W piątek rezygnację złożył dotychczasowy centroprawicowy premier Kjell Magne Bondevik. Żegnając się z władzą prawica ostrzegała przed socjalnymi zapędami lewicy, które mogą nakręcić inflację i uszczuplić bogactwo. Z dochodem sięgającym 40 tys. dol. na głowę mieszkańca Norwegia jest jednym z najbogatszych krajów Europy.
Nowy premier, socjaldemokrata Jens Stoltenberg zapowiedział, że zmieni budżet, zwiększając wydatki na sferę socjalną, ale nie przekroczy limitu wydatków ze specjalnego funduszu naftowego gromadzonego z myślą o przyszłych pokoleniach, kiedy złoża ropy i gazu się wyczerpią. Na kontach powstałego w 1996 r. funduszu jest dziś ponad 185 mld dol., co roku rząd może z niego czerpać do 4 proc.
Rządzącą koalicję tworzą Partia Pracy, Socjalistyczna Partia Lewicy i reprezentująca wieś Partia Centrum. W czwartek wieczorem przywódcy tych partii uzgodnili swój program i podzielili się resortami. - To wielki dzień w historii Norwegii, mamy pierwszy większościowy rząd od ponad 20 lat - mówił Stoltenberg.
Ten 46-letni ekonomista wygrał wrześniowe wybory obiecując walkę z nierównym dzieleniem dobrobytu. Uzgodnienie programu koalicji nie było jednak łatwe. Socjaliści domagali się odważniejszych wydatków z funduszu naftowego. Upierali się, by wstrzymać wydobycie ropy naftowej i gazu na Morzu Barentsa. Ostatecznie ustalono jednak, że wiercenia nie ustaną.
Stoltenberg rozwiał za to nadzieje na szybszą prywatyzację. Rząd utrzyma 71 proc. udziałóww naftowym koncernie Statoil, 44 proc. w produkującym energię i aluminium Norsk-Hydro oraz 54 proc. w koncernie telekomunikacyjnym Telenor. Lewica chce też nieznacznie podnieść i zamrozić je na jednym poziomie do 2009 roku, czyli do końca kadencji parlamentu.
Wielkich zmian nie będzie za to w polityce zagranicznej. Choć w skład nowego rządu wchodzi Socjalistyczna Partia Lewicy, która powstała na fali protestu przeciw wejściu Norwegii do NATO, Stoltenberg zostawi w Iraku 10 oficerów, którzy w ramach misji Sojuszu szkolą irackie siły bezpieczeństwa. Norwegia wycofa za to 10 innych żołnierzy, którzy w Iraku służyli w siłach koalicyjnych.
Choć Stoltenberg jest zwolennikiem członkostwa Norwegii w UE, nikt nie spodziewa się, że podejmie próbę zorganizowania referendum w tej sprawie. - To groziłoby rozpadem koalicji - tłumaczy Jakub Godzimirski z Norweskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w Oslo. Norwegia dwukrotnie w 1972 i 1994 r. odrzuciła w referendum członkostwo w UE.