Czy szatan tkwi w Jarocinie?

Ważą się losy słynnego festiwalu rockowego. Mimo ostrzeżeń biskupa kaliskiego, że przyzywa się tam szatana, radni powiedzieli festiwalowi: tak! Ale burmistrz miasta chce się jeszcze spotkać z biskupem

Rockowy festiwal odbył się w tym roku po wieloletniej przerwie pod hasłem "Jarocin PRL". Organizatorzy - włodarze miasta - chcieli kolejnej edycji za rok. Mieli poczucie sukcesu po świetnych recenzjach w mediach. Ale festiwal oprotestowali proboszczowie z dekanatu jarocińskiego oraz Stowarzyszenie Dziennikarzy Katolickich. Zarzucili, że rockowa impreza odbywa się w kontrze do spotkań młodzieży na Lednicy. W tym roku nie odbyła się - tak jak podczas poprzednich festiwali - msza święta za muzyków rockowych. Zgodę na mszę cofnął kilka dni przed festiwalem proboszcz.

Burmistrz planował przeprowadzenie sondażu wśród mieszkańców, chciał go połączyć z wyborami prezydenckimi 9 października. Tymczasem 13 września podczas mszy w intencji uczestników XIV Ogólnopolskich Prezentacji Artystycznych Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnej kaliski biskup Stanisław Napierała powiedział: - Na tym festiwalu przyzywa się szatana. Szatan przyzywany przychodzi, zajmuje miejsce, czyni zło i nie chce wyjść.

- Jeśli tak mówi mój biskup, to muszę się poważnie zastanowić, nawet jeśli wcale się z tym nie zgadzam - wyznał nam Robert Kaźmierczak, wiceburmistrz Jarocina i jeden z głównych organizatorów festiwalu. - Żadnego sondażu nie będzie, nie możemy kazać ludziom w ten sposób wybierać między dobrem a złem, decyzję musi podjąć zarząd - dodał.

Wczoraj na sesji rady miasta odbyło się głosowanie. Radni opowiedzieli się zdecydowanie za festiwalem: 13 było za, pięciu się wstrzymało. I zaprosili do współorganizacji imprezy duchowieństwo.

Ostatnie słowo w tej sprawie ma burmistrz Adam Pawlicki. - Nie chciałbym występować przeciwko głowie diecezji kaliskiej, jestem katolikiem, a biskup powiedział, że na tym festiwalu szerzy się zło. Spróbuję przekonać biskupa Napierałę, że to zło jest tylko marginesem. I że taki margines może się zdarzyć nawet na Lednicy - powiedział "Gazecie".