Krajobraz Europy wrażliwy na ocieplenie klimatu

Temperatury wyższe o kilka stopni podzielą nasz kontynent na kwitnącą północ i więdnące południe

Katastrofalne upały, pożary, upadek rolnictwa, zanik lasów, brak wody w kranach, ucieczka turystów - oto czym straszą mieszkańców krajów śródziemnomorskich autorzy publikacji w najnowszym "Science". Ich zdaniem, jeśli sprawdzą się prognozy klimatologiczne mówiące o znacznym i - co ważniejsze - szybkim wzroście temperatury na świecie, wtedy południe naszego kontynentu zacznie się powoli zamieniać w niegościnną półpustynię.

Na południu: żegnaj, dębie korkowy

- Susze będą powracały co roku, a pożary i okresowe przerwy w dostawach wody do domów staną się chlebem powszednim - zapowiada Dagmar Schroeter z Instytut Badania Klimatu w Poczdamie, koordynatorka badań prowadzonych przez kilkudziesięciu naukowców z 14 krajów. Na zmianach klimatu ucierpi przede wszystkim rolnictwo oraz masowa turystyka, która dla wszystkich państw śródziemnomorskich stanowi ważną gałąź gospodarki (jak tu odpoczywać, gdy z nieba leje się niemiłosierny żar, a z kranu woda ledwie kapie). Poważne zmiany czekają też szatę roślinną kontynentu.

- Część roślin, które do wzrostu potrzebują wody, będzie próbowała przenieść się bardziej na północ, tam jednak może nie być dla nich miejsca, ponieważ większość terenów jest już intensywnie użytkowana przez ludzi - spekuluje Schroeter. Zagrożony jest los dębu korkowego, którego uprawa stanowi podstawę utrzymania wielu rodzin na Półwyspie Iberyjskim, a także m.in.: dębu ostrolistnego tworzącego wiecznie zielone zarośla, sosny kalabryjskiej - jednego z najważniejszych drzew leśnych od Włoch po Turcję, sosny nadmorskiej, która z kolei występuje powszechnie w zachodniej części regionu - od Portugalii po Włochy. - Jeśli te i wiele innych roślin zniknie, krajobraz śródziemnomorski zmieni się nie do poznania - podkreśla uczona.

Jej zespół wykorzystał do prognozowania zmian w europejskiej przyrodzie modele komputerowe. I to od razu cztery różne, by zminimalizować ryzyko błędu. Uczyniono przy tym dwa generalne założenia dotyczące spodziewanych trendów klimatycznych na kontynencie. Po pierwsze, przyjęto, że do roku 2080 temperatura powietrza wzrośnie o 2-4 st. Celsjusza, po drugie, założono, że w północnej części kontynentu wzrosną opady deszczu, w południowej natomiast - znacznie zmaleją. Taki scenariusz klimatolodzy uważają za najbardziej prawdopodobny (patrz "Gazeta" z 31.01.2003 r.).

Na północy drwale się cieszą

Jak na te zmiany zareaguje przyroda Europy, jej rośliny, zwierzęta, gleby, rzeki? Precyzyjnej odpowiedzi nie da się udzielić, bo nie wiadomo przecież, jak ostatecznie zachowa się ludzkość - czy weźmie sobie do serca przestrogi uczonych i ograniczy emisję gazów cieplarnianych, czy też je zignoruje? W tym drugim przypadku temperatura na kontynencie mogłaby wzrosnąć w ciągu paru dekad nawet o 5-7 st., ale to czarny scenariusz dziś uważany za bardzo mało realny. W każdym razie Schroeter i reszta sądzą, że aż tak źle nie będzie.

Jednak i to umiarkowane ocieplenie, które ma nadejść, znacznie odmieni przyrodę i krajobraz Europy. Przede wszystkim zostanie ona podzielona przez klimat - południe straci, północ zyska. Podczas gdy w regionie śródziemnomorskim lasy praktycznie przejdą do historii, ocaleją może w nielicznych enklawach górskich, to na północ od Alp nastąpi ich rozkwit. Wegetacji będzie sprzyjać wyższa temperatura i opady deszczu. Jednak mimo tych dogodnych warunków nie sposób dokładnie przewidzieć, ile nowych terenów zajmą w przyszłości drzewa, ponieważ to zależy głównie od popytu na drewno. Jeśli nie będzie on duży, wtedy powierzchnia lasów może się zwiększyć nawet o jedną dziesiątą - oceniają uczeni. Oni sami nie mają jednak złudzeń i przypuszczają, że przemysł drzewny z ochotą wytnie większość z tego, co hojnie podaruje nam klimat. - Dlatego lasów będzie najwyżej o 2-3 proc. więcej niż dziś - uważa uczona.

Pola pełne energii

Spore zmiany zajdą też w rolnictwie Europy. Temu na południu grozi poważny kryzys, chyba że uratują je olbrzymie inwestycje w systemy nawadniające. A na północy? Według autorów badań plony będą tu wyższe niż dziś dzięki sprzyjającemu klimatowi i intensywnemu rolnictwu. Nie trzeba więc będzie przeznaczać tyle ziemi co dziś pod uprawę roślin jadalnych i hodowlę zwierząt. Oczywiście grunty orne nie znikną z naszego krajobrazu, tyle że coraz częściej zamiast zbóż będą na nich rosły rośliny energetyczne, z rzepakiem jako surowcem do produkcji biodiesla na czele.

- Rolnictwo północnej Europy przestanie być tylko dostawcą żywności, będzie również dostarczycielem surowców do produkcji ciepła, prądu i paliw - podkreśla Schroeter. Według jej oceny powierzchnia pól przeznaczanych pod plantacje bioenergetyczne wzrośnie do końca XXI wieku o 7-8 proc. To jednak przeciętna dla całego kontynentu, będą bowiem takie regiony jak Skandynawia, północne Niemcy czy Wielka Brytania, gdzie ten wzrost wyniesie 20-30 proc. Równocześnie na południu Europy takich upraw zacznie ubywać, podobnie zresztą jak wszystkich innych.

Ucieczka z południa

Kraje basenu Morza Śródziemnego ucierpią nie tylko z powodu braku opadów deszczu i skrajnie wysokiej temperatury. Dodatkowo zaszkodzi im też szybkie topnienie lodowców alpejskich. Z nich bowiem wypływa wiele rzek i ich dopływów, które następnie dostarczają wodę do niezliczonej ilości gospodarstw domowych. Tej wody będzie ubywać i to - jak mówią najbardziej katastrofalne prognozy - aż o jedną trzecią.

- Mam na myśli takie rzeki, jak Pad, Rodan czy Dunaj, których wspaniałe doliny człowiek upodobał sobie już w paleolicie. Wtedy jednak ludzi było tu niewielu, a dziś są dziesiątki milionów zużywających każdego dnia olbrzymie ilości wody, nie tylko do picia, mycia i higieny. Rzeki to przecież podstawa rolnictwa, na wielką skalę korzystają z nich także przemysł i transport - zauważa Schroeter.

Według obliczeń jej zespołu zmiana klimatu sprawi, że co trzeci mieszkaniec krajów śródziemnomorskich nie będzie mógł swobodnie korzystać z wody. Niektórym rejonom grozi z tego powodu wyludnienie - ludzie uciekną na północ, gdzie łatwiej im będzie żyć.

Trudno dziś ocenić, jak duże rozmiary może przybrać ta wymuszona przez klimat migracja, to bowiem zależy od tego, która z prognoz przedstawionych przez uczonych okaże się najbliższa prawdy. Jeśli jednak ocieplenie przyjdzie szybko i będzie znaczne, ucieczka z południa Europy może przybrać znaczne rozmiary.

O tym, jak nie dopuścić do spełnienia się takich niepokojących scenariuszy, które grożą nie tylko Europie, będą rozmawiać na przełomie listopada i grudnia w Montrealu naukowcy i politycy z ponad 150 państw. Organizowana jest tam największa od wielu lat konferencja klimatyczna, której uczestnicy mają zaproponować sposoby radykalnego ograniczenia emisji dwutlenku węgla i innych związków, które podwyższają temperaturę na Ziemi. Większość uczonych jest zdania, że ta nadwyżka gazów cieplarnianych powstała w wyniku działalności człowieka.