Jest jednym z najbardziej rozchwytywanych perkusistów naszych czasów. Z jednakową swobodą wspiera Petera Gabriela, Stinga czy Tori Amos, dotyka akustycznych klimatów, zmysłowego soulu i estetyki world music. Najnowszy album Manu Katché zatytułowany "Neighbourhood" to jednak nienaganny przykład powściągliwości i dbałości o brzmienie. Fajerwerków wirtuozerii tu nie uświadczycie.
Choć album sygnowany jest nazwiskiem francuskiego perkusisty, zostanie odnotowany także w biografiach Jana Garbarka, Tomasza Stańki i jego muzycznej kompanii. To właśnie słynny Norweg, nasz trębacz i Marcin Wasilewski (fortepian) oraz Sławomir Kurkiewicz (kontrabas) wspierali Katché w studiu, a teraz w czasie koncertów.
Kto zna dotychczasowe solowe dokonania Katché, zapewne zdziwi się, słuchając nowej propozycji. To kwintesencja brzmienia monachijskiej wytwórni ECM, momentami przypomina duchem europejską pianistykę jazzową a la Komeda czy Petrucciani. Inny jest funkowy "Take Off And Land" - i właśnie ta kompozycja jest najciekawsza. Prosty, raptem kilkudźwiękowy temat intryguje, bo i Garbarek przypomina tu nie siebie (raczej Sonny'ego Rollinsa), i Stańko stawia nietypowo na niemal klasyczną barwę trąbki. Do tego oszczędne i piękne solo Wasilewskiego przekonuje, że nasz młody pianista to pierwsza liga. Podobnie jak jego kolega kontrabasista, który w "Lullaby" gra na miarę Eberharda Webera i Charliego Hadena. W stańkowe klimaty przenosi nas z kolei utrzymany w tonie klasycznego mainstreamu "Miles Away". Jeśli ktoś ceni słynne garbarkowskie "Twelve Moons" (zresztą z Katché na perkusji), ten zakocha się w finałowej balladzie "Rose".
"Neighbourhood" to album stylistycznie kolorowy, obywający się przy tym bez gwiazd zza Atlantyku. Natomiast dla nas, polskich jazzfanów, to świetny prognostyk dalszego rozwoju karier Kurkiewicza i Wasilewskiego. Już pierwsze echa premierowego koncertu płyty w paryskim La Cigale pokazują, że zdobyli nowych fanów.
Manu Katché "Neighbourhood" ECM