Od razu po wyborach rząd musi zdobyć w Sejmie ponad połowę obecnych na sali. Gdy mu się to nie uda, może jeszcze dwa razy stawać przed Sejmem i prosić o wotum zaufania. Za ostatnim razem jego sytuacja jest łatwiejsza. Nie musi zdobywać poparcia ponad połowy obecnych na sali. Wystarczy mu, aby dostał choć o jeden głos więcej za niż przeciw.
Rząd od razu po powołaniu może utracić poparcie większości, a mimo to jest w stanie funkcjonować nawet przez całą kadencję. Dzieje się tak, ponieważ polska konstytucja chroni istniejące rządy. Jak już powstaną, to bardzo trudno jest je obalić.
Ponadto premier takiego rządu mniejszościowego nie potrzebuje Sejmu, aby wymieniać ministrów. Wystarczy, że zdecyduje o konieczności wymiany ministra, a załatwi mu to prezydent bez Sejmu.
Posłowie są rządowi potrzebni tylko do uchwalania ustaw. Rząd mniejszościowy jest skazany na tworzenie wędrownych koalicji, często innej do każdej ustawy. Za obecnej konstytucji mniejszościowy był rząd premiera Jerzego Buzka, Leszka Millera i Marka Belki. Ale nie zdarzyło się jeszcze, aby rząd mniejszościowy powstawał od razu na początku kadencji. Dotychczas było on efektem rozpadu koalicji wspierającej rząd i rozpadu partii.
Na starcie politykom się udawało.