Będzie się zajmował sprawami urzędowymi, ale tylko do godz. 18. Potem ma czas na odrabianie lekcji. Michael Sessions, uczeń szkoły średniej, został w ubiegłym tygodniu najmłodszym burmistrzem amerykańskim.
Postanowił kandydować, nie mając jeszcze ukończonych 18 lat. Z rejestracją musiał zaczekać do urodzin. W czasie kampanii chodził od domu do domu i przy kawie, w kuchni, opowiadał, co zamierza zrobić dla miasta. Spoglądano na niego z niedowierzaniem. "Pytano mnie: "Ile masz lat? Jakie doświadczenie?"" - opowiada w lokalnej gazecie.
By sfinansować kampanię wyborczą, sprzedawał w czasie wakacji jabłka. Za zarobione 700 dolarów wydrukował plakaty i ulotki. Teraz będzie zarabiał rocznie 3 tys. dol.
Nowy burmistrz, który każe mówić na siebie Michael, obiecuje dodać energii miasteczku Hillsdale leżącemu niedaleko Detroit. Hillsdale jest ofiarą globalizacji, pracodawcy wynoszą się stamtąd gdzie taniej. Pracę stracił m.in. ojciec burmistrza. Michael mówi, że właśnie dzień, w którym ojciec przyszedł z tą wiadomością do domu, przesądził o jego decyzji.
Chłopak wygrał dzięki poparciu miejscowej straży pożarnej pokłóconej z radą miejską. Entuzjazm kandydata zrobił duże wrażenie na komendancie straży Kevinie Paukenie. Poszedł on do szkoły, by zasięgnąć opinii nauczycieli. Byli za. "Kto wie? Może wyrośnie kiedyś na prezydenta" - mówi zarządzający miastem Tim Vagle.
W czwartek całe Hillsdale oglądało nowego burmistrza w słynnym telewizyjnym show Davida Lettermana. Gdy miał wymienić dziesięć największych plusów bycia 18-letnim burmistrzem, odpowiedział, że "kiedy rodzice będą próbować mi mówić, co mam robić, podniosę im podatki" oraz że "podniecające będzie, jeśli zadzwoni do mnie Bush po poradę".
A co na to rodzice? Scott i Lorri Sessions z początku mówili, że Michael oszalał, ale teraz pękają z dumy.
Najmłodszy burmistrz może podnosić podatki, ale według prawa amerykańskiego jeszcze przez trzy lata nie wolno mu pić alkoholu.
