Dwa kobiece głosy polskiego smoothjazzu

Nowe płyty Anny Marii Jopek i Doroty Miśkiewicz. Dwa udane, choć różne przykłady na ciekawe połączenie jazzowej wrażliwości i popowej estetyki

Porównania są nieuniknione. I Jopek, i Miśkiewicz penetrują podobne - choć i bardzo rozległe, co trzeba zaznaczyć - smoothjazzowe obszary. Serwują miłe, ale nigdy banalne melodie i ciepły, stonowany klimat podlany wyrafinowanymi aranżacjami, od czasu do czasu podbarwiony trudniejszą, wyraźnie jazzującą partią instrumentów. Choć flirtują z popem, obie mają zdecydowanie jazzowe korzenie. Obie pracują z zespołami, których trzon stanowią ci sami muzycy.

Spokój poszukiwań

A jednak podążają nieco innymi drogami. Miśkiewicz stawia głównie na klimat. Podaje bardzo kobiece teksty swoich piosenek (opatrzyła nawet utwory krótkimi opisami komentującymi sens każdego z tekstów) opakowane w bardzo różne nastroje. Czasem niepokoi połączeniem etnicznych brzmień z pulsującym rytmem ("Mój wilku") lub zaskakuje nagle dynamiczną partią kompozycji ("Pragnę być jeziorem"). Na ogół jednak czaruje delikatnymi brzmieniami gitary akustycznej, instrumentów klawiszowych i spokojnie grającej sekcji. Jej głos urzeka delikatnością i spokojem - bez względu na to, czy wykonuje akurat podaną trochę w stylu bossa novy i mocno pachnącą Stingiem wersję "Wyspa, drzewo, zamek" Perfectu, czy wyśpiewuje utwór tytułowy w duecie z Grzegorzem Turnauem.

Miśkiewicz nazywa "Pod rzęsami" swoim debiutem. Mówi tak, chociaż ma już na swoim koncie i płytę długogrającą, i nominację do Fryderyka, i sukces w opolskich "Debiutach", i współpracę z Włodzimierzem Nahornym czy Tomaszem Stańko. Rozumiem jednak, że dopiero ten album traktuje jako pierwsze przedsięwzięcie w pełni autorskie (jest autorką lub współautorką większości tekstów i muzyki). Albo najlepiej pokazujące kierunek, w którym chce zmierzać. To ostatnie pasuje mi najbardziej. "Pod rzęsami" to pierwszy krok w muzycznej podróży już dojrzałej, ale jednak ciągle poszukującej wokalistki.

Klasa potwierdzona

Z kolei podróż Jopek trwa już od dłuższego czasu. Ona dobrze wie, skąd przyszła, dokąd idzie i na czym stoi. I to słychać na "Niebie" praktycznie w każdym dźwięku. Jopek już nie szuka, raczej potwierdza swoją klasę. Okładka jej nowej płyty zaskakuje nieco erotycznym zabarwieniem, jednak później jest już bardziej eterycznie niż erotycznie. Czyli bez nieprzyjemnych zaskoczeń. Jopek jest mistrzynią budowania nastroju. Jej głos jest do tego wręcz stworzony. A jednocześnie potrafi w tylko z pozoru prostych piosenkach przemycić sporo muzycznych smaczków. "Niebo" to prawdziwa zabawa nutami. Posłuchajmy utworu "Ustami", który cały zbudowany jest wyłącznie z dźwięków wokalnych. Albo "Ucisz się", gdzie najwyraźniej chyba na całej płycie do głosu dochodzą inspiracje etniczne. Czy w końcu finałowego "Adagio" z koncertu A-dur Mozarta przerobionego na smoothjazzową nutę. Każda z nich znakomicie współgra z bardziej typowymi dla Jopek utworami, w których rozbrzmiewa i pop, i jazz, i folk, i bossa nova.

Ta umiejętność ciągłego przesuwania granic inspiracji i umiejętność sprowadzania ich do jednego dźwięku i jednego klimatu w wykonaniu Anny Marii Jopek i jej zespołu nieustannie robi wrażenie.

Anna Maria Jopek, "Niebo", Universal Music Polska

Dorota Miśkiewicz, "Pod rzęsami", Sony BMG