Wyzwolona Marianne Faithfull w Polsce

W środę Marianne Faithfull zagra jedyny koncert w Polsce w warszawskiej Sali Kongresowej. Jest ikoną lat 60., bohaterką skandali obyczajowych i przede wszystkim niezwykłą, wciąż intrygującą artystką

Jej biografia mogłaby posłużyć za przewodnik po całej epoce lat 60. Była zawsze w centrum wydarzeń, zawsze w odpowiednim miejscu i czasie. Niestety, jak dla wielu bohaterów tamtej epoki ten kolorowy sen zakończył się bolesnym przebudzeniem - Faithfull przez wiele lat zmagała się z narkotykowym nałogiem. Jednak jak mało kto potrafiła podźwignąć się z samego dna. Z urokliwej dziewczyny śpiewającej popowe piosenki przeistoczyła się w dojrzałą artystkę nagrywającą gorzkie, lecz fascynujące płyty.

Bohaterka brukowców

Właściwie wystarczyłoby wymienić jej koligacje i romanse, a już zrobiłby się z tego ciekawy artykuł. Urodzona w 1946 r. Faithfull pochodzi z arystokratycznej rodziny. Ojciec był w czasie wojny oficerem brytyjskiego wywiadu. Matka Eva pochodziła z Austrii. Była baronessą Erisso, więzami krwi związaną zarówno z rodziną Habsburgów, jak i księciem Leopoldem von Sacher-Masochem, autorem słynnej powieści erotycznej "Venus w futrze" (to od jego nazwiska utworzono termin "masochizm"). Dodajmy do tego, że pod koniec lat 60. związała się z Mickiem Jaggerem. Za swoją muzę uważali ją też Bob Dylan, Leonard Cohen czy Tom Waits. I lepiej nie wnikajmy, co w tym wypadku oznacza termin "muza".

Ale Faithfull to nie tylko "arystokratyczna groupie", która wdarła się do artystycznego światka szalonych lat 60. Chowana w atmosferze katolickich szkół prowadzonych przez zakonnice przy pierwszej nadarzającej się okazji rzuciła się w wir nocnego życia Londynu. Na jakiejś imprezie poznał ją menedżer The Rolling Stones Andrew Oldham. Postanowił zrobić z niej piosenkarkę. W 1964 r. Jagger i Richards napisali dla niej urokliwą balladkę "As Tears Go By". Piosenka stała się przebojem na całym świecie, a Marianne awansowała do grona gwiazdek ówczesnej popkultury. Nagrywała kolejne przeboje, grywała w filmach. Razem z modelką Twiggy i aktorką Julie Christie była symbolem dziewczyny tamtych czasów. Atrakcyjna, modna, wyzwolona oddziaływała na masową wyobraźnię i wyznaczała nowe kanony zachowań. Przekraczała granice, których wcześniej nikt przekroczyć się nie odważył. To z jej ust po raz pierwszy w historii kina pada nieocenzurowane słowo "fuck" ("I'll Never Forget What's'is Name" Michaela Winnera z 1967 roku). I to ona była słynną nagą, okrytą jedynie futrzaną narzutą dziewczyną, którą w 1967 roku widzieli policjanci podczas antynarkotykowego nalotu na wiejską posiadłość Keitha Richardsa. Afera rozpętała ogólnobrytyjską dyskusję nad popkulturą. Jagger wziął nawet udział w telewizyjnej dyskusji z członkami rządu i anglikańskimi duchownymi. Stonesi nieomal wylądowali wtedy w więzieniu, a o Marianne całymi miesiącami rozpisywały się angielskie brukowce.

Siostra Morfina

Faithfull pod koniec lat 60. zaczęła ujawniać także prawdziwe artystyczne talenty. Zapowiedzią był napisany w 1969 r. z jej udziałem znakomity utwór "Sister Morphine". Zapowiedzią zarówno jej artystycznych poszukiwań, jak i kłopotów z narkotykami. Nieomal całą następną dekadę zmagała się z wyniszczającym nałogiem, tylko sporadycznie wydając nowe płyty. Wydawało się że jest stracona, ona jednak powróciła w oszałamiającym stylu. Kiedy w 1979 r. nagrała album "Broken English", nie było w niej już nic z beztroskiej nastolatki, która uwiodła londyńską bohemę. Nowe nagrania Faithfull porażały szczerością i emanującym z nich bólem. Autentyzmu w tej przemianie dodawały jej też uroda i głos zniszczone przez narkotyki.

Z tego drugiego Marianne uczyniła swój atut. Nigdy nie była wielką wokalistką. Ale teraz, opowiadając łamiącym się, niskim i trochę płaczliwym głosem historie oparte w dużej mierze na swoim życiu zyskiwała na autentyczności. Nie podbijała już list przebojów. Ale za to zdobyła uznanie krytyków i wierną grupę fanów. Słuchając takich perełek jak "Strange Weather" z 1987 roku czy starszego o 10 lat "20th Century Blues", łatwo zrozumieć dlaczego. Na "Strange Weather" umieściła nową wersję dawnego przeboju "As Tears Go By". Dziwną, spowolnioną, pełną niepokojących, rozlanych brzmień. Niegdyś popowa piosenka w tym wydaniu brzmi bardzo gorzko, nieomal jak autoironiczny komentarz do jej zagmatwanej, pełnej potknięć kariery. Robi porażające wrażenie. Zresztą jak i większość poczynań Faithfull po powrocie.

Marianne inspiruje się niemieckim kabaretem, chętnie sięga po songi Brechta i Weilla, ma też na swoim koncie płytę zrealizowaną wspólnie z Angelo Badalamentim, słynnym kompozytorem filmowym, znanym głównie z muzyki do filmów Giuseppe Tornatore.

Faithfull jest dziś trochę na uboczu sceny, ale nie oznacza to, że unika tego, co dzieje się we współczesnej muzyce. Potrafi zaryzykować - choćby wspólne nagranie z metalową formacją Metallica. Częściej jednak współpracuje z wykonawcami bliższymi jej stylistycznie. Do realizacji wydanego trzy lata temu albumu "Kissin' Time" zaprosiła m.in. Becka, Billego Corgana ze Smashing Pumpkins oraz Jarvisa Cockera z Pulp. Jej najnowsze dzieło "Before The Poison" to płyta nagrana przede wszystkim z P.J. Harvey i Nickiem Cave'em.

Marianne Faithfull wychowała już sobie całkiem spore grono godnych uczniów, którym pokazała, jak przejmująco i inteligentnie można śpiewać o bólu rozstania i samotności.