Odkrycie zauważalnych różnic w budowie mózgu osób medytujących i tych, które nigdy nie praktykowały medytacji, zaskoczyła uczestników dorocznej konferencji Amerykańskiego Stowarzyszenia Neurobiologicznego w Waszyngtonie. Tym bardziej że badaniu poddano zwykłych mieszkańców Stanów Zjednoczonych, a nie np. buddyjskich mnichów - specjalistów od medytacji. Ludzie Zachodu coraz częściej interesują się jogą i innymi formami medytacji, ale zwykle poświęcają im maksimum 60 minut dziennie. Amerykanie w odróżnieniu od tybetańskich mnichów, dla których medytacja stanowi treść życia, wpychają krótki seans medytacji pomiędzy liczne codzienne zajęcia. Twierdzą, że uwalnia ich to od stresu i pozwala się wyciszyć, nie ma jednak nic wspólnego z religijnym przeżyciem.
Dr Sara Lazar z Harwardzkiej Szkoły Medycznej namówiła do badań 20 medytujących Amerykanów (każdy z nich "wyciszał się" od co najmniej 9 lat, trzech było nauczycielami jogi). Grupę porównawczą stanowiło 15 osób, które nigdy nie próbowały medytować. Wszyscy uczestnicy eksperymentu przeleżeli spokojnie w laboratorium kilkanaście minut, a w tym czasie za pomocą rezonansu magnetycznego skanowano ich mózgi. Ku zaskoczeniu badaczy okazało się, że kora mózgowa osób medytujących jest wyraźnie grubsza. Różnice dotyczyły trzech rejonów mózgu odpowiedzialnych m.in. za podejmowanie decyzji, zdolność koncentracji i krótkotrwałą pamięć. To właśnie te rejony mózgu podlegają szczególnym zmianom wraz z upływem czasu - w miarę jak się starzejemy, kora staje się coraz cieńsza i m.in. dlatego zapominamy, co zrobiliśmy z kluczami do mieszkania. Okazuje się, że medytacja jest w stanie temu zapobiec.
- Nie mamy naturalnie pewności, że sprawiła to wyłącznie medytacja, a nie np. styl życia - zastrzegła Sara Lazar. - Ale są przesłanki, że tak jest w istocie. Jedną z nich jest fakt, że im dłużej ktoś medytował, tym jego kora mózgowa w interesujących nas rejonach była grubsza - podkreśliła badaczka. Skąd ten przyrost? Z pewnością nie był to wynik tworzenia nowych komórek nerwowych. Raczej połączeń między nimi, nowych naczyń krwionośnych zapewniających lepsze ukrwienie mózgu, czy wreszcie zwiększenia liczby tzw. komórek glejowych stanowiących podporę dla neuronów.
Inne badanie przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Kentucky pod kierunkiem dr. Bruce'a O'Hary wykazało, że medytacja może mieć podobnie odświeżające działanie na mózg jak sen. O'Hara sprawdzał stan gotowości umysłu badanych, mierząc czas pomiędzy dostrzeżeniem przez nich obiektu na ekranie komputera a naciśnięciem na przycisk. Im ludzie są bardziej zmęczeni, tym bardziej czas reakcji się wydłuża. Badanie zaplanowano specjalnie na godziny popołudniowe, kiedy to większości z nas najbardziej chce się spać. Uczestnicy eksperymentu wykonywali test przed i po 40-minutowej medytacji, drzemce lub okresie "nicnierobienia". Okazało się, że medytacja wyraźnie polepsza stan gotowości umysłu badanych, podczas gdy drzemka zdecydowanie go pogarsza (ludzie byli najwyraźniej rozespani; zbawienny wpływ drzemki na umysł dało się zaobserwować dopiero kilka godzin później).
Część badanych poddano kolejnej próbie polegającej na wykonaniu podobnych testów, ale tym razem po całonocnym czuwaniu. Tutaj pozytywny efekt medytacji był jeszcze wyraźniejszy. - Uczestnicy eksperymentów nigdy wcześniej nie medytowali - podkreślił O'Hara, a to znaczy, że odpowiednie seanse działają nawet na nowicjuszy - dodał naukowiec. O'Hara, specjalizujący się od lat w badaniach nad snem, planuje już następne eksperymenty, których celem będzie wykazanie, że medytacje są w stanie - przynajmniej częściowo - zastąpić sen.
Czymże by jednak była nowoczesna wiedza o medytacjach, gdyby nie zaprosić do badań nad nią buddyjskich mnichów? Podczas waszyngtońskiego kongresu przedstawiono wyniki takich prac. Jedna jest dziełem zespołu z Uniwersytetu Wisconsin pod kierunkiem dr. Richarda Davidsona. Porównał on zapisy elektrycznej aktywności mózgów (tzw. EEG) kilkudziesięciu mnichów mających za sobą co najmniej 10 tys. godzin wyciszenia z aktywnością niemedytujących osób. Uczestnicy badania w trakcie eksperymentu nie medytowali, siedzieli na krzesełku i "myśleli o niczym". W zapisach EEG jedna rzecz okazała się uderzająca - mózgi mnichów wytwarzały wyraźnie silniejsze fale gamma o wysokiej częstotliwości. Do czego przydają się fale gamma? - Z jednej strony świadczą one o zwiększonej uwadze, z drugiej - o emocjach przeżywanych przez mózg - mówił Davidson. - Wynik naszego badania świadczy o tym, że długotrwałe medytacje zmieniają "stan wyjściowy" mózgu - podsumował uczony.
Druga praca dotyczyła iluzji wzrokowych. Przykładem takiej iluzji jest reakcja naszego mózgu na dość znany obrazek przedstawiający pewną kobietę (obrazek ten można odnaleźć w wielu publikacjach na temat mózgu i świadomości). Część z nas dostrzega na nim młodą, a część starą osobę. Jeśli wpatrzymy się w ten rysunek dłużej, widzimy na zmianę - najpierw młodą, a potem starą twarz, lub odwrotnie. Nigdy nie jesteśmy w stanie natomiast dojrzeć obu wizerunków naraz - tego nasz mózg po prostu nie potrafi. Możemy tylko przerzucać się z jednego obrazu na drugi.
Dr Olivia Carter z Uniwersytetu Harwardzkiego udała się specjalnie do Indii, odwiedziła tam cztery klasztory i zbadała 76 buddyjskich mnichów praktykujących medytacje przez okres od 5 do 54 lat. Okazało się, że iluzje wzrokowe przeżywane przez mnichów są zupełnie odmienne od tych, odbieranych przez zwykłych śmiertelników. Mnisi potrafią się znacznie lepiej koncentrować na jednym obrazie nie "skacząc" z jednego na drugi. - A to znaczy, że medytacja stwarza możliwość kontrolowania stanu własnego umysłu, co my - zachodni naukowcy - jesteśmy przynajmniej w stanie zmierzyć - mówi Olivia Carter.
więcej o iluzjach wzrokowych i o badaniach na buddyjskich mnichach na stronie http://visionlab.harvard.edu/Members/Olivia/olivia.html