Brat zabitego w piątek monarchy nowym królem Nepalu

Książę Dipendra - winny zabójstwa niemal całej rodziny królewskiej - zmarł w poniedziałek rano w szpitalu, nie odzyskując przytomności. Nowym królem Nepalu został książę Gyanendra, brat zabitego monarchy

Brat zabitego w piątek monarchy nowym królem Nepalu

Książę Dipendra - winny zabójstwa niemal całej rodziny królewskiej - zmarł w poniedziałek rano w szpitalu, nie odzyskując przytomności. Nowym królem Nepalu został książę Gyanendra, brat zabitego monarchy

Do tragedii doszło w piątek podczas kolacji w królewskim pałacu w Katmandu. Następca tronu książę Dipendra zastrzelił rodziców oraz siedmiu innych członków rodziny królewskiej (wczoraj zmarł jeszcze Dhirendra, młodszy brat króla). Na końcu strzelił sobie w głowę. Indyjskie media prześcigają się w uchylaniu kurtyny, jaką nepalskie władze spuściły na dramat. Zapewne dlatego Nepal przerwał nadawanie indyjskich kanałów telewizyjnych.

W piątek po południu Dipendra potajemnie zaręczył się ze swoją narzeczoną Devyani, zgodnie z hinduskim zwyczajem malując jej na czole czerwoną kropkę. Wieczorem matka kolejny raz sprzeciwiła się małżeństwu syna z dziewczyną, która pochodziła z "niewłaściwej" gałęzi jej rodu Rana. Ślub wbrew woli rodziców groził Dipendrze pozbawieniem prawa do sukcesji - a matka narzeczonej godziła się na małżeństwo tylko pod warunkiem, że jej córka zostanie królową. Po kłótni z rodzicami pijany książę sięgnął po broń. Devyani uciekła z kraju, prawdopodobnie do Wielkiej Brytanii.

Wersja wydarzeń podana w niedzielę przez Gyanendrę (wówczas regenta) jest inna: to nieszczęśliwy wypadek. Ambasador Nepalu w Indiach powiedział jednak nazajutrz, że słowa te zostały wypaczone w tłumaczeniu - nowy król miał na myśli "nieoczekiwany" wypadek. Może władze zrozumiały, że nikt im nie wierzy.

Koronacja Gyanendry w poniedziałkowy poranek była wyjątkowo cicha. Ktoś krzyknął: "Niech żyje król!", ale tłum nie podchwycił aplauzu. - Jest wiele znaków zapytania. Trudno uwierzyć, że syn mógł zabić swoich rodziców - tłumaczyli mieszkańcy stolicy. Pojawiło się wiele spiskowych teorii. Jedna z nich głosi, że to Gyanendra zorganizował rzeź. Nowy król w orędziu do narodu zapowiedział szczegółowe zbadanie i wyjaśnienie okoliczności masakry. Powołał niezależną komisję, która za trzy dni ogłosi wyniki dochodzenia.

Wkrótce po koronacji wybuchły zamieszki. Na ulicach Katmandu gromadziły się grupy demonstrantów, domagając się ujawnienia prawdy. Niektórzy z ogolonymi na znak żałoby głowami wozili na motorach portrety zmarłego króla. Kilkuset młodych ludzi zaczęło obrzucać kamieniami i atakować kijami kordon policji broniący bramy pałacu. - Dipendra jest niewinny! - krzyczeli. - Ukarać prawdziwych morderców! Nie chcemy Gyanendry!

Policja użyła gazów łzawiących i pałek, zabijając jednego z demonstrantów. Wprowadzono nocną godzinę policyjną. "Nie wychodźcie z domów, bo możecie zostać zastrzeleni" - ostrzega publiczne radio.

Oliwy do ognia dolewają maoiści, którzy od pięciu lat prowadzą zbrojne powstanie przeciw strukturom państwa. Ich lider Prachanda ogłosił, że "zaplanowana masakra" to spisek "premiera Koirali, indyjskich kapitalistów, hegemonistów oraz międzynarodowych reakcjonistów", którzy nie mogli znieść liberalnej polityki króla. Birendra konsekwentnie odmawiał wysłania wojska do walki z maoistami, pozostawiając to zadanie źle wyszkolonej policji.

Jego młodszy brat, 54-letni Gyanendra, nie angażował się dotąd w politykę. O ile Birendra miał opinię dżentelmena, Gyanendra jest uważany za człowieka ambitnego i inteligentnego. Jest zdeklarowanym obrońcą środowiska naturalnego. Jedni komentatorzy sądzą, że będzie zdolny wyprowadzić kraj z politycznego i ekonomicznego kryzysu. Inni - że nie uda mu się zyskać takiej popularności, jaką cieszył się jego brat.

Robert Stefanicki