Działanie SKOK-u i prokuratury odbieramy jako tłumienie krytyki prasowej - komentuje mec. Krzysztof Pluta, pełnomocnik "Polityki". "Polityka" odmawia podania prokuraturze e-maili poza ogólnodostępnym adresem internetowym tygodnika, bo zobowiązuje ją do tego prawo prasowe - ochrona informatorów, ale też danych dziennikarzy.
Na swoich stronach internetowych rzecznik prasowy KK SKOK Andrzej Dunajski zarzuca "Gazecie" i "Polityce" nieuczciwy atak.
W serii artykułów o SKOK-ach i "Polityka", i "Gazeta" zwracały uwagę m.in. na odejście od samopomocowych ideałów tej instytucji (wywodzącej się z pracowniczych kas pożyczkowych), wielomilionowe inwestycje niezwiązane z ich misją (np. w turystykę, reklamę), niejasne przepływy finansowe .
KK SKOK odpowiedziała pozwami do sądu cywilnego. Żąda przeprosin, a od "Polityki" dodatkowo zapłaty na rzecz SKOK-ów astronomicznej kwoty - 5 mln zł. SKOK-i domagają się też od sądu wydania zakazu publikowania jakichkolwiek materiałów na ich temat na czas procesu. Sąd pierwszej instancji w przypadku "Gazety" na taki zakaz się nie zgodził.
Prokuratura sięga po armaty
Jednak na procesach cywilnych SKOK nie kończy. Zawiadomił gdańską prokuraturę okręgową, a ta wszczęła dochodzenie o pomówienie SKOK-ów przez "Politykę" i "Gazetę". To przestępstwo używane jest jako straszak na media, bo konsekwencją procesu karnego dla autorów może być więzienie. Dlatego Fundacja Helsińska zaskarżyła ten artykuł kodeksu karnego do Trybunału Konstytucyjnego jako niezgodny z konstytucją. - Takie spory powinny być rozstrzygane wyłącznie na drodze cywilnej - uważa prof. Zbigniew Hołda.
Prokurator wszczyna sprawę o pomówienie tylko w wyjątkowych wypadkach. Musi widzieć w tym "społeczny interes". W sporze redakcji ze SKOK-ami widzi.
Na czym on polega? Szef gdańskiej prokuratury okręgowej tłumaczy: - Na zagrożeniu lokat tysięcy ludzi, którzy powierzyli tej instytucji pieniądze. Z zawiadomienia o przestępstwie wynika, że stosowany jest tzw. czarny PR, że celem publikacji jest pognębienie SKOK-ów. Postępowanie toczy się w sprawie, nie przesądzamy rozstrzygnięcia - zastrzega Józef Fedosiuk, prokurator okręgowy.
Wygląda na to, że prokuratura chce dotrzeć do informatorów "Polityki". Na razie prosi o informacje o adresach e-mailowych w redakcji. Chce wiedzieć, "czy zatrudnieni w poszczególnych działach dziennikarze mają przypisane tylko im komputery, czy mogą korzystać z innych". - To działanie niedopuszczalne, przypomina głośną sprawę żądania billingów dziennikarzy, aby po nich dojść do informatorów - mówi mec. Krzysztof Pluta. - Uczynienie zadość tej prośbie byłoby złamaniem prawa prasowego. Mogłoby ujawnić źródła informacji i zniweczyłoby prawo do ochrony tajemnicy dziennikarskiej. Działanie prokuratury odbieramy jako nacisk na redakcję, by zaniechała dalszych publikacji.
- Zastanawia to, że w sprawie tak błahej prokuratura sięga aż po takie armaty. W Ameryce mówi się, że władza publiczna nie może się zachowywać tak, by zniechęcać obywateli do korzystania z ich praw i wolności, nie może powodować tzw. efektu zmrożenia - mówi Hołda.
Co na to prokuratura? - Informatorzy nas nie interesują - zapewnia Józef Fedosiuk. - Jesteście naszymi sprzymierzeńcami w wielu sprawach, w moim okręgu żaden prokurator nie zamierza tłumić krytyki prasowej - deklaruje.
Prokuratura lekceważy groźby
Jest też inny efekt artykułów o SKOK-ach: byli członkowie władz SKOK-ów dziś walczący z Kasą Krajową otrzymują telefony i listy z groźbami. Ale tym prokuratura nie chce się zajmować, bo nie widzi tu zagrożenia "interesu społecznego".
Pan X, były członek zarządu jednej z kas (dane do wiad. red.), już dwa lata składa pisma o nieprawidłowościach w SKOK-u do Ministerstwa Sprawiedliwości i prokuratury. Zawsze odsyłano go z kwitkiem, a postępowania umarzano. Od kilku miesięcy X i jego rodzina dostają listy i telefony z pogróżkami. X nagrał dwie rozmowy. Odsłuchaliśmy je. Męski głos mówi, że jeśli wycofa zawiadomienia z prokuratury, to "oni" załatwią jego kłopoty z wymiarem sprawiedliwości.
"Ma pan rodzinę. Kocha pan swoją córkę. Niech pan uważa na to, co robi. Jak pan zacznie z nami współpracować, to niektóre osoby przestaną panu bruździć" - dodaje głos w słuchawce.
Listy są bardziej jednoznaczne: "Załatwimy cię. Ludzi mamy wszędzie. Jesteś odstrzelony. Już jesteś trupem".
- Proponowałem prokuraturze, żeby założyła mi podsłuch, aby złapać tych, którzy mi grożą - mówi X. - Wie pan, co powiedział prokurator? Podsłuchy się zakłada na poważniejsze sprawy. Gdyby poważniej zabrali się do gróźb "odstrzelenia mnie", to sprawa byłaby załatwiona, ale obawiam się, że ludzie, z którymi walczę, rzeczywiście mają tak wielkie wpływy. Boję się o życie swoje i swoich bliskich.
Podobne problemy mają osoby walczące ze SKOK-iem w Poznaniu, Krakowie, Częstochowie i Trójmieście.