Irak przed referendum konstytucyjnym

Na trzy dni przed irackim referendum konstytucyjnym trwa walka o przyciągnięcie sunnitów do urn wyborczych. Politycy naprędce poprawiają projekt konstytucji, a terroryści krwawymi zamachami chcą zniechęcić Irakijczyków do udziału w referendum

Iraccy politycy ogłosili wczoraj kompromis, który ma przekonać sunnitów do głosowania za nową konstytucją Iraku. Do projektu konstytucji dodano mianowicie przepisy podkreślające jedność kraju i gwarantujące urzędowy status języka arabskiego w Kurdystanie. Sprecyzowano też wymóg debaasyfikacji urzędników - dyskwalifikujące mają być jedynie udowodnione przestępstwa, a nie przynależność do Baas, czyli partii Saddama Husajna.

Głównym zarzutem sunnitów, którzy w Iraku stanowią 20 proc. społeczeństwa, jest jednak zapisana w projekcie federalna struktura Iraku. Tekst mówi o autonomicznym Kurdystanie i umożliwia tworzenie kolejnych "jednostek federalnych". Sunnici kreślą czarne prognozy: Kurdystan zagarnie północnoirackie złoża ropy naftowej, a szyickie i autonomiczne południe położy rękę na szybach i rurociągach południowego Iraku. Co zostałoby sunnitom? - Pół Bagdadu i pustynne centrum kraju - odpowiadają.

Na rezygnację z autonomii nigdy nie zgodziliby się Kurdowie, więc sunnitom wczoraj tylko obiecano, że po czterech miesiącach konstytucja zostanie przejrzana i ewentualnie poprawiona w kolejnym referendum. Przywódcy sunnickiej Irackiej Partii Muzułmańskiej mają nadzieję, że przy kolejnym podejściu uda im się osłabić federacyjne zapędy Kurdów i szyitów. - To złudzenia. Nie wiedzą, jak się wycofać z tych rozmów i ze zdradzieckiego parlamentu. Wzywamy was do bojkotu. Ta konstytucja to koniec Iraku - apelowała wczoraj wpływowa sunnicka Rada Ulemów.

Rozpad Iraku jest jedyną niespełnioną czarną przepowiednią sprzed wojny z Saddamem. Chaos, terror i korupcja działają jednak na niekorzyść jedności kraju. Kurdowie (20 proc. społeczeństwa) chcą co najwyżej formalnych związków z Bagdadem i po cichu marzą o wspólnym państwie z Kurdami z Turcji i Syrii. Natomiast szyici (60 proc. Irakijczyków) chcą władzy nad Irakiem i nie ukrywają bliskich więzi z Teheranem, który od kilku lat usiłuje zmontować "szyicki półksiężyc", czyli religijno-polityczny sojusz złożony z szyickiego Iraku, alawickiej Syrii i Libanu.

Co na to sunnici? Ci najlepiej wykształceni i znający Zachód Irakijczycy stracili swą dominującą rolę po upadku Saddama Husajna, który na nich właśnie opierał swój reżim. Ordynacja pozwala im dość łatwo zablokować konstytucję federacyjną - wystarczy, by przeciw zagłosowało 66 proc. wyborców w trzech sunnickich prowincjach. Władze wolą jednak nawet odrzucenie projektu niż kolejny po styczniowych wyborach parlamentarnych sunnicki bojkot. Chcą, by sunnici poszli do urn i symbolicznie włączyli się do odbudowy kraju.

Sprzeczne sygnały ze strony sunnickich elit wróżą jednak niską frekwencję w Falludży, Tikricie czy Bakubie. Ponadto kolejne zamachy terrorystyczne dramatycznie zmniejszają wiarygodność projektów odbudowy Iraku, które proponują władze. Wczoraj w Tal Afar terroryści zabili 30 irackich rekrutów.