Nowa instytucja ma już roboczą nazwę: Sala Wratislavia. Jej siedzibą będzie sala koncertowa na 1800 miejsc, która - za ponad 200 mln zł z kasy miasta, budżetu państwa i z Unii Europejskiej - zostanie wybudowana w ciągu czterech lat w pobliżu zabytkowej Opery Wrocławskiej. Sala Wratislavia będzie prowadzić orkiestrę symfoniczną (na bazie obecnego zespołu Filharmonii Wrocławskiej), kameralną (na bazie orkiestry Leopoldinum) oraz organizować festiwal Wratislavia Cantans.
Nominacja Kosendiaka wywołała kontrowersje, bo nowy dyrektor w środowisku muzycznym poza Wrocławiem jest praktycznie nieznany. Wiadomo natomiast, że jest działaczem Prawa i Sprawiedliwości, podobnie jak marszałek województwa dolnośląskiego Paweł Wróblewski oraz były (i prawdopodobnie przyszły) minister kultury, wrocławski poseł Kazimierz Michał Ujazdowski. Protektorem nowego dyrektora jest prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz. Podczas wyborów samorządowych trzy lata temu Kosendiak doradzał mu - a właściwie popierającej go koalicji PO i PiS - w sprawach kultury. Później prezydent specjalnie dla Kosendiaka utworzył etat doradcy ds. kultury. Powierzył mu też nadzorowanie budowy sali koncertowej.
Trzy lata temu poprzednia szefowa Wratislavii Cantans i Filharmonii Wrocławskiej, związana z SLD Lidia Geringer d'Oedenberg, nakłoniła premiera Leszka Millera, by podczas bankietu rozpoczynającego festiwal ogłosił, że uważa ją za idealną kandydatkę na prezydenta miasta. Wybory pani dyrektor przegrała, ale wcześniej - jako szefowa Wratislavii - sprzedała swojemu sztabowi wyborczemu prawa do archiwalnych nagrań festiwalu. Płyta z tymi nagraniami była wyborczym gadżetem, a do głosowania na Lidię Geringer przekonywał - na mając o tym pojęcia - m.in. światowej sławy dyrygent Riccardo Muti.
Odkąd w zeszłym roku Lidia Geringer dostała się do Europarlamentu z listy SLD, zarząd województwa dolnośląskiego (koalicja PiS i LPR) usiłował ją odwołać. We wrześniu tego roku skończył się jej dyrektorski kontrakt w filharmonii. Geringer nie starała się o jego przedłużenie, a zarząd województwa rozpisał konkurs na jej stanowisko. Z biura Wratislavii Cantans Geringer zwolniła się sama - w popisowym stylu, bo przygotowaną przez nią 40., jubileuszową edycję festiwalu, uznano za jedną z bardziej udanych w ostatnich latach.
Konkursu na dyrektora filharmonii nie rozstrzygnięto. W przypadku Wratislavii nawet go nie planowano. Zarząd rozpoczął rozmowy z kandydatami na dyrektorskie stanowiska. Filharmonię miał objąć wybitny dyrygent Marek Pijarowski, Wratislavię - publicysta i były rektor wrocławskiej Akademii Muzycznej Marek Dyżewski.
Nominacja Andrzeja Kosendiaka na oba stanowiska została ogłoszona dzień po wyborach parlamentarnych i ucięła spekulacje. Mówi Tadeusz Strugała, wybitny dyrygent i wieloletni dyrektor Wratislavii Cantans i Filharmonii Wrocławskiej: - Mam nadzieję, że ci którzy podjęli tę decyzję, wiedzą, co czynią.
Kim jest 50-letni dziś dyrygent, wykładowca wrocławskiej Akademii Muzycznej i urzędnik Ministerstwa Kultury z czasów, gdy rządził tam Kazimierz Michał Ujazdowski? Od 20 lat prowadzi zespół muzyki dawnej Collegio di Musica Sacra. Nagrał z nim jedną płytę. W ministerstwie nadzorował edukację w szkołach muzycznych. - Zarządzałem połową budżetu ministra (ok. 500 mln zł) - mówi o sobie Kosendiak.
Zabiegając o stanowisko dyrektora Wratislavii Cantans, zebrał kilkanaście podpisów pod listem popierającym swoją kandydaturę. Większość osób, które podpisały pismo, to artyści i organizatorzy imprez muzycznych we Wrocławiu, uzależnieni od miejskich dotacji. Zwykle granty przyznaje komisja kultury rady miejskiej, ale zdarzają się sytuacje, gdy decyzje podejmuje osobiście prezydent Wrocławia - wtedy opinia Kosendiaka jest bezcenna. Pieniądze na realizację płyt z serii "1000 lat muzyki we Wrocławiu" (przez trzy lata ukazały się cztery albumy, wydano ponad 200 tys. zł) Kosendiak dzielił sam.
Kosendiak będzie teraz podwładnym marszałka województwa, w sprawach kultury trzymanego w finansowym szachu przez prezydenta Wrocławia. Samorząd wojewódzki ma na kulturę za mało pieniędzy. Dlatego samorząd miejski w strategicznych kwestiach ratuje większego, ale uboższego brata dotacjami: na teatry, operę oraz - jak w tym przypadku - festiwal Wratislavia Cantans i Filharmonię Wrocławską. Sala Wratislavia ma być wspólnym przedsięwzięciem obu samorządów.
Sławomir Pietras, dyrektor naczelny Teatru Wielkiego - Opery Narodowej, sceptycznie ocenia pomysł tworzenia megainstytucji muzycznej: - Wielkim atutem Wratislavii Cantans była instytucjonalna i organizacyjna niezależność, procentująca zwłaszcza na rynku międzynarodowym.
Pietras, który szefował operom we Wrocławiu, Łodzi i Poznaniu, krytykuje pomysł, by dyrektor sali koncertowej był jednocześnie dyrektorem naczelnym zespołów artystycznych: - Filharmonia i zespoły kameralne muszą być niezależne i mieć swoje kalendarze koncertowe, ułożone z myślą o funkcjonowaniu sali. Nic ponadto. Taki moloch będzie potrzebował gigantycznego budżetu. Dyrektor będzie musiał zażarcie walczyć o dotacje i sponsorów, a nie doglądać, czy próby orkiestry przebiegają według harmonogramu.
- Wielkie festiwale na świecie, jak festiwal mozartowski w Salzburgu czy wagnerowski w Bayreuth, funkcjonują jako niezależne instytucje - mówi Elżbieta Penderecka, dyrektor Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena i Festiwalu Pianistycznego w Warszawie. - To pozwala myśleć wyłącznie o sztuce, bez oglądania się na sympatię urzędników lub polityków. Duże instytucje kultury podporządkowane samorządom cieszą się względnym bezpieczeństwem finansowym, ale też podlegają mechanizmom, które paraliżują pracę urzędów: biurokracji, przerostowi zatrudnienia, ingerencji w zagadnienia merytoryczne. Podporządkowanie Wratislavii Cantans większej instytucji grozi rozmyciem linii programowej - dodaje Penderecka.