Spis powstał na podstawie materiałów, które IPN dostarczył Barbarze Niemiec, działaczce podziemnej "Solidarności" bez powodzenia kandydującej do Senatu z listy LPR w niedawnych wyborach. W 2003 r. otrzymała z IPN status pokrzywdzonej.
Zapytaliśmy, czy próbowała weryfikować, czy w przypadku poszczególnych osób w grę wchodziła ewidentna współpraca z SB, czy może jedynie incydentalne kontakty? - Nie, nie jestem ani sądem, ani organem do tego powołanym. Za taką weryfikację odpowiada IPN. Ja przecież prosiłam o odtajnienie 32 kryptonimów, otrzymałam tylko 21, ale z zapewnieniem, że to osoby, które jednoznacznie współpracowały z SB - mówi nam Barbara Niemiec.
Na liście jest trzech zatrudnionych obecnie na UJ adiunktów i dwóch profesorów (z wydziałów matematyki i fizyki). Większość to emerytowani pracownicy z polikwidowanych dawno jednostek uczelni, byli studenci, a także zmarli, np. jeden z pracowników Biblioteki Jagiellońskiej.
- Na pewno ustosunkujemy się do publikacji w "Gazecie Polskiej" - deklaruje Leszek Śliwa, rzecznik prasowy UJ. - Musimy poznać szczegółowo zgromadzone w krakowskim IPN dokumenty, potwierdzić ponad wszelką wątpliwość, o kogo dokładnie chodzi. Jeśli okaże się, że "x" w aktach to zatrudniony u nas "x", wówczas wystąpimy do uniwersyteckiej komisji ds. etyki. Zostawimy ocenę niezależnym fachowcom.
W spisie znalazły się m.in. nazwiska dwóch dawnych studentów UJ, a dziś krakowskich dziennikarzy - Włodzimierza Zaparta, szefa działu informacji w "Gazecie Krakowskiej", oraz pracującego dla "Wiadomości" Roberta Żurka z oddziału Telewizji Polskiej.
- Jesteśmy w szoku. Robert Żurek nie będzie pracował dla naszych programów informacyjnych do czasu wyjaśnienia sprawy. Właśnie miał przygotowywać materiał, ale na zdjęcia pojechał już inny dziennikarz - informuje Sławomir Mokrzycki, szef programów informacyjnych TVP 3 Kraków.
Redaktor naczelny "Gazety Krakowskiej" Marek Zawiejski rozesłał pismo: "Włodzimierz Zapart przyznał się, że w latach 80., będąc studentem UJ, przez rok był tajnym informatorem SB. Został nim - jak twierdzi - wskutek szantażu ze strony SB". Zapart sam poprosił o zwolnienie ze stanowiska szefa działu informacji i otrzymał zgodę naczelnego.
- Ta lista to ostatni sygnał, że lustracyjna beczka jest nieszczelna i że wkrótce pojawią się kolejne listy - mówi prof. Tomasz Gąsowski, prezes Fundacji Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego badającej inwigilację małopolskiej opozycji przez SB. Zapowiada publikację kolejnej listy: - Fundacja wystąpiła o odtajnienie 51 kryptonimów agentów, których znaleźliśmy w dokumentach otrzymanych z IPN. Nazwiska chcemy możliwie szybko ujawnić na naszej stronie internetowej.
Na jakiej podstawie prawnej? - Skoro IPN udostępnia nam te materiały, nie opatrując je przy tym klauzulą tajności, jako zespół badawczy mamy prawo do ich upublicznienia. Przecież nie prowadzimy badań sami dla siebie.
Barbara Niemiec: To niezbędne do oczyszczenia środowiska uniwersyteckiego. Te osoby zajmują się przecież wychowywaniem młodzieży. Miały 17 lat na przyznanie się do współpracy, nie zrobiły tego.
- Skąd! Jestem katoliczką. Nie wiem, co to zemsta. Uważam jednak, że człowiek, który żyje w nieprawdzie, zawsze jest zakładnikiem ukrywanej wiedzy. Chodzi ze swoją winą jak z garbem. Ujawnienie jej ważne jest dla jego wolności.
- Od czegoś trzeba zacząć. Mam obietnicę z IPN, że dostanę jeszcze więcej materiałów. Oczywiście udostępnię opinii publicznej kolejne nazwiska. Zaznaczam, że to tylko kryptonimy pochodzące z raportu o inwigilacji UJ w połowie lat 80. Nie ma akt bezpośrednio mnie dotyczących, bo zostały zniszczone w 1990 roku.