Odeszła gwiazda Breakoutu

Na wiosnę miała wejść do studia i nagrać nową płytę. Pierwszą od ćwierć wieku. Mira Kubasińska pierwsza prawdziwa gwiazda polskiej muzyki rockowej zmarła we wtorek na zawał serca w wieku 61 lat

Wystarczyło kilka piosenek, aby stała się legendą. Na przełomie lat 60. i 70. z grupą Breakout wyśpiewała przeboje "Poszłabym za tobą" i "Gdybyś kochał, hej!". Choć nie była cały czas w składzie zespołu, zawsze nierozerwalnie się z nim kojarzyła. W latach 80. zniknęła, wróciła w następnej dekadzie. Śpiewała gościnnie z innymi wykonawcami, grała z własnym zespołem. W minioną sobotę trafiła do szpitala po poważnym ataku serca. Ostatni koncert dała dosłownie na kilka dni przed śmiercią.

Młode talenty dwa

Po raz pierwszy wystąpiła przed publicznością, gdy miała osiem lat. Później startowała w eliminacjach do zespołu ludowego "Śląsk". Przez moment chodziła do szkoły baletowej. Podobno napisała nawet list do cyrku z prośbą, aby przyjąć ją do zespołu. Występowała w lokalnych zespołach ludowych, startowała w konkursach dla amatorów. W 1963 roku wzięła udział w II Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie. Obok niej pojawił się tam Tadeusz Nalepa. Wkrótce rozpoczęli współpracę, która przetrwała ćwierć wieku i odmieniła oblicze polskiej muzyki rockowej.

W 1965 roku Nalepa założył zespół Blackout. Szukał wokalistów. Obok Stanisława Guzka (który później zdobył sławę jako Stan Borys) zaprosił do współpracy także Kubasińską. Mało kto dziś pamięta, że to Mira była wówczas jedyną rozpoznawalną w Polsce postacią w składzie grupy. Miała już na koncie występy z zapomnianą dziś formacją brytyjską London Beats, która z dużym powodzeniem grała trasy koncertowe w Polsce.

Gdy po kilku latach bigbitowy Blackout przekształcał się w rockowy Breakout, Kubasińska stała się ważnym elementem nowego składu. - Założenia były jasne: wyjść z zaścianka, stworzyć zespół, który byłby w stanie przekroczyć granice naszych prowincjonalnych opłotków - pisał po latach o narodzinach grupy biorący udział w jej powstawaniu animator polskiej sceny Franciszek Walicki. - Nalepa podzielał moje fascynacje, a Mira Kubasińska, jej głos i obycie estradowe gwarantowały powodzenie.

Na pograniczu krzyku

Walicki miał rację. Zespół zaczął od występów w klubach Europy Zachodniej. Sprawdził się świetnie. Po powrocie do Polski Breakout zaszokował słuchaczy nowoczesną muzyką z pogranicza bluesa, hard rocka i psychodelii. Kubasińska dobrze wypadała nie tylko w przebojowych piosenkach w rodzaju wspomnianych "Gdybyś kochał, hej!" i "Poszłabym za tobą", ale także w trudniejszych utworach, jak na przykład tytułowa kompozycja z pierwszej płyty grupy "Na drugim brzegu tęczy", w której zespół wspomagał jazzman Włodzimierz Nahorny.

Breakout uważany był - poniekąd słusznie - za zespół Tadeusza Nalepy. To on wyznaczał formacji coraz bardziej bluesowy kierunek, uzyskując po latach zasłużone miano "ojca polskiego bluesa". Kubasińska - w tamtych czasach także życiowa partnerka Nalepy - nie zawsze pasowała do takiej konwencji muzycznej. Nagrywane przez nią płyty pod szyldem Mira & Breakout stanowiły tylko uzupełnienie głównego materiału zespołu.

Mimo to trudno przecenić jej wkład w styl formacji. Trudno też nie odnieść wrażenia, że jej ekspresja nie zawsze była do końca wykorzystana. A może ona sama nie potrafiła jej wykorzystać, miotając się na solowych płytach pomiędzy konwencjonalnymi balladami a prawdziwie rockowymi kompozycjami. Gdy decydowała się na te drugie, efekty potrafiły być porywające, jak choćby trwający ponad 12 minut utwór "Wielki ogień" z płyty "Ogień" wydanej w 1973 r. To jedna z najbardziej niezwykłych - choć trochę zapomnianych - kompozycji w historii polskiej muzyki rockowej, w której Kubasińska potrafiła w imponujący sposób przechodzić od rockowej liryki do śpiewu na pograniczu krzyku.

Nie bałam się niczego

Lata 80. przyniosły koniec zespołu Breakout i rozpad związku Miry z Nalepą. Kubasińska przestała występować, chwytała się najróżniejszych zajęć, aby związać koniec z końcem. - Nigdy się niczego nie bałam i nie wstydziłam - mówiła w jednym z wywiadów. - Nie jestem żadną artystką. Jestem zwyczajną babą, która kocha dom, swoich mężczyzn i babskie obowiązki.

W latach 90. znów zaczęła występować. Współpracowała z formacjami bluesowymi: Kasą Chorych, Nocną Zmianą Bluesa, After Blues. Nie bała się też nowych wyzwań. Zaśpiewała gościnnie na płycie metalowej grupy Quo Vadis.