Białoruś: Milienkiewicz kandydatem opozycji

Alaksandr Milinkiewicz, 58-letni fizyk z Grodna, został wspólnym kandydatem demokratycznej opozycji białoruskiej, który w przyszłorocznych wyborach prezydenckich zmierzy się z Aleksandrem Łukaszenką

Sobotnio-niedzielny Kongres Demokratycznych Sił Białorusi, w którym wzięło udział prawie 900 delegatów i około 300 gości, był wielkim sukcesem i pierwszym od dawna świętem antyłukaszenkowskiej opozycji. - To taki zastrzyk energii, entuzjazmu. Tu ponad tysiąc ludzi skandowało: "Żywie Biełaruś!" (Niech żyje Białoruś!), hasło, za które bije nas milicja, za które wsadzają do aresztów. Powiewały biało-czerwono-białe flagi, które na demonstracjach rwą nam OMON-owcy. Jestem szczęśliwa, że tu trafiłam, że mogłam głosować - mówiła, wychodząc z Domu Kultury Mińskich Zakładów Samochodowych po zakończeniu kongresu Wola Kuzmicz, 23-letnia działaczka niezależnego Związku Studentów Białorusi.

- Mamy takie powiedzenie: "odczucie łokcia" - świadomość, że ktoś, kto myśli tak samo jak ty, jest obok ciebie. Tutaj to poczułam. Dwa dni byłam z odważnymi ludźmi z całego kraju, którzy chcą zmian, którzy chcą, by nasz kraj stał się częścią Europy. Myślę, że Łukaszenko bardzo się pomylił, pozwalając nam się tu zebrać i dwa dni być razem - dodała Wola Karacz z Witebska.

Głównym zdaniem kongresu było wybranie wspólnego kandydata opozycji na prezydenta, który w lipcu przyszłego roku rzuci wyzwanie starającemu się już o trzecią kadencję Łukaszence. Kandydatów było czterech: Siergiej Kaliakin - przywódca Partii Komunistów Białorusi, Stanisław Szuszkiewicz, zwany ojcem niepodległości Białorusi, przewodniczący partii Hramada Anatol Labiedźka [Anatolij Labiedźka] - lider Zjednoczonej Partii Obywatelskiej, oraz wspierany przez Białoruski Front Narodowy Milinkiewicz, doktor fizyki z Grodna. W drugiej, decydującej turze minimalną przewagą (399 do 391) wygrał z Labiedźką Milinkiewicz.

Tak naprawdę liczyli się tylko czupurny agitator Labiedźka i znacznie spokojniejszy intelektualista Milinkiewicz. Delegaci zawzięcie dyskutowali, czy lepiej wybrać charyzmatycznego lidera, który - jeśli będzie trzeba - wyprowadzi ludzi na ulicę i będzie zagrzewać do walki z uzbrojonym po zęby białoruskim OMON-em, czy też należy nastawić się, iż Łukaszenko i tak sfałszuje przyszłoroczne wybory prezydenckie i lepiej wybrać duchowego przywódcę narodu - intelektualistę, który doprowadzi do odrodzenia białoruskiego języka i kultury.

Otuchy dodawali delegatom goście zagraniczni. Wołodymyr Fyłenko, deputowany ukraińskiej Rady Najwyższej, mówił im, że są najodważniejszymi ludźmi swego kraju, "białoruską Europą". Nikita Biełych, przywódca rosyjskiego Związku Sił Prawicowych, obiecał, że rosyjscy demokraci w przyszłorocznych wyborach prezydenckich wesprą demokratów białoruskich tysiącem najlepszych ekspertów i obserwatorów. Byli też w Mińsku goście z Litwy i ze Słowacji. Szkoda, że nie było bardzo oczekiwanych gości z Polski. Do Mińska wybierał się poseł PiS z Poznania Filip Libicki, ale pogranicznicy białoruscy nie wpuścili go do kraju.

- To jest dopiero początek bardzo trudnej i niebezpiecznej walki, nasz przeciwnik nie zatrzyma się przed niczym - mówił po zakończeniu kongresu Szuszkiewicz.

Ta walka zaczęła się od razu. Państwowa telewizja w sobotę wieczorem pokazała grupę przebierańców, którzy podając się za gejów i lesbijki, opowiadali, że popierają wspólnego kandydata opozycji, bo on zalegalizuje małżeństwa homoseksualne. Telewizja białoruska często posługuje się takimi sztuczkami, żeby oczernić opozycję. W niedzielę młody człowiek z fryzurą punka oblał śmietaną Szuszkiewicza. "Przypadkowo" na miejscu była kamera telewizji państwowej, która starannie sfilmowała zajście.