Gwałtowny konflikt korsykańskich związkowców z francuskim rządem

Korsyka jest praktycznie odcięta od świata. Związkowcy i nacjonaliści korsykańscy walczą ramię w ramię przeciwko prywatyzacji linii promowej obsługującej wyspę. Walka idzie na ostro: było już porwanie promu, szturm komandosów i rakietowy ostrzał prefektury

Trwający od wtorku konflikt pomiędzy francuskimi związkowcami a rządem sięgnął wczoraj zenitu. Francuska wyspa była praktycznie odcięta od świata. Porty Ajaccio i Bastia oraz obydwa lotniska wyspy sparaliżowały strajki, a kilkuset urlopowiczów nie miało jak wrócić do domu.

Rozkręcający się od kilku dni spór o przyszłość linii promowej SNCM obsługującej Korsykę nabrał szybko posmaku politycznego i postawił na nogi nie tylko Paryż, ale także Brukselę. Związkowcom nie spodobał się plan prywatyzacji SNCM. Wiedzieli, że linia była na skraju bankructwa. Jednak obrzucili winą Paryż o to, że wybrał inwestora bez przetargu, w dodatku kolegę ze studiów premiera Dominique'a de Villepina. Walter Butler, Francuza pochodzenia amerykańskiego, zapowiedział zwolnienia, co rozjuszyło związkowców.

W miniony wtorek centrala związkowa CGT zablokowała porty i terminale Marsylii. Strajkujący żądali wstrzymania zwolnień i zmiany koncepcji prywatyzacji. Do protestu przyłączyli się szybko marynarze z Syndykatu Pracowników Korsykańskich (STC) związanego z separatystami. Uprowadzili wówczas stojący w porcie należący do SNMC prom "Pascal Paoli". Załodze kazali wziąć kurs na Korsykę. Nazajutrz telewizje całego świata pokazały brawurowe odbijanie statku przez armię francuską, z udziałem pięciu helikopterów i spadochroniarzy w czarnych kominiarkach. Temperatura protestów podskoczyła jeszcze bardziej po zatrzymaniu czterech prowodyrów buntu. W środę setki rozgniewanych Korsykańczyków zażądało ich uwolnienia. Obrady miejscowego parlamentu zostały przerwane po wtargnięciu do sali obrad grupy separatystów.

W czwartek późnym wieczorem ze wzgórza nad miastem wystrzelono rakietę w kierunku prefektury. Ofiar nie było i nikt się na razie do czynu nie przyznał, ale wiadomo, że ataki rakietami produkcji radzieckiej przeprowadza regularnie zbrojny odłam korsykańskich separatystów FLNC-Union. Nie wiadomo, czy ostrzałem chcieli wesprzeć związkowców, ale ostrzał jeszcze bardziej zaognił sytuację.

Francuski rząd, który czeka we wtorek strajk generalny przeciwko prywatyzacjom, stopniowo ustępuje. Premier Dominique de Villepin zgodził się odstąpić od planów pełnej prywatyzacji. Rząd zachowa 25 proc. udziałów w linii promowej. Tylko tyle, bo UE nie pozwala na więcej. Ale w piątek unijny komisarz Francuz Jacques Barrot nieoficjalne sugerował, że UE może być bardziej elastyczna.

W 2003 r. Korsyka odrzuciła w referendum rządową propozycję rozszerzenia autonomii dla uspokojenia nastrojów. Separatyści, którzy od 30 lat walczą o oderwanie Korsyki, nie składają broni.