Sprawa opłat za wpis stała się gorąca, kiedy okazało się, że niektóre okręgowe rady adwokackie - np. w Łodzi - żądają za to nawet 10 tys. zł.
Od 10 września, kiedy weszła w życie ustawa otwierająca zawody prawnicze, na listy adwokatów, radców i notariuszy mogą się wpisywać osoby, które nie odbyły aplikacji w tych zawodach, za to zdały egzamin sędziowski lub prokuratorski, ale z braku etatów nie wykonują zawodu. Takich osób jest ok. tysiąca rocznie. Niektóre samorządy adwokackie zareagowały na to podniesieniem opłat za wpis.
W sobotę sprawą zajęła się Naczelna Rada Adwokacka. Ustaliła, że za czynność wpisania na listę można pobrać opłatę tylko za związane z tym koszty (najwyżej do wysokości minimalnego wynagrodzenia, obecnie 842 zł).
- To są koszty biurowe, koszt wystawienia legitymacji. Okręgowe rady muszą przedstawić kalkulację tych kosztów - mówi Agnieszka Metelska, rzecznik Naczelnej Rady Adwokackiej.
Oprócz tego można pobrać "jednorazową składkę w związku z przystąpieniem do majątku i świadczeń przysługujących członkom korporacji". Ta składka może wynosić do sześciu minimalnych wynagrodzeń, czyli do nieco ponad 5 tys. zł.
Chodzi o korzyści, jakie przyszły adwokat może czerpać z majątku stworzonego przez dziesięciolecia ze składek innych adwokatów i aplikantów.
Co to za korzyści? - Trudno powiedzieć, bo w każdej okręgowej radzie będzie to co innego. W Warszawie to np. ośrodek w Grzegorzewicach i dom w Zakopanem, gdzie można tanio spędzić weekend czy wakacje, klub w naszej siedzibie w Alejach Ujazdowskich i pomoc socjalna dla adwokatów-emerytów - tłumaczy Agnieszka Metelska.
Czy można będzie się odwołać do NRA, jeśli ktoś uzna, że żądana przez którąś z okręgowych rad opłata jest za wysoka? - Można napisać pismo. Jeśli NRA stwierdzi nieprawidłowość - może uchylić uchwałę okręgowej rady - mówi Metelska.