''Harry Potter i Czara Ognia'' - od piątku w kinach

Od piątku w kinach ?Harry Potter i Czara Ognia", który może i jest jest mroczniejszy od trzech wcześniejszych ekranizacji książek Joanne K. Rowling, ale i tak nadaje się głównie dla młodych widzów

Wszystkie filmy o Harrym (Daniel Radcliffe) wykorzystują ten sam schemat - bohater staje przed niebezpiecznym wyzwaniem, z którym udaje mu się uporać nie tylko dlatego, że jest kimś wyjątkowym, ale także dzięki wsparciu wiernych przyjaciół - Hermiony (Emma Watson) i Rona (Rupert Grint).

Tym razem oś dramaturgiczną filmu wytycza odbywający się w Hogwarcie (czyli brytyjskiej szkole czarodziejów) Turniej Trójmagiczny. Poza miejscowymi w szranki stają w nim przedstawiciele dwóch innych wszechnic - francuskiego Beauxbatons i bułgarskiego Durmstrangu.

Potter, choć nie może i nie chce wystartować w Turnieju, i tak weźmie udział w jego konkurencjach. Są to kolejno: walka ze smokiem (plus otwarcie złotego jaja), ratowanie bliskich z otchłani jeziora oraz poszukiwanie głównej nagrody w roślinnym labiryncie. Harry wyjdzie z tych perypetii mocno pokancerowany i przybrudzony.

Do tego bajkowego (stąd moc efektów specjalnych) kina akcji (z domieszką horroru) dołożono w czwartej części motyw pt. "Rozterki okresu dojrzewania".

Nic dziwnego - Harry ma już przecież 14 lat, więc podobnie jak Ron zaczyna się oglądać za panienkami. Nie mówiąc już o Hermionie (dziewczynki dojrzewają wcześniej), której hormony buzują na widok bułgarskiego osiłka Viktora Kruma (Stanislav Ianevski). Żeby było politycznie poprawnie (a to jest dziś w cenie), Harry wzdycha do dziewczyny o wyraźnie nieeuropejskiej karnacji.

Skoro to takie poczciwe, to dlaczego media podnoszą teraz larum, że Mike Newell ("Cztery wesela i pogrzeb") nakręcił film, który może przerazić i zestresować maluchy z całego świata?

Otóż zaniepokoił je wątek, którego z "Czary Ognia" nie można było usunąć. Nadeszła wszak pora, by Potter zdał sobie sprawę z prawideł obowiązujących w dorosłym życiu, m.in. z tego, że Zło jest jego immanentną częścią składową. Stąd bierze się symboliczny wymiar finałowego pojedynku, w którym różdżki czarodziejskie - dobrego Harry'ego i złego Voldemorta (Ralph Fiennes) - stanowią niejako jedną całość.

Poza tym ten film to swoisty test na obecność śmierci. Mówi się o niej dzieciom bez ogródek, jest namacalna. Nie wszystkim bohaterom udaje się przeżyć.

Ale czy to powinno niepokoić rodziców małych widzów? Chyba nie. "Harry Potter" niezbyt różni się natężeniem grozy od klasycznych baśni Andersena, Perraulta czy braci Grimm. To kolejna bajkowa rozprawa z demonami dzieciństwa, oswajanie lęków, jakimi naznacza nas ponoć ten okres egzystencji (tu kłania się pewien doktor z Wiednia).

Kino od dawna uczestniczy w tym procesie. Kto nie wierzy, niech przypomni sobie młodzieżowe filmy Janusza Nasfetera.

Poza tym w czwartym "Harrym Potterze" groza jest rozcieńczana humorem, np. satyrą na brukowe dziennikarstwo uprawiane tu z wdziękiem przez Mirandę Richardson.

Filmy o Potterze kuszą zdolnych artystów, bo to i kopalnia złota, i środowiskowy splendor. Żałuję tylko, że Steve Kloves pisze scenariusze na podstawie książek Rowling, zamiast samemu kręcić fabuły mogące choćby tylko dorównać poziomem jego "Wspaniałym braciom Baker" (1989). W Warszawie słyszy się nawet, że zdjęcia do kolejnego Pottera miałby wykonać Sławomir Idziak.

Albowiem jednego możemy być pewni - Harry Potter powróci.

"Harry Potter i Czara Ognia", reż. Mike Newell, USA-Wlk. Brytania, 2005

Którą ekranizację przygód Harry'ego Pottera uważasz za najlepszą?