Dwa dni po publikacji "Washington Post" i rewelacjach Human Rights Watch o tajnych więzieniach CIA w Polsce nadal nie mamy żadnego, choćby nawet i pośredniego, dowodu na ich istnienie. Mamy za to aferę zataczającą coraz szersze kręgi w świecie i już poważnie szkodzącą wizerunkowi naszego kraju.
Co wiemy na pewno? Wiemy, że istnieją zapisy lotów prywatnego boeinga, który był wykorzystywany przez CIA m.in. do transportu jeńców al Kaidy do tajnych więzień rozrzuconych po całym świecie. Samolot ten 22 września 2003 r. miał lądować na niewielkim, położonym z dala od dużych miast lotnisku Szymany pod Szczytnem.
Zapisy te są wiarygodne, bo od wielu miesięcy światowe media publikują i potwierdzają z niezależnych źródeł informacje o innych lotach boeinga oraz drugiej awionetki używanej przez CIA. Jeśli tamte zapisy są prawdziwe, nie ma powodu wątpić w wiarygodność zapisów o Szymanach.
O tymże boeingu w Szymanach w 2003 r. mówi też ówczesny dyrektor lotniska Jerzy Kos. Twierdzi on, że takie duże amerykańskie maszyny lądowały raz lub kilka razy na tym lotnisku. Kos to ten sam biznesmen, który w 2004 r. został porwany w Iraku i później odbity z rąk porywaczy przez amerykańskich żołnierzy.
Możemy więc założyć z dużym prawdopodobieństwem, że w 2003 r. boeing należący do CIA rzeczywiście lądował na Mazurach. Według działaczy Human Rights Watch to dowód na istnienie tajnych więzień CIA w Polsce. Wczoraj powtórzył ten zarzut rzecznik belgijskiego oddziału tej organizacji, podobnie jak wcześniej jego amerykańscy koledzy, nie powołując się jednak przy tym na żadne fakty poza zapisami lotów boeinga.
Sprawa boeinga w Szymanach jest bardzo ciekawa i dobrze by było, gdybyśmy wyjaśnili ją do końca. Sam fakt lądowania samolotu nie świadczy jednak w żadnym stopniu o tym, że w Polsce istniały więzienia CIA. Nie wiemy, po co lądował samolot - by wziąć paliwo, dokonać jakichś napraw, wysadzić kogoś lub może zabrać kogoś na pokład.
Działacze Human Rights Watch pośpieszyli się z oskarżeniem Polski i Rumunii o utrzymywanie takich obozów. Poza poszlaką w postaci zapisu lotu samolotu nie mają bowiem żadnych dowodów na ich istnienie. A wiemy, że ten sam boeing lądował w 2003 r. m.in. także w Czechach i w Szwecji. A tych dwóch krajów Human Rights Watch o nic nie oskarża.
Media od mniej więcej roku piszą o tym, że CIA buduje tajne więzienia dla jeńców al Kaidy. Więzienia te powstają jednak w miejscach, gdzie nie mają do nich dostępu dziennikarze - w amerykańskich bazach wojskowych (np. Guantanamo na Kubie), na pokładach lotniskowców lub w krajach, w których wolność mediów nie istnieje lub jest ograniczona (Egipt, Tajlandia).
Z punktu widzenia Amerykanów budowa takiego więzienia w Polsce nie miałaby sensu. Jeden z oficerów polskiego wywiadu powiedział "Gazecie", że polskie media dowiedziałyby się o istnieniu takiego obozu w 15 minut po jego powstaniu. Jest w tym dużo prawdy, o czym przekonujemy się codziennie z pierwszych stron gazet. CIA ma do wyboru inne, o wiele bezpieczniejsze lokalizacje na takie obozy.
Mleko się już jednak rozlało. Sprawa żyje własnym życiem i z mało wiarygodnej historyjki urosła do rangi międzynarodowego skandalu. Komisja Europejska chce zbadać sprawę, Międzynarodowy Czerwony Krzyż żąda prawa do odwiedzin w tajnych więzieniach, a Polska jest przedstawiana jako kraj dokonujący na zlecenie USA czynów nielegalnych i niemoralnych. ¨