Rozmowa z Grażyną Kopińską*

Eksperci naszej akcji twierdzą, że wyłania się duża grupa najlepszych samorządów. Coś w rodzaju ?klubu Przejrzystej Polski?. Przedstawiciele najlepszych samorządów mogą stworzyć elitę, która da przykład pozostałym

Dominik Uhlig: W naszej "Gazecie" i w wielu lokalnych dziennikach pojawiło się kilkaset informacji o postępach samorządów w akcji Przejrzysta Polska. Ale do szerokiej publiczności przebiła się głównie sprawa kontrowersyjna: wydana w ramach "Przejrzystej Polski" broszury z bardzo optymistyczną wizją rozwoju Warszawy. Wiele osób uznało to za element kampanii prezydenckiej Lecha Kaczyńskiego.

Grażyna Kopińska, ,:

- Nic dziwnego, że dziennikarze skupiają się na tym, jak urzędnicy prezydenta miasta, a jednocześnie kandydata na prezydenta kraju nadużywają tego, że w ramach akcji miasto ma przygotować publikację z informacją dla mieszkańców. I wydają ją kilka dni przed wyborami. Albo na tym, że w którejś z gmin projekt kodeksu etycznego zawiera kontrowersyjne zapisy. Taka jest ich rola, media są nastawione na wyłapywanie nieprawidłowości. Można zrozumieć, że to, iż w pięciuset gminach spokojnie realizowane są kolejne zadania akcji, jest dla mediów mało interesujące.

Może to "realizowanie zadań" nie daje efektów? Czy to tylko odhaczanie kolejnych punktów, czy realne zmiany?

- Z akcji odpadło około 300 samorządów, które myślały, że wystarczy coś zadeklarować albo pochwalić się czymś, co zrobiły już przed przystąpieniem do akcji, że wystarczy to "odhaczyć". Były też samorządy, które zdecydowały się wprowadzać wyższe standardy przejrzystości wyłącznie z myślą o tym, że dostaną kolejny certyfikat. Nie potrafiły zrealizować zadań naszej akcji, bo przyzwyczaiły się, że same przygotowują jakiś plan, radni go zatwierdzają i jest kolejny sukces. Przedyskutowanie czegoś z obywatelami, skuteczne poinformowanie mieszkańców o planach urzędników bywa trudne i niewygodne.

Ale w tej akcji chodzi o realną zmianę w gminie, rozumianej jako społeczność lokalna: lepszą obsługę mieszkańców, poprawę wzajemnych relacji, włączenie obywateli w działania władz samorządowych. Takie włączenie obywateli w życie gminy jest nawet ważniejsze niż sama sprawność działania urzędów.

Wiele osób odbiera akcję przez pryzmat osób, które biorą w niej udział. Czy nie jest aby tak, że uważamy, że jeśli źli są urzędnicy, to nawet najlepsza akcja nie pomoże?

- Bardzo krótko, po 1989 r. wydawało się, że jest szansa na zmianę. Niestety, podział na "my i oni" szybko odżył i utrzymał się do dziś. Nawet wójt i rada gminy w malutkich miasteczkach to "oni", nie "my". Jeśli tak jest tam, to jak ma być w dużych aglomeracjach, gdzie ludzi pracujący w magistratach są dla nas tak obcy jak urzędnicy w ministerstwie? Myślimy: "Co oni teraz zrobią dobrego, skoro nic nie zrobili do tej pory". Nie doceniamy np. zmian, jakie mogą w przyszłości nastąpić w wyniku wprowadzenia w urzędach kodeksów etycznych. Takie kodeksy mogą przynieść lepszy skutek niż nakazy i zakazy przewidziane w prawie. Bo powinni przyjmować je wszyscy pracownicy urzędu w wyniku rozmów, wspólnych ustaleń, wtedy tworzy się presja na ich stosowanie. Tak od dawna jest np. w Anglii - zwyczaj, poczucie, że coś nie wypada zrobić urzędnikowi, jest mocniejsze niż kodeksy. A u nas nie ma jeszcze tradycji, więc kodeks może się przydać. Tyle że Polacy są podejrzliwi wobec pomysłów na papierze. Boją się, że to pozorne działania, jak książki życzeń i zażaleń w PRL.

Pewnie jest i tak, że część samych urzędników nie wierzy, że jakaś akcja coś zmieni?

- Po wprowadzeniu przepisów o bezpośrednim wyborze wójtów, burmistrzów i prezydentów, w ich ręce przeszła ogromna władza. Zdarzało się i tak, że przyjmowaliśmy gminę do akcji, a później dowiadywaliśmy się, że nie tylko nie wiedzą o tym mieszkańcy, ale nawet urzędnicy i radni dowiadują się z opóźnieniem. Te gminy też szybko odpadły. W wielu innych obserwujemy ogromny zapał.

Kiedy możemy zobaczyć efekty?

- Przejrzysta Polska da widoczne efekty za kilka lat - o ile samorządy nie potraktują jej jako jednorazowej akcji i wprowadzone rozwiązania staną się standardowym działaniem, codzienna praktyką. Nie można się też spodziewać, że sukces będzie od razu wszędzie. Zadania realizowane przez gminy nie są może zbyt trudne, ale wymagają wykonania konkretnej pracy. Eksperci akcji twierdzą, że wyłania się duża grupa najlepszych samorządów. Myślimy o tym, żeby stworzyć coś w rodzaju "klubu Przejrzystej Polski". Przedstawiciele najlepszych samorządów mogliby się wymieniać doświadczeniami, omawiać kolejne etapy. Stworzyliby elitę, która da przykład pozostałym.

* Grażyna Kopińska jest szefową Programu przeciw Korupcji Fundacji im. Batorego i członkiem Rady Programowej akcji Przejrzysta Polska