Drezno, stolica Saksonii, wybrało posłów do Bundestagu

Mieszkańcy Drezna w opóźnionym o dwa tygodnie głosowaniu wybierali deputowanych do Bundestagu. Zdaniem ekspertów wyborczy wynik nie wpłynie na układ sił na niemieckiej scenie politycznej, ale może przyspieszyć tworzenie niemieckiego rządu

Do momentu zamknięcie tego wydania "Gazety" wyniki ciągle były zliczane. Wiadomo, że co najmniej jeden mandat zdobyła CDU - przypadł on Andreasowi Laemmelowi. Przed samymi wyborami kandydaci CDU i SPD szli łeb w łeb. O tym, że w okręgu wyborczym nr 160 wybory odbędą się dwa tygodnie po wyborach w pozostałej części kraju, Niemcy dowiedzieli się 9 września. Wówczas okazało się, że Kerstin Lorenz, kandydatka faszyzującej partii NPD, podczas wiecu wyborczego doznała udaru mózgu i zmarła. Ordynacja wyborcza w takiej sytuacji przewiduje opóźnienie wyborów, gdyż trzeba było zrekonstruować listę wyborczą i wydrukować nowe karty do głosowania. To trzeci przypadek opóźnienia wyborów w prawie 60-letniej historii RFN.

Nigdy jednak przełożone głosowanie nie miało takiego znaczenia. Gdy w wyborczy wieczór 18 września okazało się, że w nowym Bundestagu zwycięska chadecja ma kilkumandatową przewagę nad socjaldemokracją (CDU do 613-osobowego Bundestagu wprowadziło 225 deputowanych, SPD - 222) i żadna z partii nie jest w stanie sama stworzyć stabilnego rządu, oczy całego kraju zwróciły się na stolicę Saksonii. Ale szybko stało się jasne, że SPD nie odrobi straty do chadecji, chyba że CDU poniesie totalną klęskę i nie zdobędzie żadnego z trzech mandatów. To jednak było nieprawdopodobne. Dwa lata temu CDU i SPD podzieliło mandaty między siebie. W tym roku w pozostałej części Saksonii zwyciężyła natomiast CDU.

Wybory mogą za to pokazać, jakiego rozwiązania impasu politycznego życzą sobie Niemcy. Rozmowy przywódców CDU i SPD o tzw. wielkiej koalicji rozbijają się o to, kto zostanie nowym kanclerzem. Chcą nim być po raz trzeci socjaldemokrata Gerhard Schröder oraz przewodnicząca CDU Angela Merkel. Poparcie Drezna wpłynie na pozycje w negocjacjach i upór liderów. Dlatego do Drezna zjechali najważniejszy politycy. Sami drezdeńczycy czują brzemię odpowiedzialności. Mimo deszczu w wyborach wzięło udział 67 proc. uprawnionych.