i dogadają się w sprawie jej sprzedaży za plecami Elektrimu. To dla polskiej spółki byłaby katastrofa. Bez Ery Elektrim nie będzie w stanie spłacić swych długów sięgających obecnie 470 mln euro.

Oddajcie 2 mld!

Vivendi nie ogranicza się tylko do prób odzyskania kontroli nad PTC. Francuzi ogłosili wczoraj, że domagają się prawie 2,2 mld euro odszkodowania od Elektrimu, Deutsche Telekom i menedżerów zarządzających obecnie PTC. - Nie możemy odzyskać kontroli nad naszym majątkiem i ponosimy z tego tytułu wymierne straty. Nie jesteśmy z stanie ich wycenić bez wglądu do dokumentów PTC, więc roszczenia sięgają całej wartości naszej inwestycji w PTC - wyjaśnił nam Wojciech Kozłowski, prawnik reprezentujący interesy Vivendi. Nie udało nam się wczoraj uzyskać komentarza Elektrimu w sprawie działań Francuzów.

Natomiast nieoficjalne źródło zbliżone do Elektrimu twierdzi, że według statutu PTC reprezentacja spółki w stosunkach m.in. z bankami musi się składać z przedstawicieli co najmniej dwóch udziałowców. A więc Francuzi nie mogą samodzielnie odciąć związanego z Elektrimem "starego" zarządu PTC od linii kredytowych. Chyba że zyskaliby poparcie Deutsche Telekom, ale Niemcy od dawna byli neutralni w wojnie o PTC lub sprzyjali Elektirmowi. .