Przedstawienie wiele stóp pod ziemią

Już nie wystarczy zespół świetnych aktorów, wytarte deski na scenie czy najwspanialsza scenografia. By przyciągnąć widza, reżyserzy dramatyczni szukają nowych pomysłów na miejsce i formę przekazu sztuki

Ile razy w ciągu ostatnich lat zapowiadano w Polsce kryzys teatru? "Ludzie wolą kina, parady, cyrki, a od tradycyjnej sztuki z żywym aktorem odchodzą". Nawet w ostatnim odcinku serialu "Pensjonat pod Różą" pojawił się dramatyczny wątek aktorów, którzy muszą się rozmieniać na drobne, grając durne przedstawienia na firmowych rautach.

Tymczasem wbrew pesymistycznym prognozom Polacy nadal chętnie do teatrów chodzą, pod prostym warunkiem, że ten ma im coś ciekawego do zaoferowania. A że czasy się zmieniły i publiczność łaknie nowości, dyrekcje teatrów prześcigają się w pomysłach.

Już za chwilę (20 listopada) odbędzie się premiera najnowszego spektaklu muzycznego reżysera i choreografa Jarosława Stańka "Chodnik 05". I choć spektakle Stańki (patrz choćby hiphopowe "12 ławek" czy "Opętaniec") nigdy nie wieją nudą, to ten dodatkowo wyróżnia miejsce, w którym zostanie wystawiony.

Staniek zaprezentuje "Chodnik 05" pod ziemią, w Skansenie Górniczym "Królowa Luiza" w Zabrzu. Zamiast zwykłej teatralnej przestrzeni - kopalnia. W podziemnym labiryncie chodników, łaźni i szybów rozegra się walka o prawo do miłości w świecie Nadzorców Równowagi.

Niezależna grupa teatralna Montownia już 15 grudnia zabierze chętnych nie pod ziemię, ale prawie pod wodę, a konkretnie do basenu. Teatr Montownia w przedwojennym basenie przy ul. Konopnickiej 6 w Warszawie postanowił zbudować swoją stałą siedzibę. - Warszawa nie potrzebuje kolejnego teatru pudełkowego - ma ich wystarczająco dużo - twierdzi Piotr Duda, producent Montowni. - Nasz pomysł to przestrzeń teatralna, którą można indywidualnie dostosować do charakteru każdego przedsięwzięcia. Basen w centrum Warszawy jest do tego idealny.

Pierwszym sprawdzianem przestrzeni teatralnej przy Konopnickiej 6 będzie inscenizacja sztuki Henryka Ibsena "Peer Gynt". Zanim jednak ją zobaczymy, już dziś można zamówić sobie teatr do domu! Teatr na telefon? Właśnie tak. Z takim pomysłem wyszedł Rafał Betlejewski - performer znany choćby z akcji "Spal wstyda", na których pali symbole zaprzedania się współczesnym mamonom (np. kukły Grażyny Torbickiej czy Piotra Kraśki). Betlejewski dogadał się z Grzegorzem Jarzyną z Teatru TR Warszawa i wspólnie zrealizowali projekt "teatr na telefon".

- Przedstawienie można zamówić do domu lub do firmy - tłumaczy Betlejewski. - Wczoraj graliśmy przed 35 osobami w mieszkaniu prywatnym, kilka dni wcześniej przed rodziną, w której najmłodszy widz miał trzy latka, a najstarszy był daleko po 70. Ale zdarzyło się i tak, że widownia była jednoosobowa.

Trzyosobowy spektakl na zamówienie nosi tytuł "Mleko", trwa około dwóch godzin, a grają w nim na zmianę: Jan Drawnel, Eryk Lubos, Rafał Maćkowiak, Agnieszka Podsiadlik, Tomasz Tyndyk i sam Betlej. Twórcy przedsięwzięcia nie chcą zdradzić, o czym mówi ich sztuka.

- Aktorzy nie wiedzą, dla kogo zagrają, a widz nie wie, co zobaczy. Chodzi o obopólny element zaskoczenia - mówi Betlejewski i zaciera z radości ręce, bo na domowy teatr jest wielu chętnych. "Mleko" może zamówić każdy. Wystarczy mieć przestrzeń, choćby 20 m kw. i kwotę od 500 do 1000 zł. No i czas - po południu lub wieczorem od wtorku do soboty.

Jak twierdzi Betlejewski, jego wizja to teatralizowanie przestrzeni wokół nas. I być może tak będzie wyglądał teatr przyszłości? Choć tego największego, najbardziej zwariowanego i nieprzewidywalnego - teatru życia - na pewno nie zastąpi.