O odbywającym się w zeszły weekend zjeździe "partii i ruchów patriotycznych oraz nacjonalistycznych" poinformował przedwczoraj internetowy serwis niemieckiego tygodnika "Der Spiegel". Tygodnik napisał, że politycy Prawa i Sprawiedliwości, partii premiera (a nie sam Kazimierz Marcinkiewicz, jak wczoraj podaliśmy) przesłali uczestnikom pozdrowienia. Na zjazd przybyło 60 delegatów z całej Europy. Wśród nich Alessandra Mussolini, wnuczka włoskiego dyktatora Benito Mussoliniego, założycielka postfaszystowskiej partii "Alernativa sociale". Był także eurodeputowany Bruno Gollnisch z francuskiego Frontu Narodowego, któremu francuski wymiar sprawiedliwości zarzuca "kłamstwo oświęcimskie", oraz Filip Dewinter, szef partii flamandzkich nacjonalistów.
Organizatorzy, wiedeńska Akademia Wolnościowa, szkoleniowa przybudówka populistycznej partii FPO (dawna partia Jörga Haidera) przyznaje, że zaprosiła także Polaków: eurodeputowanych Macieja Giertycha z LPR oraz Michała Kamińskiego i Konrada Szymańskiego z PiS. Wszyscy oni odmówili przyjazdu. Szymański poprosił swą asystentkę Agnieszkę Biegaj, by kurtuazyjnie odmówiła w jego imieniu. Wysłany przez nią e-mail kończył się zwyczajową formułką "with kind regards" (z uprzejmymi wyrazami szacunku), której na pewno nie można było wziąć za przesłane pozdrowienia.
- Podczas obrad organizatorzy powiedzieli, że otrzymali depesze z pozdrowieniami z Włoch, Danii oraz Polski - twierdzi Marion Kraske, wiedeńska korespondentka hamburskiego tygodnika "Der Spiegel", autorka relacji ze zjazdu. Robert Stelzl, szef Akademii Wolnościowej, zaprzecza: - Eurodeputowany Szymański bardzo uprzejmie podziękował za zaproszenie. Nie mógł przyjechać bo miał inne terminy. "Spieglowi" proszę nie wierzyć. O naszej działalności pisze niestworzone rzeczy.
- Słyszałam wyraźnie. Gdyby chodziło o zwykłą odmowę nikt nie mówiłby o pozdrowieniach - replikuje Kraske. Wczoraj internetową wersję jej artykułu zaktualizowano, dodając dopisek, że "centrala PiS zdementowała informacje o pozdrowieniu".
Sam Szymański tłumaczył wczoraj "Gazecie", że odmówił przyjazdu na zjazd, gdyż firmowała go partia izolowana w Europie. - Nie mamy i nie chcemy mieć nic wspólnego z dawną partią Haidera, trudno mi wciąż tłumaczyć, że nie jestem wielbłądem - mówił. Nie wykluczył, że jego biuro będzie domagało się wyjaśnień od niemieckiego tygodnika.
Szczyt prawicowców zakończył się w zeszłą niedzielę. Zebrani uchwalili deklarację współpracy. Zamierzają koordynować działalność w ramach Unii Europejskiej, walczyć z niżem demograficznym i nie dopuścić do rozszerzenia wspólnoty o Turcję. - Chcemy stworzyć polityczną platformę, na której w przyszłości powstanie wspólny klub w Parlamencie Europejskim - zapowiada Stelzl. - Bardzo żałujemy, bo między PiS a FPÖ nie ma różnic programowych. Mam nadzieję, że w przyszłości nasze organizacje będą współpracowały - twierdzi.